Produkujemy ok. 12 mln ton odpadów komunalnych. Nie zawsze trafiają do recyklingu ani nawet na legalne wysypiska. W statystykach brakuje 2–3 mln ton. Dokąd trafiają? Czasem składuje się je na wynajętych posesjach, bo przez trzy lata wolno to robić. Czasem po prostu wywozi do lasu. Czasem półlegalnie na nieczynne wysypiska. Ale i w legalnych regionalnych instalacjach do przetwarzania odpadów komunalnych nie wszystko jest w porządku. Kontrole są szczątkowe, bo nikt nie ma w tym interesu.
Kontroli prowadzonych przez inspekcje ochrony środowiska (GIOŚ i wojewódzkie inspekcje) jest bardzo mało. Chyba że ktoś taką potrzebę zgłosi. Jak wyjaśnia Maciej Grabowski, minister środowiska, także gminy mają prawo kontrolować firmy wywożące odpady. – Jest wolna amerykanka – twierdzi jednak Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich. – Mamy ciche przyzwolenie gmin na niskie ceny odbioru odpadów. Przecież mieszkaniec woli zapłacić 6 zł, a nie 20 zł. Dokąd te śmieci potem jadą? Nie wiadomo. Dla mieszkańca ważne jest, że są odbierane. I że płaci niezbyt wiele. Włodarzom gmin nie zależy na wyborze firmy, która generuje koszty. Śmieci odebrane, jest w porządku. W gminie czysto, mieszkańcy zadowoleni.
A oto inny przykład. Firma, która wygrała przetarg na odbiór śmieci, wydzierżawiła grunt od prywatnego właściciela, na który wywoziła odpady. Zebrało się tego ok. 1,5 tys. ton. Leżą. – Wezwaliśmy inspektorów z Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska – mówi Jan Broda, burmistrz gminy Komorniki. Stwierdzili, że niestety firma wywożąca odpady działa w zgodzie z prawem. Odpady na takich składowiskach mogą leżeć nawet trzy lata. Te są składowane dopiero niespełna od dwóch. Mieszkańcy mają pretensje do gminy, domagają się wywózki śmieci. Włodarz jest rozgoryczony kontrolą. – Nawet nie ustalili firmy, która te śmieci wywiozła. A nie było to takie trudne. Wystarczyłyby numery samochodów, które odpady na tę działkę przywoziły. Co ciekawe, pani kontroler domyślała się, jaka firma wynajęła działkę pod opady. Ale skoro to legalne...
Przykłady można mnożyć. W podwarszawskim Radiowie jest wysypisko śmieci, które dawno powinno przestać istnieć. Ale jak powiedział jeden z urzędników, od smrodu się nie umiera.
Podpisana przez prezydenta nowelizacja przepisów o porządku i czystości w gminach zakłada m.in., że gminy będą musiały wskazywać w specyfikacji przetargowej, a następnie w zawieranej umowie z odbiorcą odpadów konkretne instalacje, do których winny trafiać odpady z terenu gminy. Czy to pomoże? – Niezbędne są też kontrole, np. raz w roku, w gminie lub u marszałka, żeby wiadomo było, co się z tymi śmieciami dzieje – uważa Leszek Świętalski.