Kwestionowanie przez PiS środków dla TK nie będzie miało praktycznych skutków, ale ma pomóc tej partii ulokować na fotelu prezesa kandydata wybranego jej głosami.
Kwestionowanie przez PiS środków dla TK nie będzie miało praktycznych skutków, ale ma pomóc tej partii ulokować na fotelu prezesa kandydata wybranego jej głosami.
W tym tygodniu PiS zacznie sejmowe prace nad ustawą o organizacji prac TK. Projekt pozbawia wpływu na elekcję prezesa trybunału, jego obecnego szefa, bo przesuwa wybór kandydatów na moment po zakończeniu kadencji prezesa Rzeplińskiego. Ma się także odbyć drugie czytanie ustawy o statusie sędziów TK. Wszystko tuż przed wydaniem wyroku przez trybunał w sprawie konstytucyjności trybu wyboru prezesa zapisanego w ustawie uchwalonej przez parlament w lipcu. Orzeczenie mamy poznać w najbliższy poniedziałek.
Równocześnie PIS zabezpiecza się na wypadek, gdyby sędziowie podjęli próbę wyboru kandydatów na prezesa zanim nowa ustawa wejdzie w życie. Temu ma służyć kwestionowanie prawomocności decyzji Zgromadzenia Ogólnego Trybunału w sprawie propozycji przyszłorocznego budżetu, o ile nie zostanie wydana w składzie piętnastu, a nie dwunastu sędziów.
– Na jakiej podstawie prezes jednych sędziów dopuszcza do orzekania i udziału w zgromadzeniu, a innych nie. Chcę tylko, by prawo było przestrzegane – mówi Stanisław Piotrowicz, szef sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Ta sama linia argumentacji może być zastosowana w przypadku wyboru kandydatów na prezesa przez zgromadzenie. Jeśli prezes Rzepliński dopuści do udziału w Zgromadzaniu trójkę sędziów, wówczas w 15-osobowym składzie sześć głosów będą mieli sędziowie wybrani w tej kadencji przez PIS. Więc na pewno będą mogli wskazać jednego z kandydatów na prezesa, który ma być przedstawiony prezydentowi. Jeśli trójka sędziów nie zostanie dopuszczona, wówczas prezydent może nie dokonać wyboru prezesa, argumentując, że zgromadzenie nie działa w pełnym składzie.
Na razie mamy budżetowy pat. Komisja sprawiedliwości wstrzymała prace nad projektem budżetu trybunału. Problem, jaki ma z tym PIS, wynika z faktu, że nie istnieje oddzielny projekt budżetu trybunału. Jest on nierozłączną częścią projektu rządowego. Trybunał, podobnie jak inne instytucje centralne państwa (np. NIK, IPN, naczelne sądy czy Kancelaria Prezydenta), wysyła rządowi swoją propozycję, a ten dołącza ją do swojego projektu budżetu.
Jeśli komisja sprawiedliwości i praw człowieka będzie czekała na kolejną uchwałę Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału, a ten nie będzie chciał jej poprawić, mogą opóźnić się prace nad budżetem. Ale tylko mogą, bo strategiczne decyzje podejmują komisja finansów i marszałek Sejmu. Dla TK i jego wydatków wynikają z tego minimalne konsekwencje, bowiem dopóki Sejm nie uchwali budżetu na dany rok, to podstawą do wydawania pieniędzy jest projekt budżetu, jaki rząd wysłał do Sejmu. Paradoksalnie, to nawet korzystne dla trybunału, bo zwykle Sejm przycina w uchwalonej ustawie wydatki w porównaniu z pierwotnym projektem.
Teoretycznie opóźnienie może mieć groźniejsze konsekwencje dla PiS. Parlament ma cztery miesiące na prace nad budżetem, czyli powinien być uchwalony do końca stycznia. Gdyby Sejm i Senat nie zmieściły się w tym terminie, to prezydent może rozwiązać parlament i rozpisać nowe wybory. Praktycznie taka sytuacja nie wchodzi w rachubę. Już raz w 2006 r. rozważano ten wariant, ale wówczas ewentualne wybory zarządzone przez Lecha Kaczyńskiego miały dać samodzielny rząd PiS-owi. Dziś raczej PiS samodzielną władzę by straciło.
Jedyną poważną retorsją ze strony Sejmu wobec TK jest możliwość zmian w planie wydatków. Rząd tworząc projekt budżetu w przypadku części instytucji tzw. świętych krów może wpisać jedynie ich propozycje do projektu, bez możliwości ich korekty. Tej może dokonać wyłącznie parlament. Np. rok temu budżet trybunału został przycięty o 10 proc. W tym roku to jednak mało realne, z powodu możliwej zmiany układu sił w TK. Obecny prezes kończy kadencję 18 grudnia. PiS stara się doprowadzić do tego, żeby jego następcą został któryś w sędziów wybranych w tej kadencji parlamentu. Procedowany właśnie projekt zmiany przepisów dawałby prawo kierowania trybunałem, w razie nieobsadzenia funkcji prezesa, sędziemu wybranemu głosami PiS. Cięcie budżetu w tych okolicznościach byłoby nieracjonalne. Jak wynika z wypowiedzi Stanisława Piotrowicza, to mało realny wariant.
Najbardziej prawdopodobne, że nie będzie żadnych konsekwencji sporu o budżet TK. – Najpoważniejsza kwestia to odpowiedź na pytanie, czy komisja może dokonywać takich ocen w odniesieniu do uchwały zgromadzenia ogólnego TK ze względu na konstytucyjną zasadę, że sądy oraz trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz. Tu spotyka się z jednej strony prawo decydowania parlamentu o budżecie, a z drugiej strony niezależność i odrębność TK – zauważa konstytucjonalista Ryszard Piotrowski. Zwraca też uwagę, że zgodnie z art. 15 ustawy o trybunale uchwały Zgromadzenia Ogólnego są ważne, o ile bierze w nim udział co najmniej 10 sędziów i prezes lub wiceprezes.
Dodatkowo to, co zrobi z projektem komisja sprawiedliwości, nie musi być wiążące dla wiodącej w przypadku prac nad budżetem Komisji Finansów Publicznych. – Decyzję podejmie Komisja Finansów Publicznych, a następnie sejmowa większość – mówi Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama