Sukces absolwenta nie zależy od oceny na dyplomie ani rodzaju uczelni, którą kończy, lecz od tego, jak jego kompetencje zostały rozwinięte. Zadaniem szkoły wyższej jest ich zbadanie i wzmocnienie - mówi dr Mieczysław Błoński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uczelni Łazarskiego w Warszawie.

Urszula Mirowska-Łoskot: Jaką mają państwo koncepcję kształcenia prawników?

Mieczysław Błoński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uczelni Łazarskiego w Warszawie: Zawód prawnika i jego rola w świecie się zmieniają. Profesor Richard Susskind, doradca najwyższego sędziego Anglii i Walii, w książce „Prawnicy przyszłości” podaje: „Wayne Gretzky, jeden z najwybitniejszych hokeistów wszech czasów, powiedział kiedyś, iż należy zmierzać tam, gdzie krążek będzie, a nie tam, gdzie już był. Podobnie prawnicy zastanawiający się nad przyszłością kancelarii prawnych czy uczelni kształcących prawników powinni myśleć o tym, jak rynek prawniczy będzie wyglądał w przyszłości, a nie ograniczać się do utrwalania jego dawnego czy obecnego kształtu”. My na wydziale obserwujemy to, co dzieje się na świecie oraz w Polsce, i na tej podstawie staramy się przewidzieć, jak rynek prawniczy będzie wyglądał za pięć lat, kiedy dzisiejsi nasi studenci pierwszego roku będą rozpoczynać pracę. Na tej podstawie budujemy koncepcję kształcenia studentów.

UMŁ: Jak to w praktyce wygląda?

MB: Po pierwsze, pragniemy dostarczyć im całą wiedzę, która zawarta jest w kanonie tej dziedziny nauki, aby mieli bardzo mocną podstawę. Po drugie, chcemy, aby w trakcie kształcenia nabyli nie tylko wiedzę teoretyczną, lecz także umiejętności praktyczne. Dlatego dostarczamy im mnóstwo przypadków, kazusów, glos i wzorów dokumentów prawnych, a nasi wykładowcy (w większości praktycy, sędziowie Sądu Najwyższego, byli pracownicy Trybunału Konstytucyjnego, prokuratorzy, notariusze, adwokaci, radcy prawni i prawnicy) prowadzą ich do sądów, kancelarii i instytucji. Mamy specjalnie wyposażoną salę do symulacji procesów sądowych. Staramy się, aby studenci uczyli się pracy w grupie, prezentowania, krytycznej analizy i obrony własnych przekonań. To trwa trzy lata. Na czwartym roku studenci się specjalizują. Wybierają rodzaj prawa, który ich szczególnie interesuje. Na piątym roku mogą wybierać już bardzo wąskie specjalności. Obecnie oferujemy ich 16. Są to m.in. prawo medyczne, lotnicze, korporacyjne, fuzji i przejęć, mediów, telekomunikacyjne, energetyczne, ochrony środowiska. Te specjalizacje odpowiadają temu, co jest potrzebne na rynku, jakich specjalistów instytucje, kancelarie i firmy potrzebują najbardziej. Staramy się śledzić trendy i zmieniać specjalności każdego roku, aby absolwent, kończąc naukę na uczelni, znajdował pierwszą pracę jak najszybciej.

UMŁ: Czy konsultują państwo te zmiany z np. przyszłymi pracodawcami?

MB: Cały program kształcenia uzgadniamy ze specjalistami. Przy wydziale funkcjonuje Rada Ekspertów złożona głównie z szefów i partnerów największych polskich i zagranicznych kancelarii działających w Polsce. Każda zmiana koncepcji i programu kształcenia jest z nią konsultowana. Podobnie postępujemy ze studentami, z wykładowcami i absolwentami.

UMŁ: A korzystają państwo z innowacyjnych metod kształcenia?

MB: Tak. Poza treścią merytoryczną zmieniamy metody kształcenia. Traktujemy studentów bardzo podmiotowo. Kilka lat temu przeprowadziliśmy test. Zapytaliśmy ich, jak byli traktowani w liceach – jako podmioty czy przedmioty. 90 proc. z nich wskazało drugą odpowiedź. Z kolei ponad 70 proc. obawiało się, iż będą tak traktowani także na studiach. Na tej podstawie doszliśmy do wniosku, że musimy całkowicie przebudować sposób prowadzenia zajęć. Podmiotem nie może być wykładowca, a przedmiotem student. Muszą to być dwa równoważne podmioty. Dlatego wykłady na naszym wydziale są interaktywne. Z badań wynika, że studenci po 9–10 minutach słuchania tracą uwagę i nie skupiają się na tym, co mówią wykładowcy. Dlatego nasi profesorowie w trakcie prowadzenia wykładów starają się nawiązać dialog ze studentami. Oczywiście nie jest on stały, ale pojawia się w momentach, kiedy jest potrzebny lub wskazany. Konwersatoria i ćwiczenia prowadzą w większości sami studenci, a wykładowcy jedynie je moderują. Zmiany w dydaktyce na uczelni nie nastąpiły nagle. Wykładowcy byli przyzwyczajeni do tradycyjnych technik kształcenia. Jednakże każdy z nich wypracował nowe, własne metody nauczania. Obecnie nawet przyjaźnie rywalizują między sobą, kto jest bardziej nowatorski i skuteczny w angażowaniu studentów.

UMŁ: Czy uczelnia zapewniła nauczycielom szkolenia z tego zakresu?

MB: Tak. Przeprowadziliśmy cykl szkoleń zaznamiających wykładowców z najnowszymi metodami dydaktycznymi, jakie stosowane są na świecie. Teraz co półtora miesiąca organizujemy seminaria, podczas których adiunkci i asystenci dzielą się z innymi nauczycielami swoimi osobistymi osiągnięciami w zakresie kształcenia studentów przy użyciu nowych metod. To jest coś w rodzaju benchmarkingu, czyli doskonalenia przez dzielenie się posiadaną wiedzą.

UMŁ: Interaktywność wymaga nie tylko zaangażowania wykładowcy. Jak na tę zmianę zareagowali studenci?

MB: Na początku studenci byli trochę zdziwieni i niezadowoleni, ponieważ trzeba było się przygotowywać do zajęć jeszcze przed ich rozpoczęciem. W tej chwili większość z nich polubiła ten sposób prowadzenia konwersatoriów i ćwiczeń. W ich trakcie pełnią określone role, a nie tylko słuchają. Niektóre zajęcia były wcześniej nudne, jeżeli przez godzinę lub dwie mówiła tylko jedna bądź niewiele osób. Teraz konwersatoria i ćwiczenia przekształcają się w rodzaj theatrum. Takie ćwiczenia pozostają im w pamięci. Dowiedzione jest bowiem, że jeżeli ktoś słucha na zajęciach, przyswaja tylko 10 proc. przekazywanej treści. Jeżeli sam je prowadzi, wskaźnik ten rośnie nawet do 90 proc. Nie mogę powiedzieć, że już wszystkie zajęcia są prowadzone w ten sposób, ale jest ich coraz więcej. Na początku było to dwa, trzy, pięć procent. W tej chwili jest to ok. 50 proc. Zmiany te są wdrażane we współpracy z przedstawicielami studentów. Przygotowaliśmy wspólnie z nimi i wykładowcami rekomendacje dla prowadzących zajęcia. Nie są to wymagania, które koniecznie muszą stosować, ale coraz większa ich liczba jest przekonana, że warto.

UMŁ: Na czym one polegają?

MB: W rekomendacjach jest mowa m.in. o tym, że student ma być traktowany bardzo przyjaźnie. Można nawet powiedzieć, że po ojcowsku, ale jednocześnie wykładowca ma mu przekazać jak najwięcej wiedzy i wzbudzić jego zainteresowanie. Rozpalić ogień wewnętrzny po to, aby on sam chciał tę wiedzę pozyskiwać. To zaczyna się bardzo dobrze sprawdzać. Żeby jednak ten ogień rozpalić, najpierw musi być mocno zaangażowany sam wykładowca. Mieć charyzmę i przekonanie, że to ma sens. Podejmujemy w uczelni bardzo wiele dodatkowych przedsięwzięć angażujących nauczycieli i studentów.

UMŁ: Jakich?

MB: Na niektórych wydziałach innych uczelni organizowane są jedna lub dwie konferencje i kilka seminariów w ciągu roku akademickiego. Na naszym wydziale jest ich rocznie ponad 30. Są one przeznaczone dla naukowców i studentów, którzy nie tylko pomagają przy ich organizacji, lecz także biorą w nich aktywny udział, piszą i wygłaszają referaty. To jest jeszcze nie do końca powszechne. Nie wszystkie konferencje zawierają już studenckie referaty. Chcemy jednak wciągać studentów w życie naukowe coraz bardziej. Na wydziale działa 17 kół naukowych. Zachęcamy studentów do publikowania wyników ich badań w artykułach naukowych i monografiach przygotowywanych samodzielnie lub wspólnie z wykładowcami. Udział studentów w tych działaniach bardzo szybko rośnie. Postawiliśmy sobie za cel, aby żadna konferencja, książka naukowa lub cykl artykułów nie odbywały się lub nie były wydane bez merytorycznego udziału studentów. Te wszystkie działania, które prowadzimy, związane są z przestawieniem akcentów, z przesuwaniem studenta na pierwsze miejsce w uczelnianej i akademickiej aktywności.

UMŁ: Uzyskali państwo nawet w tym roku ocenę wyróżniającą Polskiej Komisji Akredytacyjnej, która sprawdza jakość kształcenia na uczelniach.

MB: Tak. Polska Komisja Akredytacyjna na wizytowanym kierunku studiów bada osiem różnych obszarów. Są to: koncepcja rozwoju kierunku, cele i efekty kształcenia oraz system ich weryfikacji, program studiów, zasoby kadrowe, infrastruktura dydaktyczna, prowadzenie badań naukowych, system wsparcia studentów w procesie uczenia i wewnętrzny system zapewnienia jakości. Za każdy z tych obszarów komisja wystawia ocenę, a potem po ich zsumowaniu przyznaje ocenę całkowitą. Jesteśmy prawdopodobnie jedynym wydziałem prawa w kraju, który za każdy z ośmiu sprawdzanych obszarów otrzymał ocenę wyróżniającą. W ogóle jest jedynie pięć wydziałów prawa, które mają taką ocenę. Raport PKA jest jedną wielką laurką dla nas. Komisja była bardzo pozytywnie zdziwiona m.in. sposobami prowadzenia zajęć. Jej przedstawiciele powiedzieli nam, że wielu rozwiązań, które u nas funkcjonują, nie ma na innych uczelniach.

UMŁ: Czy pana zdaniem są jednak jakieś obszary, nad którymi muszą państwo jeszcze popracować?

MB: Są dwie rzeczy, które w mojej ocenie powinniśmy jeszcze poprawić. Pierwsza to zwiększenie zainteresowania studentów szkołami prawa państw obcych. Oprócz nauczania prawa polskiego i europejskiego uczymy prawa anglosaskiego, rosyjskiego, niemieckiego, a będziemy wkrótce francuskiego i porównawczego azjatyckiego. Prowadzimy też programy LLM. Są to studia uzupełniające, będące odpowiednikiem MBA w zarządzaniu. Mamy też szkołę International Legal Skills, która uczy praktycznego spojrzenia na prawo międzynarodowe. Naszą bolączką jest to, że nie cieszą się one wystarczającym zainteresowaniem. Ale tak chyba jest na wszystkich uczelniach, które prowadzą szkoły prawa obcego.

UMŁ: A druga rzecz?

MB: Chcielibyśmy poprawić zdawalność na aplikacje naszych absolwentów. Obecne wyniki nas nie zadowalają. Dlatego zbudowaliśmy cały system, który ich w tym wspiera. Stworzyliśmy specjalną uczelnianą platformę komputerową, za pomocą której wykładowcy budują testy złożone z pytań aplikacyjnych, a studenci je rozwiązują i natychmiast sprawdzają, jakie robią postępy. Osoby prowadzące zajęcia omawiają ze studentami wszystkie pytania, jakie pojawiały się na egzaminach na aplikacje. To trwa od drugiego do czwartego roku. Na piątym roku studiów organizujemy roczne warsztaty przygotowujące na aplikację, kończące się egzaminami symulowanymi, analogicznymi do prawdziwych. Z kolei po piątym roku prowadzimy bardzo intensywny kurs repetytorium, w trakcie którego absolwenci powtarzają cały materiał. Zatem od drugiego roku do piątego, a nawet potem, w trakcie wakacji, przed samymi egzaminami, studenci i absolwenci są bardzo gruntownie przygotowywani do zdawania na aplikację.

UMŁ: To dlaczego wypadają słabiej? Może mają państwo słabszych kandydatów?

MB: Nie powiedziałbym tak. Na pewno ci kandydaci, którzy uzyskują najwyższe oceny w szkołach średnich, wybierają naukę w uczelniach publicznych, ponieważ tam jest ona bezpłatna. Nasi kandydaci nie są gorsi. Wprawdzie na maturze uzyskali trochę słabsze wyniki, ale na studenta trzeba patrzeć kompleksowo. Zgodnie z teorią inteligencji wielorakich Howarda Gardnera studenci mają różne kompetencje. Jest ich osiem rodzajów. Ci, którzy uzyskali bardzo dobre wyniki na egzaminie dojrzałości, niekoniecznie mają bardzo wysoko rozwinięte inne rodzaje kompetencji. My chcemy te kompetencje zidentyfikować u każdego studenta, a następnie bardzo je wzmocnić. Wszystkie te działania, o których powiedziałem, wyzwalające niespotykaną wcześniej aktywność naszych studentów, powinny spowodować, że znajdą się oni w czołówce najlepszych absolwentów, wkrótce już zdających najlepiej na aplikacje.

UMŁ: Czy absolwenci niepublicznych uczelni mają mniejsze szanse na rynku pracy?

MB: Badamy losy studentów i ze statystyk wynika, że ponad 90 proc. absolwentów naszej uczelni dostaje pracę w ciągu pierwszego roku po studiach. To dotyczy też naszego Wydziału Prawa i Administracji. Nie mamy sygnałów z rynku, aby nasi absolwenci przez dłuższy czas pozostawali bez zatrudnienia. Sukces, jaki uzyskują, nie zależy od oceny ostatecznej na dyplomie ani rodzaju uczelni, którą kończą, ale od tego, jak poszczególne rodzaje kompetencji, które każdy człowiek ma, zostały rozwinięte, jak zostały zbadane i wzmocnione przez szkołę wyższą. Może być też tak, że student średnio radzi sobie na uczelni, a potem osiąga bardzo duże sukcesy zawodowe. Generalnie jesteśmy zadowoleni z informacji, które dopływają od osób kończących naszą uczelnię. Część z nich zajmuje bardzo wysokie stanowiska. Mamy klub absolwenta, który się rozrasta, mamy więc wiadomości z pierwszej ręki.

UMŁ: Czy pracę znajdują w zawodach związanych z prawem?

MB: W obecnych czasach prawnicy to nie tylko ci, którzy zostają sędziami, adwokatami, radcami, prokuratorami, a więc wykonują zawody togowe, ale także osoby, które pracują na przykład w firmach. Według szacunków ok. 75 proc. absolwentów naszego wydziału to osoby, które wykonują zawody prawnicze.

Rozmawiała Urszula Mirowska-Łoskot