To już przestaje być prawna abstrakcja. Za chwilę każdy Polak będzie mógł na własnej skórze odczuć istnienie dwóch porządków prawnych – wynikającego z orzeczeń trybunału i alternatywnego, kreowanego przez rząd.
Polecany produkt: Rewolucja w wypowiedzeniach umów o pracę>>>
Problemów nie będą sprawiać orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego uznające przepisy za zgodne z konstytucją, inne będą potencjalnym źródłem konfliktu między administracją a sądami. To może oznaczać poważne konsekwencje dla każdego z nas.
Mechanizm konfliktu może wyglądać tak: Trybunał Konstytucyjny uchyla dany przepis. Na tej podstawie obywatel zgłasza się ze sprawą do urzędu, ale urząd nie uznaje orzeczenia TK, zasłaniając się tym, że zostało podjęte niezgodnie z tzw. ustawą naprawczą PiS.
– Nawet gdyby administracja została zmuszona stosować prawo zakwestionowane przez trybunał, to pamiętajmy, że ludzie mogą odwoływać się do sądów i w konsekwencji to one będą decydowały o kształcie norm w konkretnych sprawach – mówi były prezes trybunału Jerzy Stępień. Tyle że urząd może zakwestionować wyrok sądu w konkretnej sprawie, powtarzając, że uchylony przepis nie utracił mocy, i odmówić jego wykonania. Czyli na niższym szczeblu powtórzyć sytuację, jaką mamy między trybunałem a rządem. Obywatel może odwołać się ponownie do sądu, tyle że urząd znów nie uzna orzeczenia. W związku z tym obywatel może krążyć od Annasza do Kajfasza, mając za sobą sąd, ale nie mogąc załatwić sprawy.
Skomplikowane? Warto przypomnieć, że mamy administrację rządową i samorządową. Rządowa będzie reagowała na polecenia z Alej Ujazdowskich, a samorządowa – lokalnych włodarzy. Część z nich może podzielać zdanie rządu, podczas gdy pozostali będą trzymać stronę trybunału. Taki ping-pong zaczyna się już teraz, a będzie narastał, w miarę jak trybunał będzie wydawał orzeczenia, których nie uznaje rząd.
Prawo jazdy i zbyt długi areszt. Pierwszymi ofiarami istnienia dwóch alternatywnych porządków prawnych mogą stać się kierowcy. W TK czeka na rozpatrzenie wniosek rzecznika praw obywatelskich, który zaskarżył przepis pozwalający policji zabierać kierowcom prawo jazdy za przekroczenie w obszarze zabudowanym dozwolonej prędkości o 50 km/h. Jeżeli sędziowie podzielą wątpliwości RPO i przepis uchylą, zacznie się prawdziwy galimatias. Osoby, którym prawo jazdy odebrano, zapewne będą ubiegać się o zwrot.
– Bardzo prawdopodobny jest jednak taki scenariusz, że policja nie uzna orzeczenia TK i twierdząc, że nadal istnieje podstawa prawna do odbierania kierowcom uprawnień, odmówi prośbom o zwrot – zauważa Waldemar Żurek, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa. Te obawy nie są pozbawione podstaw, jeżeli weźmie się pod uwagę uprawnienia wobec policji, jakie przysługują ministrowi spraw wewnętrznych i administracji. Co więc pozostanie kierowcy, który spotka się z odmową ze strony policji? – Może oczywiście szukać pomocy w sądzie administracyjnym. A biorąc pod uwagę wczorajszą uchwałę kolegium Naczelnego Sądu Administracyjnego, z dużym prawdopodobieństwem można uznać, że sędziowie, rozstrzygając konkretne spory, będą brać pod uwagę orzecznictwo TK – przypuszcza sędzia Żurek. Tyle że może się zdarzyć, że i orzeczenia sądów zapadające w konkretnych sprawach policja będzie uznawać za niewiążące.
– W takim przypadku może się to skończyć np. zasądzeniem od Skarbu Państwa odszkodowania na rzecz obywatela, który nie może odzyskać uprawnień odebranych mu na podstawie przepisu uznanego za niezgodny z konstytucją. Takie roszczenie do państwa będzie zapewne przysługiwało np. zawodowym kierowcom, którzy na czas odebrania im prawa jazdy nie będą mogli wykonywać swojej pracy – tłumaczy Waldemar Żurek.
Ale i tutaj obywatel może spotkać się z odmową ze strony państwa. Jest bowiem bardzo prawdopodobne, że minister skarbu państwa uzna, iż nie było żadnych podstaw do zasądzenia odszkodowania. – W takiej sytuacji obywatel może zawsze skierować sprawę do komornika sądowego – radzi sędzia Żurek. A jak zapewnia dr Jarosław Świeczkowski, komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym w Wejherowie, egzekucja w takim przypadku zostanie wszczęta bez żadnego problemu. – Komornik nie może przecież oceniać orzeczeń sądowych pod kątem ich zgodności z obowiązującym prawem. Nie istnieje żaden przepis, który by mu na to pozwalał. Komornik może jedynie sprawdzić, czy wszystko jest w porządku z wyrokiem pod względem formalnym, a więc czy np. nie brakuje klauzuli wykonalności. Jeżeli jednak wszystko jest w porządku, to nie pozostaje nic innego, jak po prostu wszcząć postępowanie egzekucyjne – tłumaczy dr Świeczkowski.
To dobra informacja nie tylko dla kierowców. Jeszcze bowiem co najmniej jedna sprawa, która oczekuje na rozpatrzenie przez TK, może się zakończyć lawiną pozwów o odszkodowanie od Skarbu Państwa. Chodzi o kolejny wniosek rzecznika praw obywatelskich dotyczący tym razem przepisów o tymczasowym aresztowaniu. Zdaniem dr. Adama Bodnara są one niezgodne z konstytucją, m.in. dlatego że nie ma w nich mowy o tym, ile czasu może trwać maksymalnie areszt tymczasowy. Jeśli TK uzna je za niekonstytucyjne, aresztowanym będzie przysługiwać prawo do odszkodowania, którego odmówi rząd. Scenariusz będzie analogiczny.
Nastręczyć problemów może w przyszłości również tzw. mała ustawa medialna. Jej przepisy skróciły kadencję poprzednich władz, m.in. TVP i Polskiego Radia. To z kolei pozwoliło obecnym rządzącym wybrać nowe władze. Podstawa prawna, która to umożliwiła, została jednak zaskarżona do TK. Nietrudno sobie wyobrazić, że obecne władze, nawet gdyby trybunał uznał przepisy za niezgodne z konstytucją, nie będą chciały ustąpić. A to rodzi ryzyko np. dla firm, które współpracują z TVP i PR.
– W takim przypadku sąd rejestrowy będzie miał dylemat, czy z urzędu nie wykreślić z Krajowego Rejestru Sądowego obecnych władz, skoro odpadła podstawa prawna ich wpisania – zauważa Bartłomiej Przymusiński, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Może się więc okazać, że umowy, jakie zawarły poszczególne firmy z mediami narodowymi, są nieważne, gdyż zostały podpisane przez osoby niemające do tego żadnego upoważnienia.
Prawo wyborcze. Jedno z pierwszych orzeczeń TK wydanych po wyroku w sprawie tzw. ustawy naprawczej PiS dotyczyło kodeksu wyborczego i ustalania granic okręgów wyborczych. Trybunał uchylił obowiązujące przepisy i przyznał gminom prawo odwołania do sądów administracyjnych, jeśli nie zgadzają się ze zmianami w okręgach wprowadzonymi przez komisarza wyborczego. Jak podkreślał TK, ta sprawa odnosi się bezpośrednio do konstytucyjnego prawa wyborczego. „Sposób wydzielania okręgów może deformować zasadę równości odnoszoną do rywalizujących kandydatów” – brzmi fragment orzeczenia. Chodzi m.in. o ochronę przed manipulowaniem granicami okręgów w celu uzyskania pożądanego wyniku wyborów. Tyle że aby orzeczenie wdrożyć, powinna zostać zmieniona ustawa. – Ustawodawca powinien wykonać orzeczenie trybunału i wprowadzić przepisy dające możliwość odwołania do sądu, ale nawet gdyby tego nie zrobił, to z tekstu orzeczenia wiemy, że taki tryb odwoławczy jest niezbędny. I gdyby strona zaskarżyła nawet bez nowej podstawy prawnej decyzję do sądu, to moim zdaniem sąd ją rozpozna – uważa Jerzy Stępień. Faktycznie jednak dopóki prawo nie zostanie zmienione, część sądów może wcale nie kwapić się do tego rodzaju interpretacji prawa.
Ustawa o ziemi. Prezydent Andrzej Duda podpisał ostatnio ustawę o obrocie ziemią rolną, która w znaczący sposób ogranicza możliwość obrotu ziemią rolną i z wyjątkami zamraża możliwość jej sprzedaży z państwowych zasobów na pięć lat. Nabywcami ziemi rolnej oprócz rolników i osób im bliskich będą mogły być za to Kościoły i związki wyznaniowe. Do jej zaskarżenia szykuje się PSL, mówi o tym też PO. Gdyby do tego doszło i TK uchyliłby pięcioletni zakaz sprzedaży ziemi z zasobów ANR, mógłby powstać klincz. Rolnicy z prawem pierwokupu chcieliby wykupić dzierżawioną ziemię, a agencja nie przeprowadzałaby transakcji, powołując się na ustawę.
Ustawa o służbie cywilnej. Nowelizacja ustawy o służbie cywilnej z grudnia 2015 r. zlikwidowała konkursy na stanowiska dyrektorskie i zastąpiła je powołaniami. Jeśli TK orzeknie, że te przepisy są niezgodne z konstytucją, a wielu konstytucjonalistów nie ma wątpliwości, że tak właśnie jest, to rząd może rozstrzygnięcia sądów bojkotować. – Jeśli ewentualny wyrok o niekonstytucyjności noweli o służbie cywilnej nie zostanie opublikowany, to dyrektorzy w dalszym ciągu będą powoływani i odwoływani na dotychczasowych zasadach – twierdzi prof. Bogumił Szmulik, konstytucjonalista z UKSW. Jego zdaniem w tym przypadku i tak TK musi określić termin na naprawienie tych przepisów. – Z kolei dyrektorzy, którzy wskutek tych zmian zostali odwołani i zwolnieni, nawet mimo niekonstytucyjności rozwiązań mieliby małe szanse na powrót do pracy – uważa dr Stefan Płażek z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Groźba, że wojna o trybunał będzie przenosiła się na niższe piętra państwa, jest realna, a zakończyć może ją prawdziwe, nie zaś udawane porozumienie polityczne w sprawie trybunału.
– Istnieje niebezpieczeństwo dualizmu prawnego, ale tym większa szkoda, że Sąd Najwyższy przyjął ostatnią uchwałę. To my jesteśmy w prawie. Niedługo powinna zostać przedstawiona propozycja ustawy, która pozwoli zażegnać niebezpieczeństwo i rozwiązać spór – zapewnia poseł PiS Michał Wójcik.