Sprawa dotyczyła transakcji sprzedaży samochodu. Gdy właściciel komisu wystawił w internecie ofertę, szybko zgłosiło się do niego wielu zainteresowanych. Jednym z nich był oskarżony. Poprosił o wstrzymanie się ze sprzedażą do następnego dnia, gdy będzie mógł pojawić się w komisie. Przedsiębiorca uzależnił dokonanie rezerwacji od przesłania przez dzwoniącego przedpłaty w wysokości 1000 zł. Mężczyzna zaakceptował ten warunek. By potwierdzić swoje chęci przesłał zdjęcie ekranu monitora wykonane w trakcie realizacji transakcji. Gdy następnego dnia wraz z koleżanką stawił się w komisie utrzymywał, że przelew został prawidłowo wysłany. Po jeździe próbnej zdecydował o zawarciu umowy. Ze względu na słowa kupującego oraz fakt, że jest weekend i transakcje wykonywane są z opóźnieniem, sprzedający uwzględnił przedpłatę w ogólnym rozliczeniu i przyjął w gotówce 8500 zł. Tym samym kupujący przekazał mu 9500 zł czyli tyle, ile wskazano w ofercie. Dwie wpłaty zostały uwzględnione na fakturze.
Niestety, przed dotarciem do domu kupujący stwierdził, że pojazd uległ awarii. Klient zadzwonił z pretensjami do właściciela komisu. Ten jednak zapewnił go, że nic nie wie o problemach, gdyż w niego „auto sprawowało się dobrze”.
Po dwóch dniach od dokonania transakcji sprzedający nadal nie odnotował na swoim koncie obiecanej wpłaty, dlatego e-mailem wezwał kontrahenta do zapłaty kwoty 1500 zł w określonym terminie. Poinformował, że brak płatności będzie skutkował zgłoszeniem sprawy do prokuratury. Żądanie nie zostało spełnione. Kupujący został oskarżony o to, że działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia własnym mieniem przez sprzedającego w wysokości 1000 zł.
Kupujący wyjaśniał, że sam nie posiada konta. Poprosił więc koleżankę o dokonanie w jego imieniu płatności. Niestety jej niewiedza skutkowała tym, że przelew nie został przesłany. Mówiła, że jest to „jej pierwsze konto, że wcześniej nie robiła przelewów”. Mężczyzna zapewniał, że dopytywał w chwili podpisywania umowy czy z przelewem jest wszystko w porządku. Gdy otrzymał odpowiedź negatywną zapłacił gotówką pełną kwotę podaną w ofercie. Przyznał, że gdy zadzwonił do sprzedawcy doszło między nimi do kłótni. Pomimo prób naprawienia auta został zmuszony do sprzedania go za dużo niższą cenę.
Sąd analizując sprawę uznał, że twierdzenia kupującego na temat „dokonywania przelewu, jest nieudolną linią obrony zmierzającą do uniknięcia odpowiedzialności karnej. W ocenie Sądu oskarżony, przesyłając pokrzywdzonemu zdjęcie ekranu w trakcie dokonywania przelewu, wiedział, iż nie stanowi ono potwierdzenia dokonania przelewu. Pomimo tego, po przybyciu do komisu pokrzywdzonego zapewnił go, że przelew został wykonany, ale jeszcze nie zastał zaksięgowany na jego rachunku (…) Trudno bowiem uznać, że dwie dorosłe osoby nie potrafią wykonać przelewu przez internet i to pomimo dysponowania rachunkiem, umożliwiającym dokonywanie takich przelewów” –argumentowano.
Sędzia potwierdził, że z treści zdjęcia ekranu nie wynika bowiem, aby stanowiło ono potwierdzenie przelewu. „Tym samym oskarżony wprowadził pokrzywdzonego w błąd, zapewniając go o dokonaniu zapłaty przedpłaty, działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”. Gdyby twierdzenia oskarżonego o uregulowaniu całej kwoty gotówką były prawdziwe przedsiębiorca naniósłby odpowiednią adnotację na fakturze. „Gdyby oskarżony był przekonany, że przelewu dokonał lub choćby nie był pewien, czy przelew udało się zrealizować, nie płaciłby w tej sytuacji pokrzywdzonemu kwoty 1.000 zł. Przeciwne twierdzenie o ewentualnej „podwójnej” zapłacie zaliczki – przelewem oraz gotówką – jest sprzeczne z logiką, dowodem z dokumentu w postaci faktury VAT oraz zeznaniami pokrzywdzonego” – wyjaśniono. Mężczyzna celowo wprowadził kontrahenta w błąd.
Z uwagi na powyższe sąd odmówił wiary wyjaśnieniom oskarżonego, uznając je za niewiarygodne oraz sprzeczne z zasadami logiki i doświadczenia życiowego. Tym samym oskarżonego uznano za winnego.
Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi Północ w Warszawie, sygn. akt: IV K 529/14.