Regulacje dotyczące tak zwanej sukcesji firm rodzinnych to jedno z największych zaniedbań kilku ostatnich rządów. Efekt? Prowadzący działalność umiera, a najbliżsi mogą przejąć nad nią kontrolę dopiero po wielu miesiącach walki. A biznes, nad którym nikt nie sprawuje opieki, często obumiera i gdy już uda się najbliższym dopełnić wszystkie formalności, okazuje się, że firma znajduje się w rozsypce.
Przedłożone właśnie rządowi przez ministra Mateusza Morawieckiego założenia nowej ustawy mają rozwiązać palący problem. Obecnie niestety zmaga się z nim blisko 100 osób (rodzin) miesięcznie. I - jak wskazuje Ministerstwo Rozwoju - liczba ta będzie się zwiększała. Powód? Grupa przedsiębiorców wpisanych do CEIDG (tych obejmie zmiana; z sytuacją w spółkach wpisanych do KRS po zgonie głównego udziałowca/akcjonariusza nie ma większego problemu), którzy zaczęli swoją aktywność gospodarczą na przełomie lat 90. XX wieku, po przełomie ustrojowym, wchodzi bowiem w wiek, w którym znacząco wzrasta statystyczne ryzyko zgonu albo ciężkich chorób (w CEIDG jest wpisanych ponad 80 tys. osób, które ukończyły 65 rok życia).
"Istnieje zatem potrzeba wprowadzenia ułatwień dla spadkobierców, ewentualnie – osób trzecich, w przejęciu przedsiębiorstwa i zapewnieniu ciągłości jego funkcjonowania po śmierci przedsiębiorcy. Zmiany powinny zmierzać również do wzmocnienia ochrony praw osób trzecich związanych z prowadzeniem przedsiębiorstwa, w tym przede wszystkim pracowników, kooperantów i kontrahentów - negatywne skutki zgonu przedsiębiorcy bezpośrednio dotyczą także ich" - wskazuje w uzasadnieniu resort rozwoju.
Sam pomysł rozwiązania problemu nie jest jednak nowy. Mówiło się o nim już kilka miesięcy temu. Teraz jednak znamy już pierwsze szczegóły planu.
Po pierwsze, resort rozwoju chce umożliwić czasowe posługiwanie się w obrocie gospodarczym i kontaktach z urzędami numerami NIP i REGON oraz z innych rejestrów zmarłego przedsiębiorcy. Powód jest prozaiczny: chodzi o to, aby najbliżsi bezpośrednio po przejęciu biznesu mogli się skupić na odnalezieniu się w jego prowadzeniu, a nie rozpoczynali działalność od licznych formalności.
Po drugie, w przepisach pojawi się możliwość ustanawiania przez przedsiębiorców wpisanych do CEIDG swoich przedstawicieli, którzy zajmą się biznesem po śmierci właściciela. Chodzi o to, aby nie występowały powszechne obecnie przypadki, że działalność obumiera wraz ze zgonem osoby wpisanej do ewidencji i może być prowadzona dopiero, gdy zakończy się postępowanie spadkowe. Mówiąc prościej: resort rozwoju chce, aby np. mąż mógł jeszcze za życia upoważnić żonę do prowadzenia spraw firmy po jego ewentualnej śmierci – i to niezależnie od toczącego się postępowania spadkowego.
Spadkobiercy, a w wyjątkowych przypadkach sąd, będą mogli z kolei powierzyć do czasu zakończenia formalności spadkowych jednej osobie prowadzenie spraw przedsiębiorstwa. Taki prokurent będzie mógł między innymi:
a) dokonywać czynności związanych z przedsiębiorstwem w zakresie czynności zwykłego zarządu (a w zakresie przekraczającym taki zarząd - po uzyskaniu zgody sądu),
b) wykonywać czynności prawne i faktyczne z zakresu prawa pracy,
c) zawierać, wykonywać i rozwiązywać umowy, w tym także umowy zawarte przed śmiercią przedsiębiorcy (np. umowy kredytu, leasingu itp.),
d) regulować zobowiązania prywatnoprawne i publicznoprawne związane z działalnością przedsiębiorstwa,
e) reprezentować spadkobierców w postępowaniach sądowych, administracyjnych, administracyjnosądowych i podatkowych oraz przed sądem polubownym w sprawach dotyczących przedsiębiorstwa,
f) dysponować rachunkiem bankowym przedsiębiorcy wykorzystywanym przy prowadzeniu przedsiębiorstwa.
Przedstawiciele małego biznesu zachwalają pomysł powstały w resorcie rozwoju. Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak deklaruje, że aż dziw bierze, iż tak istotna kwestia dla sektora MSP przez tyle lat nie mogła doczekać się rozwiązania.
- Jeśli ministerstwu uda się spowodować, że firmy nie będą umierały wraz z ich właścicielami, będzie to jego wielki sukces – twierdzi prezes ZPP.