Zakaz odrzucania projektów społecznych już w I czytaniu. I obowiązek rozpatrzenia niezależnie od kadencji Sejmu. O inicjatywie ułatwiającej im proces legislacyjny opowiada pomysłodawca Rafał Szczepański
Posłowie się zmieniają, naród nie – zauważa Szczepański / Dziennik Gazeta Prawna
Wspólnie z prawnikami, z którymi pracował pan przy propozycji reformy janosikowego, przygotował pan kolejny projekt – tym razem dotyczący nowelizacji przepisów – który ułatwi przeprowadzanie projektów obywatelskich przez parlament. Na czym polega ta propozycja?
Przygotowaliśmy właściwie dwa projekty. Pierwszy z nich dotyczy regulaminu Sejmu. Przygotowaliśmy nowelizację w formie uchwały, która zakazuje odrzucania projektów obywatelskich już w I czytaniu. To zobowiąże Sejm do pracy nad projektem w komisjach i przegłosowania projektu dopiero w III czytaniu. Drugi projekt dotyczy ustawy o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli, który przewiduje całkowitą likwidację zasady dyskontynuacji przy projektach obywatelskich.
O co chodzi w zasadzie dyskontynuacji?
Zgodnie z nią jeśli prace nad projektami wniesionymi przez posłów czy rząd nie zakończyły się przyjęciem ustawy w danej kadencji Sejmu, przepadają. Natomiast w przypadku obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej prace kontynuowane są przez nowo wybrany Sejm, ale taka sytuacja może się zdarzyć tylko raz. A przecież kadencje Sejmu nie muszą trwać pełnych czterech lat, tak było w latach 2005–2007, gdy PiS rozpisał wcześniejsze wybory. Parlament i posłowie się zmieniają, naród nie. Dlatego projekty obywatelskie nie mogą mieć terminów ważności. Ich bieg powinien kończyć się rozpatrzeniem przez Sejm, a nie być poddany presji kalendarza.
Co pana skłoniło do wyjścia z tą inicjatywą?
Cztery lata temu, pod koniec poprzedniej kadencji wnieśliśmy do Sejmu obywatelski projekt ustawy nowelizujący janosikowe. Ponieważ chwilę po złożeniu projekt przeszedł pierwszą kreskę kadencji Sejmu, to zgodnie z zasadą dyskontynuacji musiał zostać dokończony w obecnej kadencji. Ale trafiliśmy na hamulcowego w postaci Ministerstwa Finansów. W konsekwencji projekt nie może się doczekać ukończenia. Jeśli to się nie uda w obecnej kadencji, trafi do śmietnika. A przecież pod projektem zebraliśmy 157 tys. podpisów, co nie jest łatwe, szczególnie kiedy ma się na to trzy miesiące. Pracowaliśmy w Sejmie przez te kilka lat, w tym czasie pojawiały się projekty reformy janosikowego wniesione przez marszałka Mazowsza czy posłów, doszły do tego wyroki Trybunału Konstytucyjnego. Resort finansów wciąż udaje, że nie ma tematu, i nie współpracuje. Nie traktuje inicjatywy obywatelskiej jako partnerskiego działania, tylko rywala, który przeszkadza w rządzeniu. Inicjatywy obywatelskie powinny być stawiane na piedestale, bo to najwyższa merytoryczna forma udziału ludzi w demokracji. W Polsce dobrze, jeśli nad takim projektem zaczną się jakiekolwiek prace w parlamencie. Gdy projekt obywatelski trafia do Sejmu, to – zgodnie ze złą praktyką naszego parlamentu niemającą umocowania konstytucyjnego – może być odrzucony w I czytaniu. Pamiętamy przecież, jak się skończyła pierwsza inicjatywa państwa Elbanowskich w sprawie obowiązku szkolnego dla szesciolatków. Sejm odrzucił ją w I czytaniu mimo zebrania ponad 300 tys. podpisów. Podobnych projektów było więcej. Chodzi o to, że praktyka parlamentu jest antyobywatelska. Konstytucja mówi jasno, że projekty ustaw podlegają trzem czytaniom. Jeśli Sejm odrzuca projekt w I czytaniu, oznacza to tyle, że w ogóle nad nim nie pracuje. Decyzją polityczną na „dzień dobry” odrzuca się pewną ideę, zamiast ją przedyskutować czy polepszyć. Nie może być tak, że obywatelom się chciało, narobili się, a parlament mówi im: sio! Tym bardziej że takich projektów w ciągu roku wcale nie ma zbyt wiele. Wyrzucenie do śmietnika takiego projektu to policzek dla minimum 100 tys. ludzi, którzy się pod nim podpisali. Liczę na nową marszałek Sejmu panią Kidawę-Błońską, która ma opinię osoby wrażliwej na sprawy społeczne, że poprawi podejście Sejmu do inicjatyw obywatelskich.
Jaki jest dalszy plan działania? Będzie pan namawiał posłów do podpisania się pod projektami, by zgłosić je jako inicjatywę poselską?
Tak. Udałem się już z tymi dokumentami do parlamentu, w pierwszej kolejności przedstawiłem je posłom, z którymi współpracowałem przy okazji reformy janosikowego.
Ma pan już zebrane minimum 15 podpisów?
Podpisy są zbierane i liczę na dobry wynik, przekraczający ustawowe wymogi. Zależy mi na tym, by projekt poparli posłowie różnych opcji. Nie pukam z nim do drzwi jednej, wybranej partii. Po pierwsze, nie mam osobistych ambicji politycznych, nie kandyduję do Sejmu, nie chcę budować poparcia wokół swojej osoby, ale wokół istotnej sprawy. Po drugie, nie chcę, by nasz projekt został przejęty przez jedną partię, bo to by mu tylko zaszkodziło.