Od wpłynięcia wniosku, pytania prawnego czy skargi konstytucyjnej do wydania orzeczenia przez Trybunał Konstytucyjny upłynęło w 2014 r. średnio 18 miesięcy. To o miesiąc krócej niż przed rokiem i aż o 6 miesięcy szybciej niż w roku 2012. Takie dane zostały zaprezentowane podczas wczorajszej konferencji poświęconej orzecznictwu TK za zeszły rok. W ocenie prof. Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa TK, statystyka ta nadal nie jest jednak satysfakcjonująca.

– Moim marzeniem jest, aby w 2016 r., który będzie ostatnim rokiem mojej służby w trybunale, okres ten wyniósł poniżej 16 miesięcy. Myślę, że krócej się nie da – mówił prezes Rzepliński.
Wyjaśnił, że kiedy sprawa trafia już do trybunału i ma wyznaczony skład sędziowski, kierowana jest do ustawowych partnerów TK w kontroli konstytucyjności: prokuratora generalnego, czy marszałka Sejmu. Ci zaś mają 60 dni na wydanie stanowiska w sprawie, a zdarza się, że wnioskują o więcej czasu. Trybunał potrzebuje też kilku miesięcy na dwuinstancyjny etap wstępnej kontroli skargi.
– Czasami świadomie też czekamy na pewną praktykę w stosowaniu przepisów, żeby zrozumieć wszystkie możliwe aspekty konstytucyjne. Tak jest w przypadku ustawy o osobach niebezpiecznych, w mediach zwanej ustawą o bestiach, którą w zeszłym roku podpisał prezydent, a w styczniu wniósł o zbadanie konstytucyjności kilku jej przepisów – wskazywał prof. Rzepliński.
Jak twierdzi, na tle innych europejskich sądów konstytucyjnych (np. hiszpańskiego czy niemieckiego) polski sąd zalicza się do orzekających szybko. Rzepliński zaznaczał też, że w zeszłym roku po raz pierwszy liczba skarg zarejestrowanych w trybunale była mniejsza od liczby spraw prawomocnie załatwionych.