Jeśli wykonawca wskazał w swej ofercie, że zrealizuje całą inwestycję sam, to zatrudnionym później podwykonawcom trudno dochodzić zapłaty bezpośrednio od inwestora
Piotr Trębicki radca prawny i partner, w kancelarii Czublun Trębicki / Dziennik Gazeta Prawna
TEZA Nawet jeśli inwestor wie, że na placu budowy pojawia się jakiś podwykonawca, to nie znaczy jeszcze, że wyraził zgodę na zawarcie z nim umowy. A bez wyrażenia takiej zgody nie ponosi solidarnej odpowiedzialności wobec podwykonawcy.
STAN FAKTYCZNY Powiat zorganizował przetarg na termomodernizację szkoły. Firma, która złożyła najkorzystniejszą ofertę, zaznaczyła w niej, że zamierza wykonać wszystkie prace samodzielnie. Podczas realizacji inwestycji zmieniła jednak zdanie. Do kładzenia wykładzin w szkole (prace te wchodziły w zakres zamówienia) zatrudniła podwykonawcę. Gdy ten wystawił fakturę, nie zapłaciła mu. Sprawa skończyła się nakazem zapłaty, ale generalny wykonawca nadal nie uiszczał swych długów. Dlatego też podwykonawca zażądał zapłaty od inwestora, powołując się na jego solidarną odpowiedzialność wynikającą z art. 6471 kodeksu cywilnego. Powiat odmówił, argumentując, że nie wyraził zgody na zawarcie umowy z podwykonawcą, a w tej sytuacji nie może odpowiadać względem niego. Firma, która kładła wykładziny, skierowała pozew do sądu. Po przegranej w I instancji wniosła apelację.
Podwykonawca argumentował, że zgoda inwestora może być wyrażona w różny sposób, w tym także dorozumiany. I taka też zgoda – jego zdaniem – miała miejsce. Jego pracownicy chodzili po budowie w firmowych kombinezonach z logo firmy, pokazywali dyrektorowi szkoły, a więc przedstawicielowi inwestora próbki wykładzin, uczestniczyli w naradach. Na koniec zaś, dokonując odbioru prac, inwestor sam potwierdził, że wiedział, iż wykonane zostały przez podwykonawcę.
UZASADNIENIE Sąd uznał, że nawet, gdyby to wszystko udowodniono (czego, jego zdaniem, nie uczyniono) to i tak nie oznaczałoby to wyrażenia zgody na udział podwykonawcy.
Kluczowa dla rozstrzygnięcia była treść umowy zawartej między powiatem a wykonawcą. Jednoznacznie wynikało z niej (w ślad za ofertą złożoną w przetargu), że inwestycja będzie realizowana w całości przez firmę, która wygrała przetarg.
A skoro tak, to należy przyjąć, że powiat nie godził się na udział podwykonawców. Inwestor nie miał obowiązku powtarzania tego sprzeciwu, gdyby zaś zmienił zdanie powinien dać temu wyraz wprost, czego nie uczynił. Brak takiej zgody rzutował też na sytuację podwykonawców.
Skład orzekający podzielił stanowisko wyrażane już wcześniej w orzecznictwie, że zgoda inwestora, wyrażona w sposób dorozumiany czynny, jest skuteczna wtedy, gdy dotyczy konkretnej umowy, której istotne postanowienia są mu znane albo z którymi przynajmniej miał możliwość się zapoznać.
Inwestor nie musi znać treści całej umowy lub jej projektu, a jego znajomość istotnych postanowień umowy podwykonawczej, decydujących o zakresie jego odpowiedzialności, nie musi pochodzić od wykonawcy lub podwykonawcy (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 2 grudnia 2011 r., sygn. akt VI ACa 690/11).
Musi jednak znać istotne postanowienia umowy, w szczególności te decydujące o wysokości wynagrodzenia. Tylko wówczas można mówić o świadomości inwestora, na co tak naprawdę wyraża zgodę.
Sama wiedza o tym, że jakaś część robót realizowana jest przez podwykonawców, a nie bezpośrednio przez wykonawcę, nie przesądza, per se, o wyrażeniu przez inwestora zgody w sposób dorozumiany. Warunkiem takiej zgody, jak stwierdził Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku z 6 października 2010 r. (sygn. II CSK 210/10), jest przede wszystkim znajomość istotnych postanowień umowy o roboty budowlane zawartej przez wykonawcę z podwykonawcą, a w szczególności tych, które decydują o wysokości wynagrodzenia podwykonawcy. Do wyroku tego nawiązał Sąd Apelacyjny w Warszawie, stwierdzając w orzeczeniu z 2 grudnia 2011 r. (sygn. akt VI ACa 690/11), że w umowie należy wyraźnie wskazać, jakie konkretnie zadania będzie realizował podwykonawca.
Również dopuszczenie podwykonawcy do prac, jego udział w naradach, odbiorach czy podobnych czynnościach związanych z procesem budowlanym, nie przesądza o wyrażeniu zgody przez inwestora. Nie wynika z nich bowiem wiedza o ewentualnych zobowiązaniach finansowych. A bez tej wiedzy inwestor mógłby paść ofiarą nadużyć.
Sama obecność pracowników na budowie czy nawet prezentowanie przez nich próbek wykładzin dyrektorowi szkoły również nie świadczą o tym, że inwestor wiedział o tym, że dana firma jest podwykonawcą, a tym bardziej o jego wiedzy w przedmiocie treści umowy.
Wyrok Sądu Okręgowego w Bydgoszczy z 7 lipca 2015 r., sygn. akt VIII Ga 110/15
DGP przypomina

Inne orzecznictwo
● Wyrok Sądu Okręgowego w Krakowie z 17 lutego 2015 r., sygn. akt IX. GC. 392/14
● Wyrok Sądu Najwyższego z 18 czerwca 2015 r., sygn. akt III CSK 370/14
KOMENTARZ EKSPERTA

Napis na plecach pracownika
Dla sądów obu instancji było jasne, że zgoda inwestora może być wyrażona także w formie dorozumianej. W sprawie chodziło jednak o celowe zaniechanie podwykonawcy, który po prostu należycie nie zgłosił zamawiającemu faktu zawarcia umowy podwykonawczej.
Już w ofercie nie wskazano zamiaru podwykonawstwa. Następnie tego zamiaru nie ujawniono także w treści zawartej umowy. W takiej sytuacji „tajnemu podwykonawcy” mogło zależeć na anonimowości i zachowaniu w tajemnicy jego rzeczywistego udziału w wykonywaniu umowy. Ujawnienie faktu podwykonywania z jednej strony mogło dać pozytywną gwarancję zapłaty przez powiat, ale mogło też przynieść inne skutki, np. wstrzymanie robót czy nawet usunięcie podwykonawcy z placu budowy i w konsekwencji utratę przez niego źródła zarobku.
Zamawiający nie mogą być traktowani jako swego rodzaju ubezpieczyciele od braku zapłaty. Nie mogą domyślać się podwykonywania umów ani też być detektywami na placach budów. Solidarnej odpowiedzialności zamawiającego nie wywołuje nawet bluza robocza z innym logo niż firmy, która wygrała przetarg. Parafrazując pewną znaną reklamę, tak jak nie każdy facet z widłami to Posejdon, tak nie każdy pracownik z innym napisem na plecach to podwykonawca.