Część orzekających w Naczelnym Sądzie Administracyjnym oraz Sądzie Najwyższym, a także wszyscy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego najprawdopodobniej będą musieli się pożegnać ze zwrotem kosztów dojazdu do pracy własnym autem.
Od 1 czerwca br., zgodnie z uchwaloną już przez Sejm nowelą prawa o ustroju sądów powszechnych (u.s.p.), zwrot kilometrówki będzie się należał jedynie tym dojeżdżającym sędziom, którzy awansowali na wyższe stanowisko. Tymczasem w przypadku orzekających w TK o żadnym awansie nie może być mowy – są oni bowiem wybierani przez Sejm na dziewięcioletnią kadencję. Jak ustaliliśmy, obecnie siedmiu sędziów TK dojeżdża spoza Warszawy. Zmiana może również dotknąć część sędziów SN oraz NSA. Chodzi o tych, którzy nie przebyli klasycznej ścieżki awansu, lecz przyszli z innych zawodów prawniczych lub z uczelni.
Niezamierzony efekt
Całemu zamieszaniu winna jest redakcja poprawki art. 95 par. 3 u.s.p., wprowadzonej na etapie prac sejmowych. Zgodnie z nią zwrot kosztów dojazdu z miejsca zamieszkania do siedziby sądu będzie wypłacany tylko sędziemu, który „awansował na wyższe stanowisko sędziowskie”. I choć, jak tłumaczył na posiedzeniach sejmowej komisji wiceminister sprawiedliwości Wojciech Hajduk, ratio legis tej zmiany było odebranie świadczeń przede wszystkim sędziom sądów rejonowych, to okazuje się, że nie jest to takie oczywiste.
– Wydaje się, że ustawodawca, wprowadzając tę poprawkę, nie przewidział wszystkich jej skutków – stwierdza sędzia Łukasz Piebiak ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Wskazuje on, że co prawda w ustawie o Sądzie Najwyższym (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 499 ze zm.) jest art. 47 par. 2, który odrębnie ustanawia zasady zwrotu kosztów przejazdu sędziów SN, ale odsyła on do innych przepisów. Tam nie ma zaś mowy o zwrocie kosztów za dojazd własnym samochodem, a jedynie o zwrocie kosztu „biletu miesięcznego na dojazd publicznym środkiem transportu”. Chodzi o rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wysokości i warunków wypłacania świadczeń urzędnikom państwowym przeniesionym do pracy w innej miejscowości (Dz.U. z 2002 r. nr 66, poz. 597). Te przepisy stosuje się również do sędziów TK oraz sędziów NSA, gdyż zarówno ustawa o Trybunale Konstytucyjnym (Dz.U. z 1997 r. nr 102, poz. 643 ze zm.), jak i prawo o ustroju sądów administracyjnych (Dz.U. z 2002 r. nr 153, poz. 1269 ze zm.) odsyłają w kwestiach w nich nieuregulowanych do ustawy o SN.
– Tyle tylko, że z tych przepisów nie wynika prawo do zwrotu kilometrówki. Aby wywieść uprawnienie dla sędziów SN, TK czy NSA do zwrotu kosztów dojazdu własnym środkiem transportu, trzeba sięgnąć do przepisów u.s.p., czyli do art. 95 par. 3 tej ustawy – wyjaśnia Piebiak.
To do tego aktu prawnego bowiem – w sprawach nieuregulowanych – odsyłają ustawy o TK, o SN i prawo o ustroju sądów administracyjnych.
– A gdyby czytać poprawkę literalnie, to wszyscy sędziowie TK, a także ci sędziowie NSA, którzy nie przeszli ścieżki awansowej, od wejścia w życie znowelizowanego art. 95 ust. 3 u.s.p. mogliby liczyć jedynie na zwrot kosztu biletu miesięcznego wykupionego na dojazd środkiem publicznym z miejsca zamieszkania do miejsca pełnienia obowiązków – i to tylko o ile codziennie do swego sądu dojeżdżają. Wszystko dlatego, że nie zajęli swoich stanowisk w drodze awansu – tłumaczy Łukasz Piebiak.
Jak mówi, można mieć również wątpliwości, czy jakikolwiek sędzia SN powinien od 1 czerwca 2015 r. dostawać zwrot kilometrówki.
– Sąd Najwyższy nie jest częścią sądownictwa powszechnego. Tak więc sędzia, dajmy na to sądu apelacyjnego, który zostaje sędzią SN, de iure nie awansuje. O awansie do SN można mówić jedynie potocznie – zauważa Piebiak.
Bubel prawny
W opinii Ireny Kamińskiej, sędzi Naczelnego Sądu Administracyjnego i prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis, ta sytuacja to kolejny dowód, że poprawka to typowy bubel legislacyjny.
– To pokazuje, w jaki sposób w Polsce tworzy się przepisy. Nie patrzy się na prawo w sposób kompleksowy, jak na system naczyń połączonych, nie bierze się pod uwagę wszystkich skutków, jakie zmiana może wywołać. Ustawodawcy zależy jedynie na osiągnięciu określonego, często doraźnego celu. W tym przypadku celem tym mają być oszczędności budżetowe – kwituje sędzia.
Dodaje, że skrajną niesprawiedliwością jest próba odebrania kilometrówek jedynie sędziom sądów rejonowych, którzy rozstrzygają przecież niemal 90 proc. spraw w tym kraju.
Szerszy krąg
Krąg osób, których dotknie zmiana w art. 95 par. 3 u.s.p., jest jeszcze szerszy. Po wejściu jej w życie z kilometrówkami będą bowiem musieli pożegnać się również wszyscy sędziowie wojewódzkich sądów administracyjnych, a także sądów garnizonowych. Są one bowiem sądami I instancji, więc o żadnym awansie osób w nich orzekających nie może być mowy. A zgodnie z przepisami do sędziów WSA i sądów garnizonowych stosuje się odpowiednio przepisy u.s.p. (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 427 ze zm.).
Te wnioski częściowo potwierdza resort sprawiedliwości.
– Omawiana nowelizacja nie zawiera odrębnych regulacji dotyczących sędziów sądów wojskowych – wskazuje Wioletta Olszewska z biura prasowego MS.
Dodaje, że należy więc przyjąć, iż w razie wejścia w życie noweli u.s.p. modyfikacji ulegną zasady zwrotu kosztów przejazdu z miejsca zamieszkania do siedziby sądu również w odniesieniu do sędziów tam orzekających.
Resort nie odniósł się jednak do tezy, że zmiany dotkną pozostałe grupy, a więc sędziów TK, SN, NSA i WSA.
Ewidentna nierówność
Zarzutów pod adresem zmian art. 95 par. 3 u.s.p. jest więcej.
– Ponadto poprawka art. 95 par. 3 u.s.p. została tak niefortunnie sformułowana, że w tym samym sądzie część sędziów będzie otrzymywała zwrot kilometrówki, a część nie – podkreśla sędzia Waldemar Żurek, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa.
I tłumaczy, że chodzi o takie przypadki, kiedy konkurs na stanowisko sędziego sądu okręgowego czy apelacyjnego wygrywa np. radca prawny albo adwokat.
– Wówczas, jako że nie awansował on z sądu rejonowego czy też okręgowego, zwrot kosztów dojazdu do pracy nie będzie mu przysługiwał. Tymczasem jego kolega z tego samego sądu, który przeszedł z niższej instancji, taki zwrot otrzyma. To kuriozalna sytuacja – tłumaczy rzecznik rady.
– Możemy mieć tu do czynienia ze złamaniem konstytucyjnej zasady równości wobec prawa – komentuje sędzia Irena Kamińska.
Jej zdaniem oczywiste jest, że temu przepisowi, jeżeli wejdzie w życie, będzie się musiał przyjrzeć Trybunał Konstytucyjny.
– Podnosiliśmy te wątpliwości w trakcie prac sejmowych, ale wówczas zostały one zignorowane – podkreśla sędzia Żurek.
Etap legislacyjny
Ustawa przed głosowaniem poprawek Senatu