Komisja Europejska i państwa członkowskie UE będą mogły zacząć rozliczać Facebooka, Twittera i inne media społecznościowe z tego, jak wywiązują się z obietnicy zwalczania internetowych hejterów i siewców terroryzmu. W najbliższych tygodniach mają one uruchomić specjalną aplikację, która pozwoli monitorować, jak szybko i skutecznie usuwane są z internetu wpisy zaliczane do mowy nienawiści i islamistycznej propagandy.
Komisja Europejska i państwa członkowskie UE będą mogły zacząć rozliczać Facebooka, Twittera i inne media społecznościowe z tego, jak wywiązują się z obietnicy zwalczania internetowych hejterów i siewców terroryzmu. W najbliższych tygodniach mają one uruchomić specjalną aplikację, która pozwoli monitorować, jak szybko i skutecznie usuwane są z internetu wpisy zaliczane do mowy nienawiści i islamistycznej propagandy.
– Wraz z Komisją w pracach nad tym narzędziem biorą udział firmy technologiczne i organizacje pozarządowe. Będzie ono gotowe jeszcze w pierwszej połowie października – zapowiada Melanie Voin z biura prasowego KE.
Aplikacja w założeniu umożliwi krajom unijnym wyegzekwowanie od technologicznych gigantów zasad kodeksu zwalczania nielegalnej mowy nienawiści w sieci, który w maju tego roku przyjęły Facebook, Twitter, YouTube i Microsoft. Stało się to pod presją komisji i organizacji pozarządowych, od dawna przekonujących, że najwięksi gracze internetowi powinni wziąć na siebie większą odpowiedzialność za rasistowskie i ksenofobiczne komentarze, nie mówiąc już o wpisach nawołujących do stosowania przemocy.
Zgodnie z podpisanym dokumentem platformy społecznościowe zobowiązały się weryfikować zawiadomienia dotyczące nielegalnych treści i usuwać je w ciągu 24 godzin. Obiecały także, że opracują regulaminy, które będą wyraźnie zabraniały rozpowszechniania na ich stronach mowy nienawiści, a także wprowadzą przejrzyste zasady analizy zgłoszeń o naruszeniach (również pod kątem zgodności z przepisami krajowymi).
– Nietrudno podpisać taki dokument i twierdzić potem, że walczy się z nienawistnymi wpisami w sieci. A specjalne narzędzie informatyczne da już konkretne możliwości sprawdzenia tego, jak przedsiębiorstwa internetowe realizują swoje zobowiązania w praktyce – podkreśla Dominika Bychawska-Siniarska, prawniczka w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Zastrzega jednocześnie, że platformy online muszą zadbać o to, aby w walce z internetowym hejtem nie narazić się na zarzut ograniczenia wolności wypowiedzi. – Dlatego ich działania muszą być na tyle transparentne, aby każdy użytkownik mógł zrozumieć, dlaczego takie, a nie inne treści zostały usunięte – dodaje ekspertka.
W ubiegłym tygodniu komisarz do spraw sprawiedliwości Věra Jourová podczas wizyty w Berlinie stwierdziła, że UE przy współpracy z firmami internetowymi musi zapobiegać sytuacjom, w których nienawistne wypowiedzi prowadzą do poważnych przestępstw, jak to miało miejsce w przypadku zabójstwa brytyjskiej parlamentarzystki Jo Cox. – Jeśli obecne podejście się nie sprawdzi, nie zawaham się zbadać z komisarzami, czy samoregulacja to aby najlepszy sposób na rozwiązanie problemu mowy nienawiści – zaznaczyła Jourová. Wobec ogromnej skali antyimigranckiego hejtu i ekstremistycznej propagandy niemiecki minister sprawiedliwości Heiko Maas zapowiedział też, że jeśli Facebook i inne media społecznościowe nie potraktują poważnie tego problemu, rząd w Berlinie podejmie przeciwko nim odpowiednie kroki prawne.
Kampania przeciwko mowie nienawiści w sieci to już kolejny front unijnej walki z amerykańskimi korporacjami technologicznymi. Tylko w ciągu ostatnich kilku tygodni KE przedstawiła propozycje regulacji, które zwiększą odpowiedzialność platform internetowych za treści wrzucane przez użytkowników, a także nakazała Apple’owi zapłacić Irlandii 13 mld euro zaległych podatków.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama