Dopóki działalność polityczna pracowników samorządowych nie wpływa na realizowanie przez nich zadań, to nie muszą się oni martwić o utratę pracy – twierdzą prawnicy.
Dopóki działalność polityczna pracowników samorządowych nie wpływa na realizowanie przez nich zadań, to nie muszą się oni martwić o utratę pracy – twierdzą prawnicy.
Szefowa służby cywilnej poinformowała za pośrednictwem dyrektorów generalnych, że członkom korpusu nie wolno prowadzić agitacji politycznej. Co więcej, nie powinni nawet na portalach społecznościowych okazywać sympatii określonym partiom politycznym. – Nasze, wydawałoby się, prywatne wypowiedzi bezpośrednio wpływają na wizerunek urzędu. A służba cywilna, jak wskazuje konstytucja, powinna być bezstronna i neutralna politycznie – wskazuje DGP Claudia Torres-Bartyzel, szefowa służby cywilnej.
Z jej stanowiskiem zgodzili się eksperci i prawnicy. Zgodnie z art. 78 pkt 2 ustawy z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1111 ze zm.) członkowi korpusu służby cywilnej nie wolno publicznie manifestować poglądów politycznych. Co więcej, z art. 153 konstytucji wprost wynika, że osoby te muszą być neutralne politycznie.
Po naszej publikacji pracownicy samorządowi, którzy działają w określonych partiach, zaczęli się obawiać o swoje posady. Prawnicy jednak uspokajają, że w ustawie z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1202 ze zm.) nie ma tak restrykcyjnego przepisu, jak wobec pracowników administracji rządowej.
– Z wyjątkiem stanowiska sekretarza pozostali urzędnicy samorządowi mogą prowadzić aktywność polityczną. Zezwala im na to też konstytucja, która stanowi, że jeśli coś nie jest zakazane ustawą, to może być realizowane – przekonuje dr Stefan Płażek, adwokat adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Tłumaczy, że choć w art. 24 ustawy o pracownikach samorządowych jest mowa m.in. o bezstronności, to ta może być naruszona, jeśli działalność polityczna wpływa np. na wykonywanie zadań urzędniczych.
– Pracodawca musiałby jednak wykazać, w jaki sposób przynależność do partii sprawiła, że urzędnik niewłaściwie realizował zadania. Nie można zwolnić pracownika gminnego, tylko dlatego że np. należy do innej partii niż jego szef – zaznacza dr Magdalena Zwolińska, adwokat z kancelarii DLA Piper Wiater sp. k.
– Urzędnicy starają się nie afiszować w pracy tym, że należą do partii politycznych. My też zdajemy sobie sprawę, że nie możemy tak po prostu zwolnić pracownika, bo należy do określonego ugrupowania politycznego – argumentuje Adam Habryło, sekretarz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego.
– Nawet jeśli jego działalność zakłócałaby pracę urzędu, to po zwolnieniu takiej osoby dyscyplinarnie i wskazaniu utraty zaufania, i tak istnieje realna obawa, że sąd przywróci ją do pracy – dodaje.
Zdaniem prawników wprowadzenie wymogu apolityczności dla sekretarzy sprawiło jednak, że po zmianie na stanowisku kierownika urzędu taka osoba jest marginalizowana i pozbawiana wszelkich zadań.
– W ostatnich miesiącach co najmniej kilku byłych sekretarzy zgłosiło się do mnie, bo straciło posadę, mimo że są apolityczni – informuje dr Stefan Płażek.
Według niego wszyscy urzędnicy powinni być objęci zakazem publicznego manifestowania poglądów politycznych.
– Dla mnie bardzo dziwne jest to, że wymogiem apolityczności są objęci członkowie korpusu służby cywilnej i sekretarz, a pozostali pracownicy mogą bez ograniczeń uczestniczyć w partyjnych wiecach – dodaje dr Stefan Płażek.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama