Nieprecyzyjny i prowadzący do przewlekłości – tak pomysł, aby przedstawiciel sądu pytającego musiał stawiać się przed TK, ocenia część ekspertów
Większość pytań prawnych jest nietrafionych / Dziennik Gazeta Prawna
Obecnie sąd zadający pytanie prawne może, ale nie musi pojawić się na rozprawie w Trybunale Konstytucyjnym. Po wejściu w życie nowej ustawy o TK, którą teraz ma się zająć Senat, będzie to obligatoryjne. Zwolennicy tego rozwiązania wskazują, że usprawni to postępowania. Oponenci podkreślają jednak, że stanie się to kosztem spraw toczących się przed sądami powszechnymi. Ich zdaniem rozwiązanie to ma służyć jedynie wygodzie samego trybunału.
– To prawda, że przepytywanie uczestników postępowania przez skład orzekający trybunału jest zazwyczaj bardzo spektakularne. Przypominam jednak, że jest to sąd prawa, a nie faktu, a pytania prawne są zazwyczaj bardzo szczegółowo uzasadnione – komentuje Waldemar Żurek, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa. Dodaje, że uprawnienie to może okazać się iluzoryczne.
– W przypadku gdy sąd pytający ma skład trzyosobowy, może się zdarzyć, że sędziowie TK nie otrzymają jednoznacznej odpowiedzi. Może się okazać, że każdy z sędziów sądu pytającego ma na dany problem inne spojrzenie. Proszę pamiętać, że sformułowanie pytania do TK stanowi w takim przypadku swego rodzaju konsensus – zauważa Żurek.
Argumenty za
Pochlebnie o pomyśle obowiązkowego stawiennictwa przedstawiciela sądu wypowiadają się przede wszystkim ci, którzy w tego typu sprawach biorą w TK udział. Wśród nich jest Witold Pahl, przewodniczący komisji nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach, który reprezentował Sejm przed TK w 67 sprawach. Jego zdaniem zmiana może mieć pozytywny wpływ na szybkość i jakość orzecznictwa trybunału. Wskazuje na jedno z orzeczeń TK, w którym oceniano konstytucyjność ustawy o pracownikach samorządowych (sygn. akt P 26/12).
– Obecność przedstawiciela sądu pytającego pozwoliła na szybkie ustalenie rzeczywistego zakresu zaskarżenia – mówi poseł Pahl.
Zwolennikiem rozwiązania jest również Jerzy Kozdroń, wiceminister sprawiedliwości. On z kolei podnosi, że często sądy zadają pytania prawne, a później sprawiają wrażenie, jakby o nich zapomniały. A z problemem zostają prokurator generalny i Sejm.
– Wówczas nie do końca wiemy, co naprawdę stanowiło istotę pytania prawnego. Dlatego, skoro sąd zadaje TK pytanie, to jego obowiązkiem jest wydelegowanie przedstawiciela, który przed trybunałem sprecyzuje, o co w istocie rzeczy sądowi chodziło – podkreśla wiceminister.
Za mało elastyczności
Nie wszystkich jednak te argumenty przekonują. Dr hab. Marcin Więcek, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, zwraca uwagę, że trybunał zawsze, gdy uzna, iż uzasadnienie pytania nie daje podstaw do zidentyfikowania problemu prawnego, może wezwać sąd do uzupełnienia braków, a w ostateczności – umorzyć postępowanie. Co więcej, jego zdaniem sędzia będący przedstawicielem składu orzekającego nie powinien wypowiadać się podczas rozprawy przed TK, np. na temat ewentualnego rozstrzygnięcia, które nastąpi po wyroku trybunału.
– Byłoby to wątpliwe z punktu widzenia zasady niezawisłości – twierdzi prawnik.
Z kolei Marek Przysucha, sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie, który ma na swoim koncie wiele pytań prawnych zadanych TK, ocenia, że obecne rozwiązanie jest lepsze.
– Zdarzają się przecież sprawy dość oczywiste, takie jak np. przekroczenie delegacji ustawowej przy wydawaniu rozporządzenia. W takim przypadku obecność przedstawiciela sądu jest zbędna – tłumaczy, choć sam w większości postępowań, które zainicjował przed TK, stawiał się na rozprawie.
– Były to jednak zazwyczaj sprawy dość zawiłe. Sam zdawałem sobie sprawę, że lepiej będzie, gdy stawię się osobiście – wyjaśnia sędzia.
Wprowadzeniu obligu w tej kwestii przeciwna jest również Krajowa Rada Sądownictwa. Nie podoba się jej m.in. przepis, zgodnie z którym przedstawicielem sądu pytającego może być tylko sędzia składu orzekającego w sprawie, w której zostało przedstawione pytanie prawne. Jej zdaniem przyjęcie tego rozwiązania – przy jednoczesnym ustanowieniu rygoru umorzenia postępowania bądź odroczenia rozprawy – będzie prowadzić do sytuacji, w której sąd pytający nader często nie będzie mógł być reprezentowany. „W przypadku trwałej niemożliwości wypełnienia tego obowiązku (zmiana składu orzekającego np. na skutek awansu sędziego, rozwiązania lub wygaśnięcia stosunku służbowego sędziego) konieczne będzie umorzenie postępowania, co z racji mobilności kadrowej, dotyczącej w największym stopniu sędziów sądów rejonowych, znacznie obniży liczbę rozpoznawanych przez trybunał pytań prawnych przedstawianych przez sądy” – czytamy w opinii KRS.
Rada uważa również, że omawiane rozwiązanie może prowadzić do przewlekłości konkretnych postępowań sądowych. Umarzanie postępowań z powodu niestawiennictwa przedstawiciela sądu pytającego może bowiem powodować ponowne zadawanie pytań w tej samej sprawie.
Etap legislacyjny
Ustawa skierowana do Senatu