W realnym świecie nie ma superbohaterów, tajnych stowarzyszeń, syndykatów. Są lepiej bądź gorzej rządzone państwa wraz ze swoimi mechanizmami. A wszelkich napraw dokonuje się zgodnie z instrukcją obsługi, którą jest konstytucja.
Batman ma już 77 lat. Po raz pierwszy wielbiciele komiksu mogli go poznać w 1939 r. za sprawą majowego wydania czasopisma „Detective Comics”. Człowiek nietoperz bez trudu zawojował serca czytelników z powodów oczywistych. Jak świat światem, obywatele stosowali do państwa i jego organów zasadę ograniczonego zaufania. Wszelkie niepopularne decyzje, wszelkie podejrzenia nadużyć, wszelkie niekorzystne wyroki natychmiast przywodziły na myśl ułomność natury ludzkiej, która nie jest w stanie oprzeć się żądzy władzy, sile politycznego nacisku czy mocy pieniądza.
Odczuciom tym towarzyszyła niewiara w moc jednostki, w obliczu konfrontacji ze strukturą od niej potężniejszą. Kultura popularna zawsze potrzebowała kogoś, kto podjąłby walkę w jej imieniu. W XX w. antycznych herosów i chrześcijańskich świętych zastąpili w roli obrońców uciśnionych kreskówkowi superbohaterowie.
Pora zejść na ziemię. Nie tylko warto, ale wręcz należy przypomnieć, że Batman, wraz z rzeszą swych komiksowych przyjaciół, jest postacią fikcyjną, stworzoną jedynie dla rozrywki. Nie istnieje Gotham City ani Trybunał Sów – tajne stowarzyszenie najbardziej wpływowych rodzin, które od dziesięcioleci zakulisowo rządzi miastem, a niepokornych usuwa przy pomocy bezwzględnej kasty zabójców zwanych Szponami. Warto w końcu dopuścić do siebie fakt, że wszelkich trudności nie rozwiązuje się z użyciem batmobilu, batrangów, batboli i innego ustrojstwa, których obsługa pozostawała i pozostaje zagadką dla zwykłych śmiertelników.
Skoro nie ma i nigdy nie było Gotham City, Batmana, Jokera itd., to co jest? Otóż jest lepiej bądź gorzej rządzone państwo wraz ze swymi mechanizmami, które niczym w automacie mogą działać mniej lub bardziej wydajnie. Kiedy jakieś części tej złożonej maszynerii okażą się nadwyrężone bądź wręcz zużyte, trzeba je poddać konserwacji, a gdy to nie pomoże, wymienić. Proces naprawczy wykonuje się oczywiście zgodnie z instrukcją obsługi. W naszym przypadku jest nią konstytucja.
Jakie powody sprawiają, że „maszyna” działa w sposób wadliwy? Zwyczajnie: zużycie „sprzętu”, „usterka mechaniczna” lub „błąd ludzki”. Co zrobić, by było lepiej? Przede wszystkim wezwać fachowca i posłuchać, co ma do powiedzenia. Zabiegi polegające na domorosłym gmeraniu w skomplikowanym mechanizmie bądź – jeszcze gorzej – zwalanie winy na syndykaty, superzłoczyńców itd., którym może dać radę jedynie superbohater, budzi przerażenie. W tak poważnej sprawie nie wolno mieszać fikcji z rzeczywistością. Pora się obudzić.