Elektroniczne potwierdzenie odbioru ma zrewolucjonizować polski wymiar sprawiedliwości. Mało kto wspomina jednak o zagrożeniach
Elektroniczne potwierdzenie odbioru ma zrewolucjonizować polski wymiar sprawiedliwości. Mało kto wspomina jednak o zagrożeniach
/>
Pod koniec listopada Polska Grupa Pocztowa zakończyła wdrożenie EPO we wszystkich sądach dwóch apelacji: krakowskiej i białostockiej. Na razie dotyczy to obiegu dokumentów w sprawach cywilnych. Wcześniej w wybranych sądach w kraju odbywały się testy. Przebiegły pomyślnie.
– EPO to obecnie w pełni funkcjonalny produkt. Tygodniowo sądy w apelacjach krakowskiej i białostockiej nadają w tym systemie 20 tys. przesyłek i nie zaobserwowaliśmy żadnych problemów – potwierdza Wojciech Kądziołka, rzecznik prasowy PGP.
Wielką korzyścią jest szybszy obieg dokumentów. W dużym uproszczeniu: listonosz dostarcza korespondencję z sądu do adresata, ten potwierdza odbiór na elektronicznym urządzeniu, z którego wysyłana jest informacja do sądu, że wezwanie zostało doręczone. Dzięki temu, jak oszacowało Ministerstwo Sprawiedliwości, przeciętny czas obiegu informacji miał się skrócić z 18,4 dnia do 6,7 dnia. Jak przekonuje operator, średni czas obiegu dla przesyłek doręczonych jest jeszcze lepszy i wynosi zaledwie 1,5 dnia.
Jak przekonują pracownicy sądów, system prawdopodobnie ułatwi pracę, ale na to potrzeba jeszcze miesięcy. Pojawiają się jednak też pierwsze mankamenty. Marcin Puźniak, zastępca przewodniczącego „Solidarności” Pracowników Sądownictwa, twierdzi, że do związku docierają niepokojące sygnały.
– System miał ułatwić pracę. Ale tak do końca nie jest, ponieważ sędziowie i tak oczekują, że wszystko będzie im drukowane z systemu. Dla części sędziów to, co funkcjonuje tylko na ekranie monitora, nie jest wiele warte. Tak więc przechodzi się na model cyfrowy, ale wydaje się, że papierów z tego tytułu wcale nie będzie mniej – tłumaczy Puźniak.
Jak dodaje, kłopoty są również z kwestiami technicznymi. Przykład?
– Zdarzają się błędy związane z rzeczywistą datą odbioru korespondencji. W przypadku papierowej zwrotki istnieje możliwość prostego wychwycenia błędu – wystarczy bowiem na nią spojrzeć. Przy EPO jest gorzej. Jeśli zostanie wprowadzona błędna data, wychodzi to często dopiero na rozprawie – twierdzi Marcin Puźniak.
– Pojawia się również problem, gdy przesyłki są awizowane. O ile doręczyciele posiadają tablety, o tyle nie ma ich we wszystkich punktach odbioru. A to oznacza, że list funkcjonujący w systemie EPO w praktyce trafia do nas w postaci zwrotki – zauważa.
Wojciech Kądziołka uspokaja, że ewentualne problemy z brakiem urządzeń w punktach mogły wynikać z faktu, iż system był wdrażany stopniowo, a co za tym idzie – punkty były także stopniowo wyposażane w tablety.
– Wraz z wdrożeniem EPO w całym kraju, czyli najpóźniej do połowy tego roku, wszystkie z ponad 8000 punktów awizacyjnych będą wyposażone w urządzenia elektroniczne – zapewnia Kądziołka.
Prof. Tadeusz Tomaszewski, kierownik Katedry Kryminalistyki WPiA Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że EPO jest w Polsce potrzebne, ale trzeba je wprowadzić ze szczególną dbałością. Powstanie bowiem nowy system, w którym znajdzie się ogrom danych.
– A nie ma systemów nie do złamania. Dlatego tworząc nowe, trzeba brać pod uwagę ewentualny wyciek informacji, a nawet ich utratę – zwraca uwagę Marek Jóźwicki, ekspert ds. przestępczości komputerowej, członek Instytutu Informatyki Śledczej.
Spostrzeżenia te podziela także adwokat Konrad Orlik z kancelarii Kochański Zięba Rapala i Partnerzy.
– Nie rezygnowałbym ze zwrotnego potwierdzenia odbioru. Korzystałbym z obu mechanizmów jednocześnie: EPO dla przyspieszenia postępowań, a ZPO dla gwarancji: na wypadek, gdyby ktoś się włamał do bazy albo dane zostały z jakichś innych przyczyn utracone – proponuje mec. Orlik.
Tyle że – jak przyznaje – taka opcja zwiększyłaby wydatki.
Kłopoty mogą mieć także biegli sądowi. Zdarza się, że osoba, którą uważa się za skutecznie poinformowaną o rozprawie, kwestionuje swój podpis (twierdząc na przykład, że podpisał się za nią listonosz). W takiej sytuacji można dziś przeprowadzić ekspertyzę pismoznawczą. W tym celu adresat musi złożyć kilka podpisów do porównania.
– Skoro podpis został złożony na urządzeniu elektronicznym, te do porównania także powinny zostać złożone na takim urządzeniu – twierdzi prof. Tadeusz Tomaszewski.
Zdaniem dr. Mieczysława Goca, wiceprezesa Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego, do właściwej analizy nie wystarczy nawet, by materiał porównawczy pochodził z innego tabletu o takich samych parametrach, lecz powinien pochodzić z tego samego urządzenia.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama