Jerzy Hop, były prokurator apelacyjny skazany dwa lata temu prawomocnym wyrokiem za wyłudzenie 1,7 mln zł, od tego miesiąca przestał otrzymywać wynagrodzenie.

Sprawę skorumpowanego szefa Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie po raz pierwszy opisał tygodnik "Newsweek" w 2002 r. W latach 1993-2002 Hop na podstawie fałszywych faktur zebrał od przedsiębiorców w sumie 1,7 zł. Za te pieniądze rzekomo kupił m.in. 86 kserokopiarek i 16 faksów. Oczywiście w prokuraturze sprzętu nikt nigdy nie widział.

Kiedy sprawa wyszła na jaw Hop został zawieszony w czynnościach służbowych. Zanim w 2012 r. zapadł wyrok skazujący go na osiem lat pozbawienia wolności, przeszedł w stan spoczynku, w związku z czym otrzymywał wynagrodzenie w wysokości 75 proc. ostatniej pensji, czyli ponad 5 tys. zł.

W marcu 2013 r. katowicki sąd apelacyjny po siedmioletnim procesie wydał prawomocny wyrok, podtrzymujący decyzje sądu niżej instancji. Mimo to Hop dalej otrzymywał wynagrodzenie, gdyż przebywając w więzieniu nie stawiał się na rozprawach sądu dyscyplinarnego.

9 marca sądowi dyscyplinarnemu udało się w końcu zamknąć postępowanie i wydalić Hopa z zawodu, co oznacza, że w końcu stracił prawo do wynagrodzenia.

EŚ/Newsweek