Ostatnie decyzje prezesa UOKiK dają wyraźny sygnał. Ci sprzedawcy, którzy oszukują konsumentów, przedstawiając swoją ofertę jako lepszą, niż jest w rzeczywistości, poniosą dotkliwą karę.
„Rabat na cały asortyment”, „10, 20, 50 proc. zniżki na wszystko” – takimi nie zawsze prawdziwymi hasłami kuszą dziś powszechnie sprzedawcy różnych branż: od sklepów spożywczych po salony odzieżowe. Teraz muszą zrewidować swoje praktyki. Jeśli w rzeczywistości tylko część towaru jest objęta promocją, to stosowanie takiego lepu na klienta może oznaczać konieczność zwrotu części zapłaty klientom.
Kilka dni temu prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał bowiem dwie decyzje nakładające kary, jakich do tej pory nie stosował wobec sprzedawców towarów. Chodzi o rekompensatę publiczną. Wprawdzie decyzje dotyczyły salonów meblowych Agata Meble i BRW (Black Red White), ale mogą stanowić przestrogę dla wszystkich sprzedawców.
Wprowadzenie w błąd
W ostatni czwartek UOKiK poinformował, że dopatrzył się wielu nieprawidłowości w postępowaniu salonów meblowych Agata Meble i BRW. Podstawowy zarzut? Firmy te zachęcały potencjalnych klientów do zakupów hasłem reklamowym „Rabat na cały asortyment”. Rzecz w tym, że informacja była niezgodna z prawdą.
– W rzeczywistości klient nie mógł skorzystać z rabatu, gdy chciał kupić produkty objęte innymi promocjami – informuje Małgorzata Cieloch, rzeczniczka prasowa urzędu. Tym samym hasło reklamowe wprowadzało w błąd, gdyż rabat dotyczył nie całego asortymentu, lecz zaledwie jego części.
Do tego w reklamach obu przedsiębiorców brakowało odniesienia do regulaminów, które informowałyby o rzeczywistych warunkach.
– Praktyki rynkowe wprowadzające w błąd należy uznać za szczególnie nieuczciwe. Uważa się bowiem, że to właśnie one najczęściej oddziałują na sferę decyzyjną konsumenta, prowadząc do zniekształcenia jego decyzji rynkowych. Wykluczają tym samym możliwość podjęcia świadomej decyzji rynkowej przez konsumenta – wyjaśnia prezes UOKiK Marek Niechciał.
Realna zmiana
Dlatego też konsekwencje dla przedsiębiorców będą dotkliwe. Obie firmy zostały zobowiązane do zrekompensowania strat konsumentom w ramach tzw. rekompensaty publicznej. Chodzi o to, że klienci, którzy zrobili zakupy w salonach Agata Meble oraz BRW i nie otrzymali rabatu, dostaną zwrot 10 proc. wartości zakupów. Do tego przedsiębiorcy poniosą koszty poinformowania klientów o decyzjach prezesa UOKiK na łamach ogólnopolskiej prasy.
Decyzje wydane przez Marka Niechciała są istotne nie tylko dla branży meblarskiej, lecz także dla wszystkich sprzedawców detalicznych. Do tej pory bowiem konsekwencje za nierzetelne reklamy dla sprzedawców detalicznych nie były zbyt dotkliwe. Sankcja w postaci rekompensaty publicznej mocno uderzy obwinione podmioty po kieszeni. Czytając zaś uzasadnienia decyzji, można mieć wrażenie, że podobne sankcje będą mieć zastosowanie nie tylko w branży meblowej, lecz także w innych, choćby odzieżowej.
UOKiK wysyła jasny sygnał: nie ma zgody na promowanie swej działalności hasłami w rodzaju „Rabat na cały asortyment”, „Wszystko –50%”, „Rozprzedaż całego asortymentu”, jeśli niecały towar jest przeceniony.
Przy ocenie tego, czy doszło do naruszenia, analizowany jest model przeciętnego konsumenta. Niedozwolone jest bowiem wprowadzanie potencjalnych klientów w błąd. Trzeba więc ocenić, jaki jest poziom percepcji standardowego nabywcy towaru.
Decyzje UOKiK dotyczą sprzedaży produktów powszechnie dostępnych i w umiarkowanej cenie. Na podobnych zasadach sprzedawana jest w centrach handlowych – zresztą często tych samych, w których znajdują się salony meblowe – choćby odzież. I to właśnie w tej branży najczęściej pojawiają się reklamy nieodpowiadające rzeczywistości.
– Nie sądzę, by decyzja UOKiK znacząco wpłynęła na naszą politykę promocji – usłyszeliśmy nieoficjalnie od przedstawiciela jednej z największych sieci odzieżowych (oficjalny komentarz: nie wypowiadamy się w tej sprawie). Wyjaśnił, że tak naprawdę wystarczy, gdy do dużego napisu „Rabat na wszystko” zostanie na dole płachty reklamowej dopisane wyrażenie „Szczegóły w regulaminie”.
Drobny druk to nie wytrych
UOKiK jednak i takie praktyki uważa za niedozwolone. W decyzji zobowiązującej w sprawie BRW Marek Niechciał wskazuje: „W materiałach reklamowych nie było informacji odsyłającej do regulaminów tej promocji czy do jej szczegółów dostępnych w salonach spółki, na stronie internetowej, czy u sprzedawców itp., w celu bliższego uszczegółowienia przekazu reklamowego. Część z nich zawierała co prawda informacje o wyłączeniach, jednak ze względu na wielkość użytej czcionki w porównaniu do wielkości czcionki informującej o rabacie 10 proc. na cały asortyment informacje te były nieczytelne i słabo widoczne”.
Tym samym urząd daje kolejny wyraźny sygnał, że sztuczki z wykorzystaniem małego druku nie pozwolą przedsiębiorcom uniknąć odpowiedzialności za wprowadzanie konsumentów w błąd. Jeżeli używa się stwierdzeń sugerujących, że cały asortyment sklepu podlega rabatowi, podczas gdy tak nie jest, to nie pomoże próba zasłonienia się wyłączeniami w regulaminie promocji. UOKiK uważa to za praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów, a dokładniej naruszenie zakazu określonego w art. 24 ust. 1 i ust. 2 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 184 ze zm.). Chodzi przede wszystkim o to, by konsument otrzymywał rzetelną, prawdziwą i pełną informację.
OPINIA EKSPERTA
Agnieszka Skrok, adwokat w FKA Furtek Komosa Aleksandrowicz
Wnioski z decyzji prezesa UOKiK – RLU nr 6/2016 i RLU nr 4/2016 – powinien wyciągnąć każdy przedsiębiorca planujący kampanię reklamową i opracowujący slogan reklamowy, bez względu na sektor, w którym działa.
Na niektórych materiałach reklamowych Black Red White hasło „Rabat 10 proc. na cały asortyment” nie było zastrzeżenia, że promocja jest ograniczona. Oczywiście prawo reklamy dopuszcza, aby slogan reklamowy zawierał pewną dozę przesady. Jednak slogan „Rabat 10 proc. na cały asortyment”, który nie zawiera zastrzeżenia, że promocja jest ograniczona, jest jednoznaczny w odbiorze. Przy takim sformułowaniu trudno mówić o dozwolonej przesadzie: albo promocja obejmuje cały asortyment, albo nie. Z tego względu uznanie takiego sloganu za wprowadzające w błąd jest słuszne.
Na niektórych materiałach reklamowych, oprócz hasła „Rabat 10 proc. na cały asortyment”, znajdowała się informacja o wyłączeniach. Można zatem próbować argumentować, że przekaz reklamowy zawierał uszczegółowienie warunków promocji. Przy ocenie, czy mamy do czynienia z wprowadzeniem w błąd, uwzględniamy całość przekazu i m.in. sposób przekazu: inaczej oceniany jest np. billboard na ulicy z hasłem „Rabat 10 proc. na cały asortyment” (nawet gdy zawiera drobnym drukiem zastrzeżenie o wyłączeniach promocji), a inaczej mailing zawierający takie same informacje. W przypadku billboardu ryzyko wprowadzenia w błąd jest większe: jego umiejscowienie (ulica, droga szybkiego ruchu) nie sprzyja możliwości zapoznania się z całością przekazu, a uwagę zwraca jedynie chwytliwy slogan. W przypadku mailingu konsument ma możliwość zapoznania się z pełną treścią przekazu, a tym samym możliwość wprowadzenia w błąd jest mniejsza lub wyłączona.
Z kolei w przypadku decyzji dotyczącej Agata Meble zakwestionowano slogan „30 rat 0% albo rabaty do 30% na cały asortyment”. Abstrahując od samej decyzji, wydaje się, że w określonych warunkach można bronić takiego sloganu. Hasło nie jest bowiem kategoryczne (rabaty do 30 proc., a nie rabaty 30 proc.). Gdyby się okazało, że w okresie promocji wszystkie towary były objęte jakimiś zniżkami sięgającymi maksymalnie do 30 proc., można argumentować, że slogan nie wprowadza w błąd.