W przerwie posiedzenia w rozmowie z dziennikarzami minister sprawiedliwości komentował sytuację wokół Trybunału Konstytucyjnego; odniósł się też do ułaskawienia przez prezydenta Andrzeja Dudę Mariusza Kamińskiego i b. szefów CBA.
Jego zdaniem uchwała, nad którą pracuje KRS, jest następstwem uchwalenia przez parlament poprzedniej kadencji nowej ustawy o TK, która "doprowadziła do próby zawłaszczenia Trybunału przez poprzednią większość sejmową" przez wybór sędziów TK, których 9-letnie kadencje kończą się już w czasie obecnej kadencji władz.
"Nawet najwięksi krytycy podjętych dziś działań nie przeczą tego, że był to jawny zamach na konstytucję i zasady państwa prawa. Trudno się dziwić nowej większości, która jest uprawniona do wyboru tych sędziów, że usiłuje naprawić tę sytuację poprzez wybór nowych sędziów" - mówił Ziobro. Jak podkreślił, "działo się to szybko, bo było to związane z koniecznością zapewnienia stabilności Trybunałowi Konstytucyjnemu, aby kolejne miesiące nie pozostawać w sytuacji niejasności prawnej". "Wymagała od nas tego odpowiedzialność za państwo prawa" - dodał.
Pytany, czy te zastrzeżenia dotyczą tylko wyboru dwóch sędziów TK, których kadencja dobiega końca obecnie, czy też wszystkich pięciu wybranych sędziów, Ziobro odparł, że "należy być tu konsekwentnym, bo jeśli podstawa prawna pozwalająca wybrać dwóch sędziów na przyszłość jest wadliwa", to dotyczy to wszystkich pięciu wybranych sędziów. "To, można powiedzieć, owoc zatrutego drzewa" - dodał.
Zarazem Ziobro zauważył, że KRS miała krytyczny stosunek także do poprzedniej wersji ustawy o TK, podobnie jak do ustawy o ustroju sądów. Pytany, czemu więc broni uchwalonej tak szybko nowelizacji, skoro - jak mówią konstytucjonaliści - prowadzi ona do wyboru pięciu sędziów, minister wskazał, że "konstytucjonaliści to także osoby zaangażowane politycznie, mające jakiś pogląd w sprawie i związki z różnymi stronami sceny politycznej".
"Szkoda, że część z tych dzisiejszych krytyków nie protestowała wówczas, gdy ta ustawa była procedowana - choć przyznają dziś, że wiedzieli, że ta ustawa to zamach na konstytucję" - dodał Ziobro i przypomniał, że gdy uchwalano ustawę o OFE, również zajęło to ledwie 24 godziny.
"Cała opozycja, również z takimi ludźmi jak pan Petru, krzyczała głośno, że to był zamach na miliardy zaoszczędzone przez Polaków. Koalicja PO-PSL zrobiła to przecież w sposób uniemożliwiający rzetelne zaopiniowanie tego projektu. Ostatecznie TK nie dopatrzył się tutaj żadnych naruszeń i niedawno orzekł, że wszystko jest OK. Więc ja bym chciał, żeby miara była ta sama" - powiedział.
Jednocześnie minister zauważył, że tak krótki termin wyznaczony przez TK na rozpoznanie złożonych skarg na ustawę o Trybunale (3 i 9 grudnia - PAP) również jest zastanawiający - kiedy zwykle na rozprawę czeka się około półtora roku.
"Rodzi się pytanie, skąd ten szybki tryb. Strony, uczestnicy postępowania też nie będą mieli czasu zasięgnąć opinii wybitnych ekspertów - a mimo to Trybunał tak gwałtownie przyśpieszył. Rodzi się więc pytanie, czy Trybunał też nie naruszył konstytucji" - mówił Ziobro.
Jego zdaniem taka sytuacja "może zdradzać pewne subiektywne zaangażowanie w tę sprawę" prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, który w niedawnym wywiadzie telewizyjnym miał - według Ziobry - ujawnić, jaki wyrok chciałby wydać ws. konstytucyjności poszczególnych ustaw o TK, co jest niedopuszczalne m.in. z punktu widzenia orzecznictwa trybunału w Strasburgu.
"Przyjmuję ten fakt z najwyższym niepokojem, mówiłem o tym na KRS. Jaki w takim razie sens ma rozprawa, narada sędziowska? Wszystko to robi się fasadowe (...) to niszczy standardy państwa prawa. (...) Prezes Rzepliński został wybrany przez PO-PSL i widać jego zaangażowanie po jednej ze stron sporu politycznego (...), a sąd jest ponad sporem politycznym" - dodał.
W sprawie ułaskawienia Mariusza Kamińskiego Ziobro powiedział, że zrobiłby "to samo, co prezydent". "W więzieniu powinni być złodzieje, a policjanci na wolności" - dodał.
Minister podkreślił, że liczne autorytety prawne pisały, iż prezydent ma prawo wydać akt łaski na każdym etapie postępowania karnego - nawet zanim zapadnie prawomocny wyrok. "Zatem to sędziowie apelacji warszawskiej - uznając, że prezydent nie miał prawa ułaskawić - przekroczyli granice i opowiedzieli się po jednej ze stron sporu" - dodał, nawiązując do poniedziałkowej uchwały zgromadzenia sędziów apelacji warszawskiej krytykującej wypowiedź Andrzeja Dudy, że "uwolnił wymiar sprawiedliwości" od tej sprawy, stosując akt łaski przez umorzenie postępowania.
Ziobro zauważył, że zapadały już orzeczenia sądów, iż akcja CBA, za którą Kamiński został skazany, była legalna (chodzi m.in. o nieprawomocne wyroki ws. Piotra Ryby i Andrzeja K. z afery gruntowej - wyrok skazujący został niedawno uchylony, a sąd ma badać w ponownym procesie legalność akcji - PAP).
"Prezydent nie mógł nie dostrzec faktu, że pan sędzia Wojciech Łączewski i jego koledzy zostali wyznaczeni do tej sprawy w innym trybie niż zwykły, tj. ze złamaniem zasady kolejności wpływu, tylko decyzją prezesa sądu. Chcemy wiedzieć, dlatego tak się stało. Dlaczego łamać tę zasadę, zwłaszcza w takiej sprawie? To rodzi podejrzenie" - powiedział.
Minister krytykował też to, że sąd przygotowywał uzasadnienie wyroku 5 miesięcy, a Mariusz Kamiński miał 14 dni na wniesienie apelacji. "To jawne złamanie wszelkich proporcji równości broni, a sędzia Łączewski wiedział, że zbliżają się wybory, a podanie takiego uzasadnienia w takim momencie uniemożliwi Mariuszowi Kamińskiemu skuteczne odwołanie się i rozpatrzenie jego odwołania przed wyborami, tak aby mógł on pełnić wysokie funkcje, do jakich zostałby powołany - i tak on, jak i inni b. funkcjonariusze CBA mieliby ograniczony dostęp do tajnych informacji związanych z NATO, co ograniczałoby działalność naszego państwa w tak ważnym obszarze. Pan prezydent musiał brać pod uwagę te wszystkie okoliczności" - powiedział.