- Do ministerstwa sprawiedliwości do końca września wpłynęły łącznie 524 wnioski o kasację, spośród których rozpoznano dotąd 160. Wywiedziono pięć kasacji, z czego trzy zostały już rozpoznane przez Sąd Najwyższy, wszystkie zgodnie ze stanowiskiem ministra - poinformowała PAP Wioletta Olszewska z wydziału komunikacji społecznej i promocji resortu.
Krzysztof Michałowski z biura prasowego SN powiedział PAP, że od listopada zeszłego roku do SN wpłynęło w sumie 1 tys. 646 kasacji. Zdecydowaną większość z nich wniosły strony postępowań - ponad 1,3 tys. Z kolei - w odniesieniu do tzw. kasacji podmiotów specjalnych - prokurator generalny w tym okresie skierował 219 kasacji, rzecznik praw obywatelskich - 60, a rzecznik praw dziecka - jedną.
Jak dodał Michałowski spośród kasacji wniesionych przez MS trzy zostały już rozpoznane i uwzględnione przez SN. Pierwsze orzeczenie zapadło jeszcze w lipcu. Wówczas SN przekazał Sądowi Okręgowemu w Białymstoku do ponownego rozpoznania sprawę mężczyzny oskarżonego o kradzież energii elektrycznej. SN podzielił zdanie MS, że w tej sprawie przed sądem okręgowym doszło wcześniej do "rażącego i mającego istotny wpływ" na wyrok naruszenia prawa poprzez niedoprowadzenie oskarżonego na rozprawę odwoławczą, pomimo jego wniosku w tej sprawie.
Kolejne kasacje MS zostały rozpoznane we wrześniu i październiku. W pierwszej do ponownego rozpoznania trafiła sprawa, w której zaostrzono w drugiej instancji wyrok, mimo że orzeczenie w pierwszej instancji zapadło w wyniku uwzględnienia złożonego przez oskarżonego wniosku, któremu nie sprzeciwił się prokurator. W drugiej SN uchylił postanowienie sądu z powodu błędnego zastosowania przepisów przy wydaniu orzeczenia o warunkowym przedterminowym zwolnieniu.
W odniesieniu do czwartej kasacji wniesionej przez MS i dotyczącej decyzji o uchyleniu odwołania warunkowego przedterminowego zwolnienia SN wyznaczył termin rozprawy na 10 grudnia.
Wprowadzona od końca listopada 2014 r. zmiana w K.p.k. - jak wskazywano - jest w istocie przywróceniem ministrowi sprawiedliwości uprawnienia wnoszenia kasacji. Stracił on tę możliwość z końcem marca 2010 r. Wówczas w ramach reformy prokuratury minister przestał być z urzędu prokuratorem generalnym, a uprawnienie procesowe do wnoszenia kasacji pozostało przy PG.
Uzasadniając potrzebę tej zmiany argumentowano, że minister sprawiedliwości jest "politycznie odpowiedzialny za funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i powinien mieć narzędzia do skutecznej interwencji prawnej w sytuacji, gdy wymiar sprawiedliwości popełnia błąd, którego nie można naprawić w zwykłym trybie".
Projekt nowelizacji został przygotowany przez posłów PiS. Klub PiS, składając projekt latem 2012 r. - po wybuchu afery Amber Gold - argumentował, że uprawnienie do składania kasacji pozwoliłoby ministrowi sprawiedliwości na interwencję w sytuacji, gdy sędziowie popełniają "karygodne błędy".
Podczas prac legislacyjnych negatywnie opiniowali: prokurator generalny, Sąd Najwyższy i Krajowa Rada Sądownictwa. Argumentowali m.in., że "realizowanie przez ministra sprawiedliwości, jako członka rządu, polityki karnej oraz wpływ na praktykę orzeczniczą sądów w demokratycznym państwie prawa powinny mieć miejsce wyłącznie przez wykonywanie kompetencji w procesie tworzenia prawa, a nie uprawnień procesowych". Zmianę krytykowało także Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia".
Podczas prac nad nowelizacją w Sejmie przeważyły jednak argumenty, że przyznanie ministrowi uprawnienia do nadzwyczajnego środka odwoławczego od prawomocnego wyroku sądu, jakim jest kasacja, nie narusza trójpodziału władzy, zaś MS nie miał przed tą zmianą odpowiednich instrumentów prawnych do podjęcia skutecznych działań w związku ze skargami obywateli, które do niego wpływają.
"To uprawnienie zostało nadane ministrowi niepotrzebnie. MS wniósł te kasacje po wnioskach skierowanych do resortu w tych sprawach. Gdyby minister nie miał tego uprawnienia, to zapewne w tych samych sprawach kasacje wniósłby albo PG albo RPO, którzy nie są organami władzy wykonawczej" - powiedział PAP prezes Stowarzyszenia "Iustitia" sędzia Maciej Strączyński.
Dodał, że nie da się wykluczyć, że kiedyś w przyszłości któryś z ministrów, będących organami władzy wykonawczej, wniesie kasację kierując się motywami innymi niż prawne. "Jeśli w przyszłości znajdzie się choć jeden minister, który tak zrobi, to już będzie źle. Na razie do tego nie doszło, ale nie jest pewne, że to się nigdy nie przytrafi, bo jak daje się komuś pistolet, to po to, żeby można było z niego wystrzelić, a nie żeby wisiał na ścianie" - ocenił prezes Iustitii.
Dlatego, jak podkreślił, mechanizm umożliwiający wnoszenie kasacji przez MS jest jego zdaniem zbędny, a liczba organów mogących - poza ministrem - w szczególnym trybie takie kasacje wnosić była wcześniej wystarczająca.