Protestów wyborczych do SN zgłoszono 77. Mniejsze składy sądu rozpatrywały je już wcześniej na osobnych posiedzeniach. We wtorek Sąd Najwyższy w 16-osobowym składzie całej Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych pod kierunkiem prezes Teresy Flemming-Kuleszy zaakceptował orzeczenia składów trzyosobowych.
SN uznał, że przeprowadzone 25 października 2015 r. wybory do Sejmu i Senatu miały prawidłowy przebieg, nieliczne były przypadki naruszenia prawa. "Skarg było niewiele. Zdarzały się jednostkowe interwencje wyborców. W nielicznych protokołach z głosowania były prawidłowości, wynikające z niedostatecznej staranności komisji, błędy miały charakter formalny" - mówiła prezes Flemming-Kulesza.
Najszerzej omówiono protest zgłoszony przez jednego z wyborców (nie podano, o kogo chodzi), który zarzucał przestępstwo wyborcze komitetowi Prawo i Sprawiedliwość. Jak twierdził autor protestu, dopuszczono do głosowania na komitet partii PiS, choć utworzyła ona koalicję ze Zjednoczoną Prawicą i Solidarną Polską - a skoro tak, to należało przedłożyć PKW do rejestracji umowę koalicyjną tych ugrupowań.
SN uznał, że faktem było nieprzedłożenie PKW do rejestracji umowy koalicyjnej, a na listach wyborczych PiS byli kandydaci Polski Razem ZP i SP. "Do partii należy wybór, czy chcą utworzyć koalicję, jak i kalkulacja korzyści oraz niekorzyści, jakie płyną z takiej decyzji. W tej sytuacji SN uznał, że partie nie utworzyły koalicji, więc przepis o obowiązku rejestracji umowy nie miał do niej zastosowania" - uzasadniała sędzia Flemming-Kulesza.
SN przypomniał, że w wyborach z 2005 i 2011 r. zdarzały się sytuacje, gdy kandydaci należący do jednej partii kandydowali z list innych partii i wtedy także stwierdzano, że nie było to niezgodne z prawem wyborczym. Według SN, ani sąd, ani PKW nie mają instrumentów prawnych, by przeciwdziałać takim sytuacjom - zatem uznano, że są one dopuszczalne, a protest - bezzasadny.
"Choć karty do głosowania nie zawierały informacji o przynależności partyjnej kandydatów, to informacje takie były na obwieszczeniach wywieszonych w lokalach i w mieście - więc ostatecznie uznano, że jest to dopuszczalne, a zarzuty - niezasadne" - dodała prezes izby SN.
Z 77 protestów wyborczych zgłoszonych do SN 44 protesty pozostawiono bez dalszego biegu jako przedwczesne lub wniesione po terminie, albo bez podstawy z Kodeksu wyborczego. 27 protestów SN uznał za uzasadnione w całości lub w części.
19 z tych 27 protestów dotyczyło przypadków błędnego ustalenia wyniku głosowania w obwodowych komisjach (dotyczyło to od 1 do 77 błędnie podliczonych głosów, omyłkowo przypisanych innemu kandydatowi). Pozostałe 8 protestów SN uznał za zasadne, ale bez wpływu na ogólny wynik wyborów.
SN dodał, że zarzuty z 6 protestów (w tym zarzut dotyczący komitetu PiS) nie potwierdziły się w toku ich rozpoznania.
W ubiegłorocznych wyborach zwyciężyło PiS wprowadzając do Sejmu 235 posłów, w Senacie kandydaci PiS zdobyli 61 mandatów. PO zdobyła w Sejmie 138 posłów, do Senatu wprowadziła 34 senatorów. W Sejmie po wyborach zasiadło również 42 posłów Ruchu Kukiz'15, 28 posłów partii Nowoczesna, 16 posłów PSL i 1 poseł Mniejszości Niemieckiej. W Senacie oprócz senatorów PiS i PO, zasiadło jeszcze 4 senatorów, którzy startowali z własnych komitetów wyborczych i 1 senator PSL. (PAP)