Spór o ustawę hazardową wcale się nie kończy. Przedsiębiorcy zapowiadają, że jeśli nowelizacja wejdzie w życie w proponowanym brzmieniu, sprawie znów będzie musiał się przyjrzeć Trybunał Sprawiedliwości UE
Raptem kilka miesięcy temu producenci i operatorzy automatów do gier cieszyli się, że PiS planuje zmienić przepisy dotyczące hazardu. Radość się skończyła, gdy resort finansów opublikował projekt.
– Chcą nas dorżnąć – twierdzi przedstawiciel jednej z firm. A oficjalne stanowisko reprezentującej znaczą część branży Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych jest niewiele łagodniejsze.
– Chcemy płacić podatki w Polsce, zapewniać miejsca pracy i pozytywnie wpływać na rozwój gospodarczy kraju - deklaruje prezes izby Stanisław Matuszewski. Ale, jak dodaje, dotychczasowe działanie państwa bez wątpienia do takich efektów nie doprowadzi.
Jak to się robi w Europie / Dziennik Gazeta Prawna
Odwołania historyczne
Wzburzenie przedsiębiorców wzbudziła propozycja Ministerstwa Finansów by organizowanie gier na automatach poza kasynami zostało objęte monopolem państwowym. Monopolistą ma zostać Totalizator Sportowy. Zdaniem urzędników resortu to najlepsze rozwiązanie. Spółka ta bowiem odpowiednio zadba o interesy obywateli w zakresie ochrony ich przed uzależnieniami. Możliwość zarobku nie przesłoni decydentom tego, co jest najważniejsze: zdrowia Polaków.
Przedsiębiorcy jednak wskazują, że założenie, iż monopol państwa odniesie jakikolwiek pozytywny skutek, jest tyleż odważne, co nieuprawnione. Niektórzy wskazują tu na przykład innego z uzależnień, czyli alkoholizmu. A przecież wiadome jest, że prohibicja, która dziesiątki lat temu została wprowadzona w USA, się nie sprawdziła. Ba, odniosła odwrotny skutek od zamierzonego.
– Ci, którzy się na to powołują, nie mają elementarnej wiedzy – odpowiada ostro Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Zdaniem eksperta państwo musi reagować i podejmować wszelkie działania zmierzające do ograniczenia problemu uzależnień. A powoływanie się na przykład sprzed blisko stu lat pokazuje jedynie, że głoszącym te słowa brakuje argumentów.
Kłamliwa statystyka
IGPiOUR woli jednak nie odwoływać się do historii, lecz do sytuacji innych krajów, w których wprowadzono restrykcyjne przepisy mające na celu walkę z hazardem. Zdaniem izby wystarczy spojrzeć na państwa, w których gra na automatach jest objęta monopolem państwa, i te, w których przepisy są liberalne – i wszystko będzie jasne. W nadesłanej nam informacji prasowej czytamy, że w Danii, która ma zdaniem biznesu wzorową legislację w zakresie hazardu, odsetek graczy mających problem zdrowotny wynosi zaledwie 0,5 proc. ogółu obywateli. W Finlandii – gdzie państwo jest monopolistą – w ciągu ostatniego roku hazard uprawiało zaś aż 78 proc. obywateli. Porównanie to zostało w nadesłanej nam informacji wyróżnione czerwoną czcionką.
Tyle że – na co zwracają uwagę niektórzy eksperci – przedstawiciele biznesu dopuszczają się poważnego nadużycia. Porównują bowiem ze sobą liczby nieporównywalne. W jednym przypadku chodzi bowiem o osoby uzależnione, a w drugim jedynie o te, które choćby raz założyły się z kolegą o wynik meczu piłkarskiego.
Spotkanie w trybunale
Najważniejszy wątek to jednak ten stricte prawny. Ze słów reprezentującego izbę radcy prawnego dr. Marcina Górskiego można bowiem jasno wywnioskować, że jeśli władza uchwali ustawę przewidującą monopol, przedsiębiorcy będą skarżyli te przepisy do Trybunału Sprawiedliwości UE.
– Monopole są dopuszczalne tylko wyjątkowo: kiedy są skutecznym środkiem pozwalającym na ograniczenie dostępności hazardu i tym samym skali uzależnień – wskazuje dr Górski. A, jak dalej tłumaczy, z badań naukowych wcale nie wynika, by wprowadzenie monopolu wpływało na ograniczenie uzależnień.
– Według projektu monopol będzie dysponował 60 tysiącami automatów ulokowanymi w punktach po co najmniej trzy takie urządzenia. W praktyce oznacza to, że automaty będą dostępne na każdym rogu ulicy i na każdej stacji benzynowej – twierdzi dr Górski. To jego zdaniem spowoduje, że nie będzie mogło być mowy o ograniczeniu dostępności do hazardu przez obywateli. Chodzi jedynie o realizację celu fiskalnego. W efekcie zaś objęcie państwowym monopolem tej branży będzie sprzeczne z prawem UE, skoro nie zrealizuje celu ważniejszego od swobody gospodarczej w postaci ochrony ludzi przed uzależnieniami.
Poseł Janusz Cichoń (PO), były wiceminister finansów, także krytykuje rząd PiS za chęć objęcia monopolem gier na automatach poza kasynami. Co jednak istotne, czyni to z zupełnie innego powodu niż reprezentanci branży.
– Wskazanie, że to Totalizator Sportowy zorganizuje gry na automatach Polakom, to wywieszenie białej flagi. Rządzący politycy mówią wprost: nie mamy pomysłu na walkę z hazardem, więc po prostu przejmiemy zyski z niego płynące – wskazuje minister Cichoń. Jego zdaniem zaś rząd powinien kontynuować prace poprzedników, czyli ograniczać możliwości uprawiania hazardu przez obywateli – niezależnie od tego, czy robią to w lokalu należącym do prywatnego właściciela, czy pod państwowym dachem.
– Prawdą jest, że nie udało nam się uporać z szarą strefą występującą w hazardzie, gdy byliśmy u władzy. Ale czy w takim razie wyjściem jest jej legalizacja, tyle że pod państwową banderą? Raczej nie – podnosi Janusz Cichoń.
Jak więc widać, rząd za swoje pomysły zbiera cięgi z obu stron: przedsiębiorcy twierdzą, że jest zbyt restrykcyjny. Opozycja zaś, że nazbyt liberalny.
Dotychczasowe wątpliwości
Przypomnijmy, że projekt nowelizacji ustawy o grach hazardowych budzi ogromne wątpliwości już od dnia jego opublikowania; nawet w ramach rządu prezentowane były do niedawna dwa konkurencyjne pomysły. Swój projekt, znacznie liberalniejszy, zgłosił bowiem także Jarosław Gowin. Nie uzyskał on jednak poparcia w rządzie.
Zgłaszano również zastrzeżenia natury konstytucyjnej do rządowego pomysłu stworzenia rejestru stron niedozwolonych. Rozwiązanie to miało polegać na tym, że wszystkie domeny internetowe, na których wymieniane są nazwy nielegalnie oferujących gry hazardowe w Polsce przedsiębiorców, mogłyby być zablokowane na polecenie ministra finansów. Zgodnie z pierwotną wersją projektu od takiej decyzji nie przysługiwała skarga do sądu. Po reakcji DGP oraz Fundacji Panoptykon resort finansów wprowadził do projektu przepis wskazujący, że od decyzji o wpisaniu do rejestru przysługiwać będzie odwołanie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.