Obie panie rozmawiały wczoraj w Warszawie na spotkaniu zorganizowanym przez organizację 5zdan.pl. I co ciekawe, mimo diametralnych różnic światopoglądowych, były ze sobą całkowicie zgodne.
Naprężony sznurek
- Każda władza – tak egzekutywa, jak i judykatura - ciągnie sznurek w swoją stronę, jest tak na całym świecie. Chodzi o to, by ten sznurek był nieustannie naprężony – twierdzi prof. Łętowska. Problemem więc wcale nie jest, że w Polsce przedstawiciele poszczególnych władz się ze sobą ścierają. Kłopot w tym, w jaki sposób to robią.
- Każde nazwanie wyroku trybunału opinią czy komentarzem jest deliktem konstytucyjnym – uważa była rzecznik praw obywatelskich.
Przypomnijmy: właśnie takiej narracji używają politycy Prawa i Sprawiedliwości. Tłumaczą, że wyrok TK nie może zostać opublikowany, gdyż został wydany z naruszeniem prawa: sędziowie nie zastosowali przepisów ustawy „naprawczej” oraz orzekali w niewłaściwym, zbyt małym składzie (jako że prezes TK Andrzej Rzepliński nie dopuścił do orzekania trójki sędziów wybranych przez Sejm obecnej kadencji).
Ogromny problem i kryzys konstytucyjny dostrzega również prof. Jadwiga Staniszkis. Tyle że jej zdaniem stanowisko PiS znajduje swe socjologiczne uzasadnienie.
- W PiS deficyt zaufania jest efektem 8 lat rządów PO. Istotna jest też osobista sytuacja Jarosława Kaczyńskiego. Ważne jest to, co zdarzyło się po 10 kwietnia 200 roku, pod krzyżem. To zburzyło fundamenty współpracy, zaufania. To stworzyło ten język – wskazuje prof. Staniszkis.
Jednocześnie jednak nie szuka usprawiedliwienia dla działań partii Jarosława Kaczyńskiego.
Mówi bowiem jasno, że można dostrzec absurdalnie złą wolę w działaniach partii rządzącej.
- Koszt pokazania naszej wschodniości jest nieobliczalny. Trzeba przerwać zawłaszczanie państwa – twierdzi prof. Staniszkis.
Kompromis – ale jaki
W ostatnich dniach we wszelkich debatach politycznych tematem numer 1 jest to, jak powinien wyglądać kompromis między władzą a opozycją. W ocenie Ewy Łętowskiej publikacja orzeczenia TK nie może być jednak jego elementem.
- To nie kwestia kompromisu, lecz konstytucji – mówi wyraźnie Łętowska i dodaje, że naczelną zasadą powinien być szacunek do własnej konstytucji. Czyli najpierw ogłoszenie orzeczenia TK, a potem szukanie porozumienia, np. wokół treści nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym.
Z kolei prof. Staniszkis twierdzi, że publikację wyroku, która osłabiłaby spór i była właściwym krokiem w kierunku porozumienia, wszyscy przyjęliby z ulgą, włącznie z Jarosławem Kaczyńskim. Mógłby on bowiem wtedy powiedzieć, że premier Beata Szydło się ugięła, ale skoro tak się stało, trzeba żyć dalej.
- Tyle że jest tu także jeden warunek: ewentualnej publikacji ani opozycja, ani media nie mogłyby obwieścić jako swojego zwycięstwa. Nie mogą tego przedstawiać na zasadzie, że ktoś wygrał, a ktoś przegrał. Wygraliby wszyscy – konkluduje Staniszkis.