Wojskowy Sąd Okręgowy trzech żołnierzy skazał na kary od od dwóch lat do pół roku więzienia w zawieszeniu w stosunku do jednego uznał winę, ale odstąpił od wymierzenia kary. Zdaniem prokuratora Zbigniewa Badelskiego to błąd bo zamiarem sprawców tragedii nie była tylko demonstracja siły jak błędnie przyjął sąd pierwszej instancji. Jak argumentował - nie było zagrożenia, ani konieczności odparcia sił wroga, nie było więc uzasadnienia użycia moździerza. Ponadto prokurator pytał dlaczego już podczas strzelania zignorowano żądanie przerwania ognia, choć było wiadomo że granaty padają w obręb wsi i kontynuowano ogień aż do końca zapasu amunicji.
Adwokat Katarzyna Galicka tłumaczyła jednak, że jej klient Andrzej Osiecki w tej sprawie jest niewinny, a zawiodły środki łączności, w efekcie czego niemożliwa była weryfikacja wydanych rozkazów. Ponadto adwokat Damiana Ligockiego, Wiktor Dega wskazywał, że gdyby prokuratura prawidłowo przeprowadziła śledztwo nie doszłoby do sformułowania aktu oskarżenia. Jak dodał - nie było to zajście na poligonie a w warunkach bojowych, sytuacja była dynamiczna, a środowisko powodowało poczucie zagrożenia oraz stres, w efekcie nie było podstaw do negowania rozkazów dowódcy i czasu na refleksję. Dega argumentował też, że główne błędy w prowadzeniu postępowania dowodowego popełniono jeszcze na poziomie śledztwa w Afganistanie, czego nie da się już naprawić.
Po wygłoszeniu argumentacji przez obronę sąd wysłuchał wniosków skazanych, którzy prosili o pełne uwzględnienie apelacji obrońców i prosili o uniewinnienie.
Sądy już raz badały tę sprawę. W 2011 roku Wojskowy Sąd Okręgowy uniewinnił wszystkich 7 żołnierzy. W 2012 roku SN prawomocnie uniewinnił najwyższego rangą z podsądnych kpt. Olgierda C. oraz dwóch szeregowych. Do ponownego rozpoznania wróciła wówczas sprawa czterech członków plutonu, który został wysłany przez kpt. C. pod Nangar Khel.