Aby inwigilować obywateli, trzeba najpierw zagwarantować, że nie dojdzie do nadużyć – wynika z wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Máté Szabó i Beatrix Vissy do niedawana byli pracownikami węgierskiej organizacji pozarządowej działającej na rzecz demokracji i społeczeństwa obywatelskiego, która znana była z ostrej krytyki działań rządu. W 2012 r. oboje złożyli wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie uchwalonych dwa lata wcześniej przepisów wzmacniających uprawnienia służb w zakresie zwalczania terroryzmu. Obejmowały one przede wszystkim możliwość potajemnego przeszukania domu, zakładania podsłuchów, otwierania korespondencji oraz monitorowania treści komunikacji elektronicznej bez zgody osób, których te czynności dotyczą. Zgodę na podjęcie tego rodzaju działań podejmował minister sprawiedliwości, jeśli specjalna jednostka antyterrorystyczna (TEK) uznawała, że tajna inwigilacja jest konieczna dla zapewnienia bezpieczeństwa narodowego, a wymaganych informacji nie można zdobyć w żaden inny sposób. Nie przewidziano natomiast żadnego mechanizmu kontroli sądowej. Prawo nie określało także zasad pozyskiwania informacji ani nie zobowiązywało żadnego podmiotu do zniszczenia materiałów, które okazały się nie mieć znaczenia dla śledztwa.

Węgierski TK odrzucił większość zarzutów dotyczących zaskarżonych przepisów, zgadzając się jedynie z tym, że minister sprawiedliwości, wydając zgodę na prowadzenie inwigilacji, powinien uzasadnić swoją decyzję (ustawa tego nie wymagała). Co do zasady uznał jednak, że zakres zadań związanych z zagwarantowaniem bezpieczeństwa narodowego jest znacznie szerszy niż działania podejmowane w ramach śledztwa w sprawie określonych przestępstw. Podkreślił też, że kontrolę nad działalnością jednostki antyterrorystycznej sprawuje parlamentarna komisja do spraw bezpieczeństwa narodowego oraz rzecznik praw obywatelskich (m.in. poprzez żądanie dostępu do określonych informacji).
Dwójka pracowników organizacji pozarządowej złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w której dowodziła, że potencjalnie obydwoje mogliby zostać poddani nieuzasadnionej i nieproporcjonalnej ingerencji w prywatność (art. 8 konwencji). W szczególności zaś przekonywali, że przepisy przyznające służbom tak szerokie uprawnienia w zakresie inwigilacji mogą być łatwo nadużywane ze względu na brak wymogu kontroli sądowej. Zdaniem skarżących narażenie na inwigilację, bez możliwości odwołania się do sądu, naruszyło ich prawo do sądu (art. 6 ust. 1) oraz prawo do skutecznego środka odwoławczego (art. 13).

Trybunał w pierwszej kolejności zauważył, że sporne przepisy mają w rzeczywistości bezpośredni wpływ na każdego, nie tylko na członków grup podejrzanych o terroryzm. Biorąc pod uwagę, że osoba, która podejrzewa, że jest inwigilowana, nie ma możliwości zwrócenia się do sądu, ETPC przyznał, że w skarżący w istocie mają prawo twierdzić, że ich prawa mogły zostać naruszone.

Trybunał co do zasady nie zgłosił zastrzeżeń do istoty przepisów, które pozwalały na prowadzenie tajnej inwigilacji dla celów bezpieczeństwa narodowego (a konkretnie w sytuacji zagrożenia terrorystycznego oraz operacji ratowania obywateli węgierskich poza granicami). Miał natomiast wątpliwości, czy regulacje dotyczące zlecania i realizowania tego rodzaju programów, są wystarczająco precyzyjne, skuteczne i rozległe. Przepisy węgierskie pozwalają bowiem na inwigilowanie zasadniczo każdego obywatela. Władze muszą po prostu zidentyfikować osobę bądź grupę osób, które mają być szpiegowane, bez konieczności wykazania, że mają one zawiązek z zagrożeniem terrorystycznym.

Co więcej, przy ubieganiu się o zgodę ministra na prowadzenie podsłuchów, jednostka antyterrorystyczna ma jedynie obowiązek zawiadomienia go, że podjęcie tego rodzaju środków jest konieczne. Nie musi więc przedstawiać żadnych dowodów na poparcie swojego wniosku.

Kolejnym elementem, który zdaniem ETPC stwarza ryzyko nadużyć, jest okres trwania inwigilacji. Przepisy nie stwierdzają wyraźnie, czy zgoda na jej przedłużenie o 90 dni jest jednorazowa, czy też można ją ponawiać w nieskończoność. Do tego dochodzi brak jakiejkolwiek niezależnej, bezstronnej formy kontroli (zwłaszcza sądowej). W ocenie trybunału nadzór ze strony właściwego ministra nie zapewnia koniecznych gwarancji przeciwko nadużyciom. Ponadto węgierskie przepisy nie przewidywały żadnych mechanizmów dochodzenia roszczeń przez osoby, który były inwigilowane, ale o tym nie wiedziały. Zdaniem ETPC powinny zostać one zawiadomione o tym, że były obiektem czynności prowadzonych przez służby, po ich zakończeniu (pod warunkiem, że nie zagrozi to realizacji celu danej operacji).

Trybunał stwierdził ostatecznie, że rząd węgierski naruszył art. 8 konwencji. Nie dopatrzył się natomiast ograniczenia art. 13 (w odniesieniu do art. 6 uznał, że nie ma potrzeby badania tej sprawy w jego kontekście).

Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 12 stycznia 2016 r. w sprawie Szabó i Vissy przeciwko Węgrom (skarga nr 37138/14)