Kolejne doniesienia naukowców, że cukier uzależnia mocniej niż kokaina, pokazują nam jasno jeszcze jednego wroga, którego trzeba zniszczyć. I od razu przychodzą do głowy najlepsze rozwiązania, od lat praktykowane w walce z narkotykami. Zabronić i karać! Za produkowanie, kupowanie, posiadanie i używanie - pisze filozof Krzysztof Pawłowski.

Zważywszy na rozpowszechnienie cukru we współczesnym świecie, mogą z tym być pewne kłopoty, ale damy radę. Ostatnio próbuje się wprowadzać do prawnego obiegu narkotyki, są tacy co proponują, aby wolno było posiadać np. marihuanę. Nie tylko na potrzeby lecznicze, lecz nawet na własny użytek. Wiadomo, że potem pojawią się żądania, aby dopuszczalne były małe ilości. A efekt będzie taki, że trawkę będzie można normalnie kupić.
W przypadku cukru idziemy więc w drugą stronę. Trzeba zacząć od zakazu produkcji. Potem zakaz handlowania, aby stopniowo doprowadzić do określenia dozwolonej ilości, którą można posiadać. Ostatecznie uda się nam skończyć na karaniu za posiadanie choćby szczypty.
Oczywiście wszyscy wiemy, że uzależnienie to choroba. Dlatego samo picie słodzonej kawy nie powinno być nigdy karane. Ale przecież skądś się będzie ten cukier w filiżance uzależnionej osoby brał! I tego nie będzie można ot tak sobie tolerować.
Zważywszy powszechność konsumpcji cukru, już po zdelegalizowaniu produkcji, warto zacząć od niekarania za posiadanie 39 kilogramów na osobę. To obecne roczne spożycie w Polsce cukru na mieszkańca. W ciągu 5 lat ta masa powinna jednak zostać ograniczona do pół kilograma. Potem w ciągu dwóch lat należy ją zmniejszyć do 50 gramów, czyli 10 saszetek 5-gramowych. W następnym rok posiadanie cukru ostatecznie trzeba zdelegalizować. 7 lat naprawdę powinno wystarczyć na oduczenie się słodzenia.
Rzecz jasna pojawią się głosy nieodpowiedzialnych osób, domagające się, aby osoby chore miały prawo do posiadania cukru w ilościach uzasadnionych medycznie, aby móc ratować życie i zdrowie, na przykład w przypadku hipoglikemii. Hipoglikemia to rzeczywisty problem. Objawia się uczuciem głodu, trudności z kojarzeniem i myśleniem, nudnościami i wymiotami, zaburzeniami orientacji, mowy, koordynacji ruchowej i pamięci, śpiączką i może nawet zakończyć się śmiercią.
No cóż, trzeba powiedzieć sobie jasno, że każde prawo pociąga za sobą jakieś niepożądane skutki uboczne i prawodawca jest tego świadomy. Trzeba też mieć nadzieję, że przemysł farmaceutyczny jednak coś wymyśli. To będzie tylko kwestia czasu. I pieniędzy. Może to się oczywiście wiązać się z ofiarami, nawet śmiertelnymi, ale jestem gotów je zaakceptować. Nie mam hipoglikemii.
Jest jeszcze jeden argument, ostatecznie przemawiający za taką dobrą zmianą w prawie. Coś trzeba będzie zrobić z tymi setkami ton cukru, który już jest wyprodukowany, a którego nie będzie można już sprzedać. Wrzucenie go do wody nie będzie wchodziło w rachubę z powodów oczywistych. Uzależnieni mogą użyć takiej wody do produkcji herbaty z cytryną i cukrem. Nie o to nam przecież chodzi. Nie po to walczymy z uzależnieniem, aby je pośrednio promować.
Ten cukier trzeba będzie przetworzyć na jakiś inny produkt. Najlepiej na wódkę. Ta jako produkt zdrowy, rentowny i pożywny tradycyjnie cieszy się ogromną sympatią ustawodawcy.