Pytani przez nas przed kilkoma dniami samorządowcy nie mieli jeszcze pełnego rozeznania, jakie skutki przyniesie miastom i gminom najnowsza zmiana przepisów, czyli wejście w życie ustawy o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw. Ma ona zacząć obowiązywać 30 kwietnia (gdy zamykaliśmy tygodnik, nie była jeszcze podpisana przez prezydenta).
dr Maciej J. Nowak radca prawny / Dziennik Gazeta Prawna
Zresztą ze względu na wyłączenia nie dotyka ona samorządów tak bardzo, jak podmiotów prywatnych. Wydaje się jednak, że w miastach i w gminach wiejskich kłopotów z nowymi regulacjami będzie co niemiara. Przede wszystkim bardzo znacząco wzrośnie ranga Agencji Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa. To od - często subiektywnego - zdania jej prezesa w kwestii sprzedaży bądź odmowy sprzedaży gruntu zależeć będzie nie tylko rynek rolny, lecz także rozwój lokalnej gospodarki.
Wprawdzie ograniczenia w nabywaniu państwowej ziemi są dla samorządów znacznie łagodniejsze niż dla innych podmiotów, ale i do tej pory nie wszędzie współpraca gmin z ANR układała się dobrze. Problem miała choćby gmina Terespol, która chciała od ANR nabyć grunty zarówno pod strefę ekonomiczną, jak i pod budownictwo mieszkaniowe. Agencja nie chciała traktować współpracy prorozwojowo, wolała czekać na zmiany w planach i - co tu dużo mówić - możliwość sprzedaży gruntów jako inwestycyjnych po wyższej cenie. Teraz może być jeszcze trudniej.
Poza tym gminy powinny wziąć się na dobre za sporządzenie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, czyli znaleźć wreszcie na to pieniądze. Chodzi nie tylko o miejsca z zabudową przemysłową czy mieszkaniową, ale i o tereny rolne, jeżeli w dalszej przyszłości przewidywane są pod inwestycje. Powinno to zdecydowanie ułatwić lokalny obrót gruntami i tym samym przyczynić się do gospodarczego rozwoju okolicy.
Włodarze muszą się też przygotować na zwiększone naciski ze wszystkich możliwych stron – rolników, deweloperów, przedsiębiorców. By wydzielać działki do 3 tys. mkw. (bo takie nie podlegają ustawie), by wpisywać w planach czy studiach uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego inne niż rolnicze sposoby zagospodarowania, by wreszcie pomagać w nie do końca zgodnych z nowymi przepisami machinacjach mających na celu obrót ziemią mimo wprowadzonych obostrzeń.
Wreszcie, jak wieszczą specjaliści, ograniczenia w sprzedaży ziemi doprowadzą zapewne do spadku jej wartości. A to oznacza, że pod zastaw nieruchomości rolnych będzie można zaciągać mniejsze pożyczki. Dotyczyć to będzie zarówno samorządów, jak i miejscowych rolników. To zaś może spowodować - miejmy nadzieję, że przejściowe - spowolnienie rozwoju.
Już pojawiły się w mediach informacje, że np. w województwie warmińsko- mazurskim praktycznie zamarł rynek nieruchomości rolnych, mimo że ceny ziemi spadły. Spadki dotyczą zarówno niewielkich, jak i dużych obszarów gruntów.
Z kolei tam, gdzie działki inwestycyjne już są, może się okazać, że ich ceny będą rosły – tym samym mogą wzrastać ceny mieszkać, które okażą się jeszcze bardziej niedostępne niż do tej pory.
Warto więc zawczasu się zastanowić, jak sobie z tymi wyzwaniami poradzić. Zwłaszcza w niewielkich wiejskich gminach, które i tak ledwo wiążą koniec z końcem.
59,8 proc. taką część powierzchni Polski stanowią użytki rolne

Pełny tekst z "Tygodnika" na eDGP