Czy firma mająca zgodę na sprzedaż plakatów z wizerunkiem obrazów Marca Chagalla, ma także prawo oferować ich reprodukcje, które tworzy poprzez bezpośrednie przeniesienie farby z plakatu na płótno malarskie? Trybunał w Luksemburgu uznał to za naruszenie interesów właścicieli praw autorskich. Dla małych galerii i sklepów z upominkami może to oznaczać kłopoty.

Allposters to popularny sklep internetowy, w którym można kupić różne rodzaje dekoracji ściennych: od plakatów z Katy Perry, przez naklejki z „Pocałunkiem” Gustava Klimta, po reprodukcje malowideł Jacksona Pollocka. Do tworzenia tych ostatnich stosowana jest metoda nazwana „transferem na płótno malarskie”, która polega na nałożeniu warstwy laminatu na plakat przedstawiający wizerunek dzieła sztuki, a następnie przeniesieniu go na płótno za pomocą specjalnej techniki chemicznej. W efekcie tego zabiegu sam plakat przestaje zatem istnieć.

Problem w tym, że część z reprodukowanych w ten sposób obrazów jest objętych prawami autorskimi, którymi zarządza i chroni holenderska spółka Pictoright. Organizacja posiada pełnomocnictwo do udzielania licencji na wykorzystywanie dzieł sztuki oraz podejmowania działań w przypadku naruszenia praw autorskich ok. 52 tys. twórców. Dba ona przy tym nie tylko o interesy należących do niej żyjących artystów, ale także reprezentuje interesy niektórych spadkobierców twórców. W jej portfolio znajdują się dzieła sztuki wielu słynnych XX-wiecznych malarzy europejskich, od których śmierci nie minęło jeszcze 70 lat, w tym m.in. Henriego Matisse’a, Pabla Picasso, Marca Chagalla, Wassiliego Kandinsky’ego czy Maurice’a de Vlamincksa.

Mimo że Allposters ma prawo do tworzenia i sprzedawania reprodukcji malowideł wymienionych twórców w jedynie formie plakatów, w ofercie firmy można też znaleźć obrazy tworzone poprzez „transfer na płótno”. Pictorights uznała to za naruszenie praw swoich klientów i zażądała od sklepu zaprzestania niedozwolonej działalności. Nie pomogły tłumaczenia, że w procesie produkcji zachodziła wyłącznie zamiana nośnika, a sam plakat ulegał zniszczeniu.

Po tym, jak Allposters zignorował żądanie organizacji, sprawa trafiła do sądu. Wprawdzie w pierwszej instancji zapadł wyrok korzystny dla twórców reprodukcji, ale już sąd apelacyjny w znacznej mierze uwzględnił zarzuty Pictorights. W jego ocenie dzięki całkowitemu przetworzeniu plakatu papierowego Allposters uzyskiwał produkt, z którym nie tylko mógł dotrzeć do nowego segmentu klientów, ale który mógł też oferować po wyższej cenie. Dlatego sąd apelacyjny potwierdził, że sprzedaż tego rodzaju obrazów jest zakazanym przez prawo krajowe przypadkiem udostępniania utworu.

Sąd, który rozpatrywał skargę kasacyjną Allposters, nabrał jednak wątpliwości, czy można mówić o wyczerpaniu przysługującego spadkobiercom artystów prawa do rozpowszechniania dzieła sztuki, jeśli zgodzili się oni na sprzedaż jego reprodukcji w formie papierowego plakatu, ale już nie na przeniesienie obrazu na płótno. Zwłaszcza że chodziło o nośnik podobny do tego, na którym umieszczone zostało oryginalne malowidło.

Zgodnie z tzw. zasadą wyczerpania prawa, sformułowaną w sposób ogólny w art. 4 ust. 2 dyrektywy 2001/29/WE w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym, autor w momencie wprowadzenia do obrotu egzemplarza swojego utworu lub innego przeniesienia własności (lub dokonania tego za zezwoleniem autora) traci prawo do jego dalszej odsprzedaży. Innymi słowy, nie ma już żadnej kontroli nad rozpowszechnianiem tego egzemplarza, pod warunkiem, że chodzi o utwór utrwalony na materialnym nośniku, co znalazło potwierdzenie m.in. w orzeczeniu TSUE w sprawie Peek & Cloppenburg KG vs Cassina SpA (C-456/06).

Tym razem trybunał luksemburski stanął przed dylematem, czy podmiot praw autorskich, który zezwolił na sprzedaż reprodukcji obrazu w formie plakatu, może sprzeciwić się sprzedaży wizerunku obrazu utrwalonego na płótnie, jeśli powstał on w wyniku zamiany samych nośników (z papieru na płótno). I po rozpatrzeniu sprawy nie miał wątpliwości, że twórca bądź jego spadkobiercy mają prawo zakwestionować praktykę Allposters. Zdaniem TSUE w badanym przypadku nie mamy do czynienia z wyczerpaniem prawa uprawnionego do rozpowszechniania, jeżeli legalna reprodukcja obrazu przeszła zamianę nośnika (taką jak zamiana papieru na płótno), a następnie w nowej formie została wprowadzona na rynek. Innymi słowy „transfer na płótno” to nowa reprodukcja dzieła, mimo tłumaczenia Allposters, że przeniesienie wizerunku nie pociąga za sobą powstania kolejnych kopii.

- Uzasadniając swoje rozstrzygnięcie trybunał wprost odwołał się do konieczności zapewnienia wysokiego poziomu ochrony uprawnionych z praw autorskich. W wyniku stosowanego przez Allposters procesu produkcyjnego dochodziło bowiem do przeniesienia obrazu na nośnik tego samego rodzaju co ten, na którym umieszczono dzieło oryginalne. Obraz malarski reprodukowany na płótnie nie tylko ma większą wartość niż ten sam obraz dystrybuowany w formie plakatów, ale jest również wierniejszym odwzorowaniem dzieła oryginalnego – wyjaśnia adwokat Alicja Sobota z krakowskiej kancelarii Labe i Wspólnicy.

Chociaż stanowisko TSUE wyrażone w tym wyroku można uznać za kolejny przykład tendencji do przyznawania właścicielom praw autorskich szerokiego zakresu ochrony, to budzi ono wiele zastrzeżeń. - Trudno uznać rozstrzygnięcie w sprawie Allposters za zaskakujące, co nie oznacza, że należy je przyjąć z pełną aprobatą. Trzeba bowiem pamiętać, że Allposters w istocie nie tworzył nowych płócien malarskich "obok" dotychczas istniejących plakatów, ale zamieniał je, stosując określone techniki chemiczne. Po tym zabiegu plakat znikał. Nie zaistniała więc tutaj żadna okoliczność, która "pozbawiałaby" uprawnionego z tytułu praw autorskich należnego mu wynagrodzenia, bo to zostało już uiszczone wraz z nabyciem plakatu. To zresztą w ogóle pokazuje, jak słabo TSUE uwzględnił konieczność zapewnienia rozwoju kreatywności, co powinno być także celem prawa autorskiego - zauważa radca prawny dr Grzegorz Pacek z Centrum Praw Własności Intelektualnej im. H. Grocjusza.

Jednocześnie przypomina, że sprawę o niemal identycznym stanie faktycznym, jak ta, którą zajmował się TSUE, badał w 2002 r. kanadyjski Sąd Najwyższy (Théberge v Galerie d'Art du Petit Champlain Inc, 2 SCR 336, 2002 SCC 34), z tym że wydał on dokładnie odwrotną decyzję. W jego ocenie pozwana przez artystę firma (galeria sztuki) w ogóle nie tworzyła nowych reprodukcji, gdyż przenosiła jedynie farbę z papieru na płótno. Tym samym można było mówić w tym przypadku co najwyżej o modyfikacji. Kanadyjski sąd nie znalazł też dowodów na to, aby uzasadnione interesy ekonomiczne twórcy w jakiś uległy zmianie na skutek działalności zaskarżonej firmy i w konsekwencji stwierdził, że nie ma on prawa do kontrolowania sposobu, w jaki inne podmioty wykorzystują coś, co nabyły legalnie. – Jest to o tyle ciekawe, że na gruncie prawa kanadyjskiego zasadniczy akcent położono na uprawnienia ekonomiczne, a nie osobiste, czyli przyjęto tę samą perspektywę, którą uwzględnili sędziowie z Luksemburga – dodaje dr Pacek.

Podobnie jak w przypadku orzeczenia kanadyjskiego SN, z wyroku w sprawie Allposters wcale nie wynika, że każda zmiana materialnego nośnika utworu prowadzi do powstania nowej reprodukcji. – Zdaniem TSUE kluczowe znaczenie ma ustalenie, czy przedmiot, który uległ zmianie, oceniany całościowo, jest fizycznie przedmiotem wprowadzonym na rynek za zgodą podmiotu prawa autorskiego. Jeśli zmiana chronionego dzieła powoduje większe przybliżenie finalnego produktu do oryginału, to mamy do czynienia z reprodukcją, która wchodzi w zakres wyłącznego prawa autora i dla rozpowszechniania wymaga jego zezwolenia – wyjaśnia mec. Sobota.

Oznacza to, że gdyby zamiast obrazów na płótnie chodziło np. fototapetę z wizerunkiem dzieła sztuki, rozstrzygnięcie trybunału luksemburskiego mogłoby być zupełnie inne. – Można by argumentować, że do wyczerpania prawa nie dojdzie tylko, gdy zmiana nośnika ma charakter na tyle istotny, że powoduje przybliżenie kopii do oryginału. Trybunał tego zagadnienia jednak nie podjął – zastrzega mec. Sobota.

W jej ocenie stanowisko trybunału może potencjalnie mieć daleko idące konsekwencje dla producentów i sprzedawców towarów zawierających wizerunki dzieł chronionych prawami autorskimi, takich jak galerie czy sklepy z upominkami. – Niewykluczone, że dla co najmniej części firm zajmujących się produkcją szeroko rozumianych reprodukcji omawiane orzeczenie będzie oznaczało dodatkowy, a dotychczas nieuwzględniany koszt. W efekcie może to znacząco obniżyć opłacalność takiej działalności, o ile nie wykluczyć jej zupełnie – podkreśla adwokat.

Całą opinię adw. Alicji Soboty z kancelarii Labe i Wspólnicy na temat rozstrzygnięcia TSUE czytaj TUTAJ.

Całą opinię r.pr. dr Grzegorza Packa z Centrum Praw Własności Intelektualnej im. H. Grocjusza na temat rozstrzygnięcia TSUE czytaj TUTAJ.