Choć sprzedaż żywych karpi nie jest w Polsce prawnie zakazana, to z obowiązujących przepisów można wydedukować, że jest ona niedopuszczalna. Adwokatka Karolina Kuszlewicz specjalizująca się w prawie ochrony zwierząt i przyrody przekonuje, żeby każde podejrzenie popełnienia przestępstwa znęcania się nad rybami, zgłaszać policji i być w tym zakresie konsekwentnym. To jedyna szansa na zmianę powszechnych praktyk i ukaranie sprawców.

Jak tłumaczy adwokatka, edukatorka i wykładowczyni Karolina Kuszlewicz, literalnego zakazu sprzedaży żywych karpi w Polsce nie ma. Natomiast istnieje szereg przepisów, które mówią o tym jak nie wolno postępować i które zachowania wobec ryb traktowane są jak przestępstwo. - Kiedy weźmiemy pod uwagę sumę tych zachowań, to z tego wyjdzie nam wniosek, że nie da się sprzedawać żywych karpi bez łamania prawa. Z tego powodu uważam, że taka ich sprzedaż jest niedopuszczalna - wyjaśnia.

Sprzedaż żywych karpi to przestępstwo

Rozmówczyni wskazuje, że trzeba rozróżnić prawną różnicę między zakazem a niedopuszczalnością. - Zakazy muszą być literalnie wskazane w przepisach prawa. Natomiast niedopuszczalność może wynikać z interpretacji czy sumy przepisów, a nie musi być wprost wskazana. Z tą drugą sytuacją mamy właśnie do czynienia jeśli chodzi o sprzedaż karpi.

Zarówno sprzedaż żywych karpi, jak i pozbawianie ich życia w domach jest w interpretacji Karoliny Kuszlewicz przestępstwem. - Kiedy weźmiemy pod uwagę cały cykl sprzedażowy począwszy od targowiska do domu typowego Kowalskiego, jeśli sprzedawana jest żywa ryba, to jest równoznaczne z tym, że nastąpi popełnienie przestępstwa. Jeżeli tak jest, to znaczy, że państwo nie powinno akceptować takich praktyk.

Nieodpowiednie warunki trzymania i sposób zabijania ryb są karalne

- Ryba jeszcze w sklepie wielokrotnie jest trzymana bez wody, na przykład podczas ważenia. Rzuca się ją na wagę jak kawałek nieżywego zwierzęcia, a przecież to żywa istota. Dochodzi więc do trzymania zwierzęcia w niewłaściwych warunkach. Niejednokrotnie widzimy także ryby umieszczone w nieodpowiednich, zbyt małych zbiornikach, gdzie zwierzęta leżą na płasko, bez wody, jedne na drugich, poranione i stłoczone. Albo trzymane są w wiadrach z minimalną ilością wody, na pół zgięte. Ustawa o ochronie zwierząt wyraźnie mówi, że zmuszanie zwierzęcia do trwania w nienaturalnych warunkach jest karalne - wymienia Kuszlewicz.

Potem ryby sprzedawane są klientom. - Czasem wydawane są kupującym w torebkach z minimalną ilością wody, w których karpie i tak nie mogą zachować naturalnej pozycji ciała. Następnie trafiają do domów, gdzie Kowalski wsadza je do wanny, napuszczając tam chlorowanej wody. Zwierzę więc znów jest w niewłaściwych warunkach bytowania. W dalszej kolejności Kowalski tę rybę zabija. Nie jest to osoba, która w jakikolwiek sposób uprawniona jest do uboju zwierząt, nie odróżnia ona ogłuszania od zabijania. Często używa nieodpowiednich narzędzi w postaci tłuczków, noży czy butelek, nie minimalizując cierpienia zwierzęcia przez uprzednie jego ogłuszenie - wylicza rozmówczyni Dziennika Gazety Prawnej.

Karalne jest także pozbawianie karpia życia w obecności lub przy udziale dzieci. Przepisy wyraźnie mówią, że jest to zabronione.

Co na to państwo i służby?

Jak wskazuje Karolina Kuszlewicz, to co dzieje się w domach Kowalskich, to sfera prywatna, w której "państwo abdykowało." Przytacza, że zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt, kontrolę nad przestrzeganiem praw zwierząt sprawuje Inspekcja Weterynaryjna, a wszystkie tego typu przestępstwa ścigane są przez policję. - W mieszkaniach jednak nikt nie sprawdza tego, w jakich warunkach przetrzymywane i zabijane są ryby. Nie ma tutaj żadnej kontroli państwowej, ponieważ charakter tego zwyczaju powoduje, że dzieje się to na indywidualnym, prywatnym polu, za zamkniętymi drzwiami, podobnie jak sprawy rodzinne. Tymczasem jest to postępowanie z żywym zwierzęciem, które jest pod ochroną ustawową.

Widzisz karpie w złych warunkach? Tak zareaguj

Co zatem możemy zrobić, kiedy widzimy nieodpowiednie traktowanie ryb? Adwokatka przypomina, że każdy kto widzi podejrzenie popełnienia przestępstwa, ma społeczny obowiązek zareagowania. - To nie jest żadna złośliwość, donosy. To nawet nie jest nasz wybór. Kodeks postępowania karnego stanowi, że należy reagować i zgłaszać takie przypadki służbom.

Kiedy widzimy, że karpie trzymane są w złych warunkach, należy zadzwonić na policję i - jak mówi Karolina Kuszlewicz - być konsekwentnym. - Nie wypowiadajmy się w sposób opisowy, nie mówmy proszącym tonem i nie oczekujmy od osób po drugiej stronie, że czegoś się domyślą. Bardzo często ten kto dzwoni zostaje spławiony. Trzeba więc być bardzo stanowczym i wprost powiedzieć, że zgłaszamy podejrzenie popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami. Wówczas ta sprawa musi trafić do policji.

Z kolei w miejscu trzymania karpi warto zrobić zdjęcia, nagrać filmy i wszystko przekazać policji z dokładnym opisem sytuacji. - Jeżeli służby nie przyjadą na miejsce, to nie poddawajmy się. Napiszmy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, wyślijmy je wraz z zebranymi materiałami na policję lub do prokuratury, a także do organizacji ochrony zwierząt. Potem zgłaszający nie będzie już stroną w tym postępowaniu, a jego rola się kończy. To organizacja ma prawo bycia stroną w postępowaniu, może aktywnie w nim uczestniczyć i dbać o to, by sprawa została pomyślnie zakończona.

Czy czeka nas zmiana praktyk?

Jeżeli zaś policja przyjedzie na miejsce, to powinna wylegitymować osoby, które sprzedają ryby niezgodnie z prawem. - Zadbajmy o to, by tak się stało. Nawet jeśli teraz nie da się nic wskórać, to być może te osoby za dwa, trzy lata poniosą odpowiedzialność za znęcanie się nad karpiami. A to z kolei tworzy w społeczeństwie podstawy do zmiany praktyk i pokazywania, że są one nielegalne.

Ponadto prawidłowe zgłoszenie podejrzenia popełnienia przestępstwa trafia do policyjnych rejestrów i ma przełożenie na statystyki. Wiadomo wtedy, ile w sumie było podobnych zgłoszeń, z których policja wszczęła jakiś procent. Wtedy na spotkaniu z komendantem głównym policji można wskazać, że policja jest bierna w tym temacie. - Dziś nie możemy pokazać pełnej skali tego zjawiska, dlatego że większość zgłaszanych spraw jest lekceważona przez odbierających telefony. Znam mnóstwo przypadków, w których ludzie spotkali się z odpowiedzią, że policja nie jest właściwym organem w tym przypadku, choć było to niezgodne z prawdą. Małymi krokami więc możemy doprowadzić do zapewnienia lepszych warunków zwierzętom - podsumowuje Karolina Kuszlewicz.