Sprawa dotyczyła mężczyzny oskarżonego o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu chłopaka swojej córki. Przyczyną agresji był fakt, że dziewczyna nie przyszła do domu o umówionej godzinie po imprezie sylwestrowej.
Do konfliktów pomiędzy mężczyznami dochodziło już wcześniej. Głównym powodem nieporozumień była duża różnica wieku, występująca pomiędzy zakochanymi. Dwudziestolatek i szesnastolatka spotykali się od 8 miesięcy poprzedzających zdarzenie. W czasie nocy sylwestrowej para brała udział w imprezie, w czasie której spożywany był alkohol. Dziewczyna miała wrócić do domu o godzinie 00.30. Niestety w trakcie wieczoru zmieniła zdanie i zamiast do rodziców udała się do mieszkania chłopaka.
Około godziny 2 w nocy zdenerwowany ojciec zadzwonił do partnera swojej córki i zapytał dlaczego jeszcze nie ma jej w domu. Chłopak w oschły sposób wyjaśnił, że znajdują się na przystanku tramwajowym, gdzie udzielają pomocy potrzebującemu mężczyźnie i czekają na przyjazd karetki pogotowia. Rozmówca uznał te tłumaczenia za nieprawdę.
W stanie wielkiej złości, wzmocnionej wypitym wcześniej alkoholem postanowił osobiście rozmówić się z chłopakiem. Po 30 minutach dotarł do wskazanego przystanku, gdzie zaatakował poszkodowanego drewnianym kijem przyniesionym z domu. Poszkodowany nie pozostawał bierny, kierował w stronę przybysza wulgaryzmy. Przyjaciel poszkodowanego obezwładnił mężczyznę. Jednak mimo to chłopak otrzymał kilka ciosów, których skutkiem był krwiak podczepcowy lewej okolicy czołowej.
Sąd analizując sprawę zwrócił uwagę, na fakt szczególnych relacji, jakie występują pomiędzy ojcem a córką oraz zachowanie poszkodowanego, którym podsycił złość oskarżonego.
„Motywacją działania oskarżonego jako ojca szesnastoletniej córki, która na wyznaczoną godzinę nie wróciła do domu po spotkaniu z dużo starszą sympatią była gotowość ochrony jego dziecka przed niewłaściwym, jego zdaniem, wpływem jej znajomych. Podkreślić tu trzeba, że niepokój ten podsycony został nie tyko przez wpity alkohol, ale też ton, jakim pokrzywdzony zwracał się do niego i wskazywane w rozmowie telefonicznej informacje mające uzasadniać spóźnienie jego córki” – argumentował sąd.
Ponadto mężczyzna nie był wcześniej karalny, posiadał stabilne zatrudnienie i był dobrze oceniany w towarzystwie. W toku postępowania przyznał się do dokonania ataku.
Mimo, że „oskarżony godził w życie i zdrowie człowieka, to rozmiary wyrządzonej szkody nie były znaczne i zostały zakwalifikowane przez biegłego z zakresu medycyny sądowej, jako naruszenie czynności narządów ciała, trwające nie dłużej niż siedem dni” – podkreślono.
Z uwagi na powyższe sąd umorzył postępowanie, wskazując 1 rok próby. Mężczyźnie została wymierzona kara nawiązki w wysokości 1000 zł. Zobowiązano go także do przeproszenia poszkodowanego.
Wyrok Sądu Rejonowego dla Wrocławia – Śródmieścia we Wrocławiu, sygn. akt II K 177/15