27 sierpnia Wielka Izba Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wydała bardzo oczekiwany i istotny wyrok w sprawie związanej z tematyką procedury in vitro, również w Polsce wzbudzającej w ostatnim czasie ogromne emocje i spory światopoglądowo-polityczne.
Dr Aleksandra Gliszczyńska-Grabias, adiunkt w poznańskim Centrum Praw Człowieka Instytutu Nauk Prawnych PAN / Dziennik Gazeta Prawna
W 2002 r. 48-letnia wówczas Włoszka postanowiła wraz z mężem przystąpić do procedury in vitro. W tym celu zostało stworzonych i zamrożonych do przyszłej implantacji pięć zarodków. W 2003 r. mąż skarżącej zmarł, ona zaś zrezygnowała z planowanego zabiegu.
Ze względu na postanowienia włoskiej ustawy zabraniającej niszczenia zarodków w toku badań naukowych kobieta nie mogła przekazać ich na cele takich eksperymentów. To stało się podstawą skargi, którą pani Parrillo oparła na art. 1 Protokołu nr 1 (prawo własności) i na art. 8 konwencji (prawo do życia prywatnego).
W wydanym 27 sierpnia wyroku ETPC uznał, że naruszenie praw skarżącej nie miało miejsca, a zastosowane środki były konieczne w społeczeństwie demokratycznym. Trybunał już na wstępie w pewnym sensie uciekł od odpowiedzialności za rozstrzygnięcie bardzo trudnych, lecz mających coraz większe znaczenie dla obywateli państw Rady Europy kwestii związanych z procedurą in vitro. Podkreślał bowiem bardzo szeroki margines swobody uznania dla Włoch, uzasadniony brakiem konsensusu w Europie na temat statusu zarodków ludzkich i samej procedury in vitro. Wskazał również na brak obowiązywania jednolitych przepisów prawa międzynarodowego w tym względzie. Przyjął natomiast, że we Włoszech, w toku formułowania prawa zakazującego niszczenia zarodków, odbyła się właściwa dyskusja, podczas której ustawodawca wyważył „interes państwa w ochronie zarodków i interes jednostek w kontekście ich prawa do samostanowienia”. Ponadto zauważono, że nie ma dowodów na to, że nieżyjący mąż skarżącej, który przecież byłby stroną jednakowo zaangażowaną i posiadającą jednakowe prawa, pragnąłby podobnie jak żona przekazać niewykorzystane zarodki do celów badań naukowych.
Trybunał orzekł następnie, iż w tym przypadku nie zaistniała konieczność rozważenia wysoce kontrowersyjnego pytania o status ludzkiego embrionu oraz o początek życia ludzkiego, jako że art. 2 konwencji nie był przywoływany. Z kolei w odniesieniu do art. 1 Protokołu nr 1 ETPC uznał, że nie ma on zastosowania, podkreślając, że zarodków ludzkich nie da się sprowadzić do pojęcia własności w znaczeniu, w jakim mówi o nim przepis konwencji.
Omawiając wyrok w sprawie Parrillo przeciwko Włochom trzeba także podkreślić dużą liczbę zdań odrębnych do niego dołączonych, w szczególności zaś bardzo przekonujące zdanie sędziego Andrása Sajó, który stanął na stanowisku zdecydowanie odmiennym od większości. Podnosząc, że „niniejsza sprawa nie dotyczy praw rodzicielskich czy nawet ewentualnych praw płodu; prawem skarżącej jest w tym przypadku postępowanie jako wolna i autonomiczna jednostka w odniesieniu do jej własnego śladu genetycznego” sędzia Sajó krytykuje następnie wyrok w dwóch zasadniczych aspektach. Po pierwsze, akceptując w pewnym sensie bezrefleksyjnie argumenty państwa-strony, trybunał postąpił wbrew własnemu przekonaniu wyrażonemu we wcześniejszym orzecznictwie, że w szczególności w przypadkach tak trudnych i społecznie dyskutowanych badał będzie bardzo wnikliwie związek pomiędzy zastosowanymi przez państwo środkami a celem, jakiemu mają służyć.
Po drugie zaś sędzia Sajó stwierdza wręcz, że sytuacja, w której prawo włoskie nie uwzględnia korzyści wynikających z badań naukowych w sposób realny przyczyniających się do uśmierzania ludzkiego cierpienia (przy jednoczesnym dopuszczaniu aborcji) i ponad nimi stawia ochronę potencjalnego życia – a w omawianym przypadku, ze względu na wolę skarżącej – życia, które nigdy nie zostanie urzeczywistnione, jest irracjonalna i nie znajduje wystarczającego uzasadnienia dla celu stwierdzenia proporcjonalności i konieczności zastosowania ograniczeń praw jednostki przez państwo-stronę.