Wprawdzie brak jest jednolitych kryteriów oceny poprawności używania tego typu określeń, jednak nie jest to całkowicie dowolne. Producenci powinni pamiętać, że opis towaru nie może wprowadzać klienta w błąd.
/>
TEMAT TYGODNIA
Olbrzymia konkurencja na rynku produktów spożywczych, a także coraz większe zainteresowanie konsumentów towarami dobrej jakości sprawiają, że na opakowaniach żywności producenci bardzo chętnie umieszczają hasła typu „domowy”, „tradycyjny”, „naturalny”, „bez konserwantów”. Niestety wielu z nich, jak wykazały wyniki kontroli przeprowadzonej pod koniec ub.r. w całym kraju przez Inspekcję Handlową, czyni to niezgodnie z przepisami prawa. – Prawie co trzeci z kontrolowanych produktów był niewłaściwie oznakowany – poinformował Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, któremu podlega IH.
Wagę problemu podkreśla także to, że w grudniu 2014 r. zaczęło obowiązywać unijne rozporządzenie w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności, do którego dostosowano także przepisy krajowe. Nowe zasady nie pozostawiają zaś wątpliwości, że informacje na temat żywności nie tylko nie mogą wprowadzać w błąd, ale także muszą być rzetelne, jasne i łatwe do zrozumienia dla konsumenta.
Gąszcz przepisów
Z czego może wynikać tak duża liczba niewłaściwych oznaczeń? Jak przyznaje UOKiK w opracowaniu podsumowującym kontrolę, brak jest przepisów szczególnych, które regulowałyby zasady stosowania określeń typu „tradycyjny”, „domowy”, „naturalny”. Tego rodzaju dobrowolne określenia podlegają jednak przepisom ogólnym, zakazującym wprowadzania konsumentów w błąd.
Zadania nie ułatwia przedsiębiorcom duża liczba przepisów, które rozrzucone są po aktach prawnych różnej rangi – zarówno unijnych, jak i krajowych. Sytuację porządkuje nieco wejście w życie rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1169/2011 z 25 października 2011 r. w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności (Dz.Urz. UE z 2011 r. L 304, s. 18; dalej: rozporządzenie nr 1169/201). Rozporządzenie to zastąpiło kilka dyrektyw poświęconych tematyce znakowania żywności oraz umieszczania na niej informacji o wartościach odżywczych. Bezpośrednia moc obowiązująca rozporządzenia we wszystkich państwach członkowskich Unii Europejskiej sprawia, że obecnie jest to najważniejszy akt prawny regulujący omawianą tematykę.
Na gruncie polskiego prawa wejście w życie rozporządzenia nr 1169/2011 skutkowało koniecznością dokonania zmian w ustawach: z 21 grudnia 2000 r. o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 678) oraz z 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 594). Ich skutkiem było m.in. uchylenie niektórych spośród krajowych przepisów odnoszących się do wprowadzania konsumentów w błąd przez niewłaściwe oznaczenie towarów. W ich miejsce obowiązują obecnie regulacje unijne.
Przy okazji wskazać należy, że przepisy rozporządzenia określające nowe wymagania względem informacji o wartościach odżywczych produktów spożywczych zaczną obowiązywać od 13 grudnia 2016 r. W pozostałym zakresie, tj. głównie w odniesieniu do sposobu znakowania żywności, rozporządzenie obowiązuje od 13 grudnia 2014 r.
Gdzie tkwi błąd
Zgodnie z art. 7 ust. 1 lit. a rozporządzenia nr 1169/2011 informacje na temat żywności nie mogą wprowadzać w błąd, m.in. co do właściwości środka spożywczego, a w szczególności co do jego charakteru, tożsamości, właściwości, składu, ilości, trwałości, kraju lub miejsca pochodzenia, metod wytwarzania lub produkcji. Co ważne, zasada ta znajduje zastosowanie także do sposobu reklamy środków spożywczych oraz ich prezentacji, w szczególności kształtu, wyglądu lub opakowania, zastosowanych materiałów opakowaniowych, sposobu ustawienia oraz otoczenia, w jakim są pokazywane.
Ani rozporządzenie, ani przepisy prawa krajowego nie precyzują natomiast ww. kryteriów oceny wprowadzania konsumenta w błąd. Producentom pozostaje zatem bazowanie na dotychczasowym dorobku orzecznictwa w sprawach konsumenckich, ale przede wszystkim zdroworozsądkowe podejście do oznaczania towarów. To bowiem musi być jasne i zrozumiałe dla konsumenta. Skoro zatem brak jest jednoznacznego zdefiniowania takich terminów, jak chociażby: „produkt tradycyjny”, „wytworzony domowymi metodami”, „tylko naturalne składniki”, a także używanych dla osiągnięcia tożsamego efektu zwrotów: „babuni”, „wiejski”, „staropolski”, „eko” itp. – to należy ich używać tylko do środków spożywczych, które swoimi składnikami lub metodami wytworzenia uchodzą w powszechnym mniemaniu za produkty tego typu. Istotne jest również, że oznakowanie wprowadzające w błąd to nie tylko oznakowanie nieprawdziwe czy mylące, ale również niepełne, niewystarczająco precyzyjne czy wieloznaczne (wyrok NSA z 11 marca 2014 r., sygn. akt II OSK 2359/12).
Oceny tego, czy w danym przypadku zachodzi ryzyko wprowadzenia konsumenta w błąd, dokonuje się natomiast, kierując się modelem przeciętnego konsumenta. Pojęcie „wprowadzenia w błąd” oznacza zaś każde działanie, które w jakikolwiek sposób powoduje lub może powodować podjęcie przez przeciętnego konsumenta decyzji dotyczącej umowy, której inaczej by nie podjął. Mówiąc bardziej konkretnie – skłonienia go do nabycia produktu, którego w innych okolicznościach, tj. gdyby wiedział o rzeczywistym charakterze produktu, by nie nabył (wyrok NSA z 24 października 2014 r., sygn. akt II GSK 1268/13).
Mylący skład
Produktem „tradycyjnym” czy też „domowym” będzie zatem przede wszystkim środek spożywczy, który nie będzie zawierał np. wzmacniaczy smaku, stabilizatorów, przeciwutleniaczy, zagęstników, emulgatorów czy też innych dodatków, które nie są używane w warunkach domowych. Jest to zatem żywność wytworzona inaczej niż w sposób przemysłowy, bo w tradycyjny lub domowy sposób, czy też przy użyciu tradycyjnych składników.
Prosta analiza składu danego towaru nie zawsze jednak będzie wykluczać dany środek spożywczy z kategorii wyrobów tradycyjnych. Należy bowiem pamiętać, że również w warunkach domowych stosowane są niektóre składniki uznawane za substancje dodatkowe. Przykładem mogą być azotany i azotyny, które występują także w soli peklowanej oraz saletrze. Umieszczenie zatem wśród składników danego produktu substancji konserwującej E-250, czyli azotynu sodu, nie jest równoznaczne z wytworzeniem żywności w sposób przemysłowy. Podobnie rzecz się ma z przypadkiem wskazania w składzie śladowych ilości niektórych pierwiastków, a nawet metali ciężkich. Nawet zatem ślady lub pozostałości ołowiu, kadmu i pestycydów w bardzo niskich stężeniach nie sprzeciwiają się oznaczeniu produktu jako „naturalnie czystego” (zob. wyrok ETS z 4 kwietnia 2000 r., sygn. akt C-5/98 w sprawie Verein gegen Ubwesen in Handel und Gewerbe Köln eV v. Adolf Barbo AG).
Producenci niekiedy próbują stosować nazwy, które chociaż zawierają w sobie słowa powszechnie uznawane za powiązane z domowymi lub tradycyjnymi metodami produkcji, to nie wywołują u odbiorców mylnego przekonania o sposobie wytworzenia lub składzie żywności. Przykładem może być „majonez babuni”, który wytwarzany jest metodami przemysłowymi. Przeciętny konsument ma jednak tego świadomość.
Tego typu nazwy należy stosować z bardzo dużą ostrożnością, co potwierdzają rezultaty przywołanej na wstępie kontroli IH. W jej toku kontrolerzy zakwestionowali liczne oznaczenia środków spożywczych należących do różnych grup przetworów, które odwoływały się do tradycyjnych sposobów ich wytwarzania. [ramka 1]
Należy mieć również na uwadze unijne przepisy dotyczące gwarantowanych tradycyjnych specjalności. Zgodnie z przepisem art. 3 pkt 3 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1151/2012 z 21 listopada 2012 r. w sprawie systemów jakości produktów rolnych i środków spożywczych (Dz.Urz. UE L343, s. 1), termin „tradycyjny” oznacza udokumentowany jako będący w użyciu na rynku krajowym przez okres umożliwiający przekaz z pokolenia na pokolenie, okres ten ma wynosić co najmniej 30 lat (definicji tej używa się na potrzeby systemu oznaczeń Gwarantowanej Tradycyjnej Specjalności). Natomiast zgodnie z art. 3 ust. 3 pkt 60 lit. c ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia „żywność tradycyjna” to środki spożywcze zarejestrowane lub zgłoszone do rejestracji oraz produkty rolne i środki spożywcze umieszczone na liście produktów tradycyjnych prowadzonej przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi.
Reklama i promocja też mają znaczenie
Co istotne, zakaz wprowadzania konsumenta w błąd dotyczy nie tylko samego sposobu formułowania informacji o środku spożywczym bądź jego nazwy, ale także sposobu reklamy oraz prezentacji towarów. W tym ostatnim zakresie mieszczą się takie elementy jak kształt lub wygląd opakowania, jak również sposób wyeksponowania produktu. Na ocenę produktu przez konsumenta mają bowiem wpływ także jego wygląd bądź zestawienie z innymi, dobrze znanymi odesłaniami. Staranność w tym zakresie należy oceniać w zależności od rodzaju nabywanego dobra. Przyjmując założenie, że im dany towar jest mniej wartościowy oraz powszechniej nabywany – tym mniejsza jest czujność klientów i tym łatwiej wprowadzić ich w błąd. Zasada ta dotyczy przede wszystkim drobnych bieżących zakupów. W ich skład wchodzą przede wszystkim środki spożywcze.
Opakowanie środka spożywczego i zamieszczone na nim dane powinny zatem odzwierciedlać w sposób rzetelny deklarowany przez producenta skład artykułu spożywczego i nie pozostawiać żadnych wątpliwości co do jego właściwości. Ucharakteryzowanie opakowania środka spożywczego w sposób, aby kojarzyło się z konkretną gamą produktów, może również samo w sobie stanowić naruszenie opisywanych zasad rzetelności i prawdziwości przekazu. Chodzi przykładowo o sprzedaż żywności w pojemnikach imitujących swoim wyglądem tradycyjne opakowania czy też zamieszczanie na nich emblematów, zdjęć albo rysunków kojarzących się jednoznacznie z wyrobami tradycyjnymi. Będą to zatem oznaczenia związane z przyrodą, historycznymi budynkami czy przedstawiające sceny tradycyjnych form uprawy lub wytwarzania żywności.
Analogicznie należy oceniać spoty reklamowe oraz ogłoszenia prasowe bądź inne formy reklamy środków spożywczych. Ze szczególną ostrożnością powinno się podchodzić do sposobu prezentacji danego produktu na tle lub w obecności innych elementów, które przeciętnemu konsumentowi mogą się kojarzyć z wytworem tradycyjnym, domowym bądź ekologicznym.
Pamiętać wszakże należy, że nie każde posłużenie się tego typu motywami jest zakazane. Decydująca pod tym względem jest możliwość wprowadzenia przeciętnego klienta w błąd co do sposobu wytworzenia albo właściwości danego towaru, a także sam kontekst reklamy lub innej prezentacji. Przedstawienie środków spożywczych na tle przyrody, gdy producentem jest duży koncern, nie powinno raczej spotkać się z zarzutem, że wywołuje u konsumentów skojarzenia z tradycyjnymi metodami wytwórczymi. Pamiętać także należy, że żywność wytwarzana jest w znacznej części ze składników naturalnych. Dlatego też zamieszczenie na opakowaniu lub w reklamie emblematów roślinnych albo zwierzęcych nie musi samo w sobie być uznane za wprowadzające w błąd.
Podsumowując: wpływ opakowania, opisu produktu, a także jego reklamy na możliwość wprowadzenia konsumenta finalnego w błąd powinno się oceniać przez pryzmat całości okoliczności danego przypadku. Uwzględnić zatem trzeba takie elementy, jak: nazwa towaru, sposób jego opakowania i reklamy, a także postawy klientów przy nabywaniu danego rodzaju środków spożywczych.
Odpowiada nie tylko producent
Wyniki opisywanej kontroli i orzecznictwo [ramka 2] podsumować można stwierdzeniem, że posługiwanie się w nazwie, opisie bądź reklamie produktów spożywczych ww. zwrotami może zostać zakwestionowane, jeżeli w składzie takiej żywności znajdować się będą substancje charakterystyczne dla przemysłowej produkcji tego typu środków. Dotyczy to zarówno towarów opakowanych przez producenta, jak również tych sprzedawanych luzem (bez opakowania albo pakowanych na życzenie konsumenta finalnego). Wskazać można, że z uwagi na okrojony zakres informacji podawanej przy sprzedaży towarów niepakowanych ryzyko wprowadzenia nabywców w błąd może być jeszcze większe.
Co ważne, zarzut wprowadzenia w błąd może zostać postawiony nie tylko producentowi żywności, ale także sprzedawcom detalicznym (np. jeśli sklep zmieni opis oferowanych środków spożywczych bądź nazwę). Kontrola wykazała, że jeden ze sprzedawców zmienił nazwę towaru przez dodanie go niego słowa „wiejska”. W takim wypadku odpowiedzialność przewidzianą w ustawie ponosić będzie sprzedawca detaliczny, nie zaś producent żywności.
Warto przypomnieć, jakie elementy należy podać do wiadomości w przypadku środków spożywczych oferowanych do sprzedaży konsumentowi finalnemu lub zakładom żywienia zbiorowego bez opakowania lub w przypadku pakowania środków spożywczych w pomieszczeniu sprzedaży na życzenie konsumenta finalnego oraz ich pakowania do bezzwłocznej sprzedaży (zob. par. 19 rozporządzeniu ministra rolnictwa i rozwoju wsi z 23 grudnia 2014 r. w sprawie znakowania poszczególnych rodzajów środków spożywczych, Dz.U. z 2015 r. poz. 29).
Są to:
1. Nazwa środka spożywczego, wskazana w sposób określony w art. 17 rozporządzenia nr 1169/2011. Nazwą środka spożywczego jest jego nazwa przewidziana w przepisach. W razie braku takiej nazwy – nazwą środka spożywczego jest jego nazwa zwyczajowa, a jeśli nazwa zwyczajowa nie istnieje lub nie jest stosowana, przedstawia się nazwę opisową tego środka spożywczego.
2. Nazwa albo imię i nazwisko producenta.
3. Wykaz składników. Zgodnie z art. 18–20 rozporządzenia nr 1169/2011 z uwzględnieniem informacji, o których mowa w art. 21 tego rozporządzenia – przepisy te wskazują m.in. kiedy możliwe jest pominięcie wykazu składników (np. ser, masło, fermentowane mleko i śmietana/śmietanka, do których nie zostały dodane składniki inne niż przetwory mleczne, enzymy spożywcze i kultury drobnoustrojów niezbędne do produkcji lub, w przypadku sera innego niż ser świeży i ser topiony, sól potrzebna do jego produkcji), a także sposób etykietowania niektórych substancji lub produktów powodujących alergie lub reakcje nietolerancji).
4. Klasa jakości handlowej albo inny wyróżnik jakości handlowej, jeżeli zostały one ustalone w przepisach w sprawie szczegółowych wymagań w zakresie jakości handlowej poszczególnych artykułów rolno-spożywczych lub ich grup albo jeżeli obowiązek podawania klasy jakości handlowej albo wyróżnika wynika z odrębnych przepisów.
5. W przypadku produktów rybołówstwa w rozumieniu pkt 3.1 załącznika I do rozporządzenia (WE) nr 853/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z 29 kwietnia 2004 r. ustanawiającego szczególne przepisy dotyczące higieny w odniesieniu do żywności pochodzenia zwierzęcego (Dz.Urz. WE z 2004 r. L 139, s. 55) – wymagana jest dodatkowo informacja dotycząca ilościowej zawartości glazury lub ryby albo owoców morza w tych produktach.
6. W przypadku pieczywa dodatkowo należy podać:
a) masę jednostkową,
b) informację „pieczywo produkowane z ciasta mrożonego” albo „pieczywo produkowane z ciasta głęboko mrożonego” – gdy został zastosowany taki proces technologiczny.
Zatem nawet sprzedawca detaliczny może się narazić na zarzut naruszenia przepisów w zakresie znakowania żywności, czy to na skutek podjęcia działań mogących wprowadzić konsumentów w błąd, czy też przez podanie niepełnej informacji o oferowanych środkach spożywczych.
Sprzedawcy także powinni zwrócić uwagę na opisany wyżej problem wprowadzania nabywców w błąd przez sposób prezentacji lub wyeksponowania produktów żywnościowych. Odpowiedzialność z tego tytułu może również spaść na sprzedawcę detalicznego, jeśli poprzez układ towarów i elementów im towarzyszących (np. dekoracji, bannerów z nazwą działu) doprowadzi do wywołania błędu u finalnego nabywcy. Przykładem może być stworzenie w sklepie stoiska z produktami ekologicznymi lub tradycyjnymi oraz umiejscowienie na nim towarów niespełniających wymogów stawianych tym kategoriom żywności.
Kosztowne naruszenie
Naruszenie przepisów w zakresie znakowania środków spożywczych, w tym prezentacji, reklamy i promocji przewidzianych w ustawie o bezpieczeństwie żywności i żywienia, a także w rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1169/2011 w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności, zagrożone jest karą pieniężną w wysokości do trzydziestokrotnego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej za rok poprzedzający, ogłaszanego przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego, na podstawie przepisów o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski”. Zgodnie z komunikatem prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z 10 lutego 2015 r. w sprawie przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w 2014 r. wynosiło ono 3783,46 zł. Tak więc maksymalna kwota kary to obecnie nawet ok. 113,5 tys. zł.
Co więcej, inspektor Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych uprawniony jest do wydania zakazu wprowadzania do obrotu artykułu rolno-spożywczego, który nie spełnia wymagań jakości handlowej. Te zaś odnoszą się m.in. do opakowania i oznakowania tego artykułu. Od decyzji inspektora przysługuje odwołanie, a następnie skarga do sądu administracyjnego.
Znacznie bardziej dotkliwe może być dla producenta uznanie produktu za „artykuł rolno-spożywczy zafałszowany”. Tak może się stać w przypadku podania w jego oznakowaniu niezgodnych z prawdą danych w zakresie składu, pochodzenia, terminu przydatności do spożycia lub daty minimalnej trwałości, zawartości netto albo klasy jakości handlowej. A to wiąże się z jeszcze dalej idącymi konsekwencjami dla producenta. Przede wszystkim decyzje inspektora dotyczące takich produktów podawane są do publicznej wiadomości. Z kolei wprowadzenie do obrotu takiego artykuły podlega karze pieniężnej w wysokości nie wyższej niż 10 proc. przychodu osiągniętego w roku rozliczeniowym poprzedzającym rok nałożenia kary, nie niższej jednak niż 1000 zł.
29,6 proc. skontrolowanych w 2014 r. przez UOKiK producentów nieprawidłowo używało oznaczeń „tradycyjny”, „domowy”, „naturalny”, „bez konserwantów”, „bez barwników” itp.
RAMKA 1. Inspekcja Handlowa zakwestionuje
Przykłady oznaczeń, które w ocenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów były nieprawidłowe:
● „polędwica tradycyjna, tradycyjne smaki” – według deklaracji na etykiecie zawierała m.in. stabilizator trójpolifosforan sodu, wzmacniacz smaku glutaminian sodu, dekstrozę, aromat dymu wędzarniczego, maltodekstrynę, regulatory kwasowości octan sodu, cytrynian sodu, przeciwutleniacze: askorbinian sodu, izoaskorbinian sodu, kwas askorbinowy, substancję konserwującą azotyn sodu;
● „smalec domowy” z opisem na etykiecie „spróbuj prawdziwego domowego smalcu z najlepszym mięsem, przygotowanego według znakomitego polskiego przepisu” – został wyprodukowany m.in. przy użyciu białka sojowego, aromatów, wzmacniacza smaku E-621 (glutaminianu monosodowego), stabilizatorów E-450, E-451 i E-452 (di-, tri- i polifosforanów);
● „maślanka naturalna” – zawierała substancje zagęszczające, w tym żelatynę wieprzową;
● „kapusta kiszona wiejska” – zawierała dodatek substancji konserwującej sorbinian potasu E-202;
● „filety śledziowe marynowane w zalewie olejowej z cebulką po wiejsku” – zawierały sztuczną substancję słodzącą sacharynian sodu;
● „klopsy z mięsa wieprzowo-drobiowego w sosie pomidorowym sterylizowane – Kuchnia staropolska” – zawierały mięso oddzielone mechanicznie z indyka, maltodekstrynę, hydrolizat białka sojowego, aromaty i wzmacniacze smaku E-621 i E-635.
Inne kwestionowane podczas kontroli oznaczenia to m.in.: „kiełbasa wiejska z Jakubowej spiżarni – kiełbasa wieprzowo-wołowa wędzona, parzona”, „kiełbasa swojska pieczona bez konserwantów”, „wędzonka swojska – wyrób wieprzowy, wędzony, parzony”, „naturalny ser twarogowy termizowany”, „naturalny w plastrach ser twarogowy termizowany – domowe smaki”, „chrzan domowy z cytryną – chrzan tarty z cytryną”, „buraczki domowe”, „śledziki domowe marynowane z papryką i cebulką w oleju”, „sałatka domowa z warzyw gotowanych”, „indyk w galarecie z domowej spiżarni – galareta z mięsem z indyka, z warzywami i pieczarkami, parzona”, „żur domowy koncentrat – wiejskie specjały – żur skondensowany naturalny, według staropolskiej receptury, która pamięta dębowe stoły dworów i strzech. Nowy zdrowy produkt w starym stylu”. Kwestionowano także zwroty: „bez konserwantów”, „bez barwników”, „bez sztucznych słodzików”, „wolny od GMO”.
Przyczyną zastrzeżeń IH było pojawienie się w składzie środków spożywczych substancji dodatkowych, które nie są stosowane w wyrobach domowych bądź w produkcji metodami tradycyjnymi, w szczególności takich jak: substancje konserwujące, mięso oddzielone mechanicznie, emulgatory, wzmacniacze smaku, sztuczne aromaty, białko sojowe, maltodekstryna, skrobia modyfikowana genetycznie itp.
RAMKA 2. Zdaniem Naczelnego Sądu Administracyjnego
Sprawa 1. Domowy smak
Na spółkę produkującą ketchup oznakowany zwrotem „domowy smak” inspektor Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych nałożył karę pieniężną za wprowadzenie do obrotu produktu o niewłaściwej jakości handlowej. W toku kontroli stwierdzono bowiem, że pomimo umieszczenia na etykiecie zwrotu „domowy smak” przy jego produkcji zastosowano substancje dodatkowe – zagęszczające: E-412 i E-1422. Ze względu na to, że nieprawidłowość dotyczyła tylko jednego aspektu oraz nie zagrażała bezpośrednio zdrowiu konsumentów – karę nałożono w najniższej możliwej wysokości, tj. 500 zł. Od tej decyzji odwołał się producent. Sądy obu instancji utrzymały ją jednak w mocy, wskazując, że kwestionowane oznakowanie błędnie sugerowało konsumentowi, iż artykuł jest wyprodukowany metodą ,,domową”, gdy tymczasem dodano substancje zagęszczające, które zmieniają zarówno konsystencję, jak i smak produktu spożywczego. Oznakowanie na opakowaniu powinno odzwierciedlać w sposób rzetelny deklarowany przez producenta skład artykułu spożywczego i nie pozostawiać żadnych wątpliwości co do jego właściwości.
Wyrok NSA z 16 grudnia 2014 r., sygn. akt II GSK 2033/13
Sprawa 2. Kompot domowy
Podczas kontroli prowadzonej u producenta żywności inspektor Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych zakwestionował m.in. prawidłowość nazwy produktu oznaczonego jako „kompot domowy truskawkowy – słodki smak tradycji” wraz z dodatkowym opisem: „kompot domowy truskawkowy – to powrót do najlepszej tradycji. Z polskich ogrodowych owoców – właściwie taki, jak przyrządzała go babcia”. W wyniku badań stwierdzono bowiem, że nie był sporządzony metoda domową, lecz stanowił mieszaninę wody, syropów i puree truskawkowego z sokiem jabłkowym oraz różnych regulatorów. Na przedsiębiorcę nałożono łączną karę 11 tys. zł. Przedsiębiorca bezskutecznie odwołał się najpierw do organu II instancji, a następnie do sądu administracyjnego. Naczelny Sąd Administracyjny, odrzucając skargę kasacyjną producenta, wskazał m.in., że oznakowanie sugerowało konsumentowi, że produkt został wyprodukowany w procesie opartym na tradycyjnej (domowej) metodzie, z wykorzystaniem świeżych owoców (ewentualnie mrożonych lub suszonych), bez dodatków w postaci barwników, aromatów, substancji konserwujących czy regulatora kwasowości, które to substancje i dodatki nie są stosowane na etapie przygotowywania metodą tradycyjną, co nie odpowiadało prawdzie.
Wyrok NSA z 10 grudnia 2013 r., sygn. akt II GSK 1255/12
Sprawa 3. Smak tradycji
Inspektor Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych zakwestionował prawidłowość użycia oznaczenia „smak tradycji” na opakowaniu pierogów z mięsem, które w składzie zawierały aromaty i substancje konserwujące sorbinian potasu i maltodekstrynę. Producent odwołał się od decyzji zakazującej wprowadzania produktu do obrotu. Ta jednak została utrzymana w mocy, a sąd administracyjny stwierdził, że określenie „smak tradycji” umieszczone na opakowaniu pierogów z mięsem stwarza mylne wyobrażenie o produkcie, zarówno co do składu, jak i metod produkcji. Zdaniem sądu produkt nie odpowiada wymogom jakości co do oznakowania i może być wobec niego zastosowany zakaz. Składający skargę kasacyjną argumentował, że użyte określenie „smak tradycji”, nie nawiązując do metod wytwarzania czy składu produktu, lecz ograniczając się do jednej jego właściwości – smaku, nie może wprowadzać w błąd, tym bardziej że na opakowaniu uwidoczniony jest wykaz składników. Zdaniem sądu mamy do czynienia z jednoznaczną grą skojarzeń, jakie wywołuje przyjęte oznaczenie, które, wskazując na smak, z żadnym tego rodzaju smakiem nie może się kojarzyć, a w istocie kieruje uwagę konsumenta na słowo „tradycyjny” i związane z tym konotacje. Zamierzenie to zdaniem sądu kasacyjnego nie jest przypadkowe, bowiem posłużenie się przy oznakowaniu produktów pojęciem „tradycja”, „tradycyjny” niewątpliwie wyróżnia towar spośród innych tożsamych, nieoznaczonych w ten sposób, czyniąc go bardziej pożądanym.
Wyrok NSA z 27 lutego 2014 r., sygn. akt II GSK 1832/12
/>