Kierowcy masowo prowadzą pojazdy bez wymaganych uprawnień. Powodów jest wiele: ewentualne kary są mało odstraszające, a kursy na prawo jazdy drogie. Do tego dochodzi niskie prawdopodobieństwo kontroli drogowej
/>
W ubiegłym roku funkcjonariusze drogówki ukarali niemal 40 tys. osób, które prowadziły pojazd, mimo że nie miały na to zezwolenia. Dla porównania w 2013 r. takich kierowców było nieco ponad 28 tys., a w 2012 r. – 26 tys.
Co więcej, dane te mogą być i tak zaniżone. Jak zastrzega Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji, są to wyliczenia dotyczące osób, które nie miały uprawnień np. na daną kategorię. Czyli np. gdy kierowca mający tylko prawo jazdy na motocykl poruszał się samochodem osobowym. W tych statystykach nie zawierają się osoby, które nie miały nigdy wydanych uprawnień (np. nie zdawały państwowego egzaminu na daną kategorię prawa jazdy). Nie podlegają one bowiem ewidencji kierowców naruszających przepisy ruchu drogowego.
Z danych policji wynika również, że kierowcy stają się też coraz bardziej zapominalscy. W 2010 r. wymaganych dokumentów (prawa jazdy, dowodu rejestracyjnego czy OC) nie miało przy sobie ponad 143 tys. skontrolowanych osób, a w zeszłym roku było ich już o prawie 100 tys. więcej.
Nieco lepiej sprawa wygląda w przypadku kierujących pojazdem pomimo orzeczonego zakazu sądu. Tendencja jest spadkowa (z 7,6 tys. w 2010 r. do 4,6 tys. w roku ubiegłym), jednak w dalszym ciągu mówimy o rzeszy kilku tysięcy drogowych recydywistów rocznie.
Bartłomiej Morzycki ze stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego zwraca uwagę, że wszystkich przypadków jazdy bez uprawnień nie da się ocenić jedną miarą. – Co innego, gdy ojciec uczy syna jeździć na mało ruchliwym odcinku drogi, a co innego, gdy osoba bez uprawnień najmuje się na kierowcę auta dostawczego lub busa wożącego pasażerów – mówi Morzycki. – Ludziom brakuje świadomości konsekwencji takiego działania. A przecież oprócz mandatu, kierowca bez uprawnień nie może liczyć na odszkodowanie w przypadku kolizji – dodaje.
Problem dotyczy nawet zawodowych kierowców aut ciężarowych, dla których samochód jest podstawowym narzędziem pracy. – Zdarzają się pojedyncze przypadki, gdy osoby kontrolowane przez inspekcję nie miały prawa jazdy, gdyż zostały im wcześniej odebrane – potwierdza Alvin Gajadhur, rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. – Inspektorom zdarzało się zatrzymać kierowców, którym wcześniej odebrano prawo jazdy np. za jazdę po alkoholu. Z kolei w ubiegłym miesiącu inspektor z Wrocławia zatrzymał prowadzącego, który jechał ciężarówką, mimo że nigdy nie miał uprawnień na kategorię C – opowiada rzecznik. W listopadzie 2012 r. głośno było o kierowcy autobusu z Wałbrzycha, który nie miał prawa jazdy D (czyli w ogóle nie mógł prowadzić takiego pojazdu), nie posiadał badań lekarskich i psychologicznych, a autobus był w fatalnym stanie technicznym.
Bartłomiej Morzycki uważa, że jedną z głównych przyczyn coraz większej liczby kierowców bez uprawnień może być ekonomia. – Chodzi o koszt i trudność uzyskania uprawnień w zestawieniu z niskimi karami za ich brak. Kierowca kalkuluje, co mu się bardziej opłaca. To trochę jak z jazdą na gapę – wskazuje Bartłomiej Morzycki.
Rzeczywiście – gdyby odstawić na bok zdrowy rozsądek, a skupić się wyłącznie na kalkulacjach finansowych, trudno byłoby się dziwić kierowcom, którzy nie czują potrzeby zdania egzaminu na właściwą kategorię. Cennik jednej z warszawskich szkół nauki jazdy: 30-godzinny kurs podstawowy na kat. B – 1,2 tys. zł. Chyba że zdecydujemy się na kurs ekspresowy, wówczas stawka rośnie o 400 zł. Potem trzeba zdać egzamin państwowy, który również kosztuje – 30 zł za test teoretyczny i 140 zł za praktyczny, łącznie 170 zł. Wcześniej (do 19 stycznia 2013 r., kiedy w życie weszły nowe egzaminy na prawo jazdy) test teoretyczny i praktyczny kosztowały w sumie tylko 134 zł. W dodatku szansa, że zda się za pierwszym razem, jest dość niska, gdyż to udaje się średnio co trzeciej osobie. Dodatkowo od stycznia tego roku egzamin jeszcze bardziej się skomplikował, bo kandydaci muszą się wykazać zdolnością ekologicznego prowadzenia pojazdu i hamowania silnikiem. Część kierowców wychodzi więc z założenia, że zamiast wydawać pieniądze na czasochłonny kurs i egzamin, lepiej zaryzykować i ewentualnie zapłacić 300-złotowy mandat podczas kontroli.
W 2014 r. za jazdę bez uprawnień policja ukarała 40 tys. kierowców