Jacek Gęsiak, prezes SO w Katowicach, który zwolnił asystentkę, gdy była na zwolnieniu, powinien stanąć przed sądem dyscyplinarnym.
Tak uznał resort sprawiedliwości. Minister sprawiedliwości w dniu 24 marca 2016 r. złożył wniosek do rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych o podjęcie czynności dyscyplinarnych wobec sędziego Sądu Okręgowego w Katowicach, pełniącego funkcję prezesa Sądu Okręgowego w Katowicach, w związku z podejrzeniem popełnienia przewinienia służbowego. – Nie wierzyłam, że ktoś się za mną ujmie. Myślałam, że sędziemu w Polsce wolno wszystko i wszystko ujdzie mu na sucho – komentuje Anna Pawłowska, asystentka sędziego. A Edyta Odyjas, przewodnicząca Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa, która przez dwa lata wspierała koleżankę w jej walce o sprawiedliwość w wymiarze sprawiedliwości, dodaje, że nie miała wielkich złudzeń co do efektów. – Jestem zadowolona. Decyzja ministra sprawiedliwości będzie, mam nadzieję, sygnałem dla tych sędziów, którzy uważali urzędników sądowych za gorszych – mówi Odyjas.
Chodzi o opisywaną w DGP sprawę Anny Pawłowskiej („Złe pochodzenie. Nepotyzm toczy środowisko prawników” z 19 lipca 2015 r. oraz „Rozwalić sądowy układ zamknięty” z 26 lutego 2016 r.). W „Złym pochodzeniu” pisałam: „Anna ma 33 lata, pochodzenie robotnicze – co jej zdaniem jest niezwykle istotne. Mimo że dziś nikt nie każe wypełniać rubryki o pochodzeniu przy przyjęciu do pracy, to i tak wszyscy wiedzą, kto z jakiego jest domu. Zwłaszcza w takim środowisku jak prawnicze. Od ponad ośmiu lat jest asystentem sędziego, co uznaje za porażkę, bo koledzy z grupy aplikacyjnej od dawna orzekają. W dodatku asystentem na wylocie, z dwoma negatywnymi ocenami pracy. Czarną owcą skonfliktowaną z przełożonymi. Za to dobrze wykształconą: studia prawnicze, aplikacja sędziowska i radcowska, studia podyplomowe, kilkadziesiąt zaliczonych szkoleń i kursów zawodowych. – Aż za dobrze, – ocenia dziś cynicznie”.