Sześć miesięcy więzienia dla oszusta, który jako uczestnik pikiety politycznej wkroczył do jednego z warszawskich hoteli, domagając się, aby recepcjonista zameldował go na koszt komitetu wyborczego.

W 2010 r. do jednego z warszawskich hoteli przyszedł Jan Nowak (imię i nazwisko zmienione na potrzeby opisania wyroku), oświadczając kierownikowi nocnej zmiany, że wraca z pikiety zorganizowanej przez komitet wyborczy pewnej partii. Jego członkowie mieli zarezerwować dla niego pokój w tym hotelu. Rezerwacji jednak nie było. Mimo to Nowak postanowił spędzić tę i kolejne noce na wygodnym łóżku, a nie pod chmurką.

Fakturę przesłać mailem

Mężczyzna nie chciał zapłacić za pobyt gotówką, a jego karta nie była obsługiwana przez system płatniczy w hotelu. Zapewniał jednak, że za nocleg zapłaci komitet wyborczy. Pracownik hotelu ostatecznie zgodził się zameldować go na jeden dzień. Niedługo potem na adres mailowy hotelu przyszedł e-mail z oświadczeniem, że należność za pobyt Nowaka – łącznie pięć dni – zostanie pokryta przez komitet wyborczy w ciągu siedmiu dni od przesłania faktury. Widniały pod nią dane „pełnomocnik wyborczy G. W.”. Pracownik hotelu spisał więc dane z dowodu osobistego mężczyzny i zameldował go na pięć dni.

Nowak opuścił hotel, nie płacą za noclegi i mini bar kwoty 3 tys. zł. Nie zgłosił się też w recepcji, aby się wymeldować i wyjaśnić sytuację. Nie odbierał już telefonów. Ponieważ kierownik zmiany zameldował Nowaka wbrew obowiązującej procedurze, sam musiał wyjąć z kieszeni kwotę 631,60 zł za pierwszy dzień pobytu mężczyzny. Jak się okazało, nie był to pierwszy wyskok Nowaka – mężczyzna był już karany.

Hotel z kratami w oknach

A teraz miał zostać ukarany po raz kolejny. Tym razem za oszustwo tj. art. 286 par. 1 kodeksu karnego. Do końca nie przyznawał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Wyjaśniał, że nie był obecny w stolicy w dniu, w którym miał rzekomo nocować w hotelu. Podkreślał, że jeżeli objęta zarzutem usługa hotelowa była w ogóle świadczona, to dotyczyła innej osoby, gdyż w takiej sytuacji pracownik hotelu na pewno wykonałby ksero dowodu osobistego. Dodał też, że zdarza mu się podpisywać dokumenty in blanco. Miał bowiem nie wiedzieć, że w ten sposób podpisał kartę meldunkową. Stwierdził, że okazany mu dokument mógł być ankietą, bo nie jest na nim napisane, że to karta meldunkowa.

Sąd zinterpretował to inaczej. I wymierzył Nowakowi karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Ponadto orzekł obowiązek naprawienia szkody poprzez zapłatę na rzecz hotelu kwoty 2 383,31 zł i 631,60 zł na rzecz kierownika zmiany, który z własnych pieniędzy musiał pokryć pobyt Nowaka.

Sąd uznał, że twierdzenia Nowaka w znacznej mierze są sprzeczne z zasadami doświadczenia życiowego i pozbawione logiki. Jak choćby w kwestii tego, że mógł podpisywać in blanco karty meldunkowe. Nikt dorosły, zdrowy nie podpisuje in blanco dokumentów hotelowych - podkreślił sąd. Zwłaszcza że na środku formularza widnieje logo hotelu, którego nie da się nie zauważyć. Oprócz podpisu oskarżony w odpowiednich rubrykach umieścił adres zamieszkania oraz adres mailowy. Nie ma więc wątpliwości, że nie było to przypadkowe „złożenie autografu” na czyjąś prośbę. Nielogiczne były również twierdzenia, że karta pobytu może być jedynie ankietą z uwagi na jej szatę graficzna i zawarte w niej rubryki. Pracownik hotelu logicznie wytłumaczył, że w hotelu zwyczajnie nie ma też praktyki robienia ksero dowodu osobistego.

Nowak swoim zachowaniem wypełnił znamiona oszustwa. Za to przestępstwo ponosi odpowiedzialność ten, kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia mieniem za pomocą m. in. wprowadzenia jej w błąd. I tak też było w tej sytuacji. Jak zeznał świadek, zgodził się zameldować Nowaka dopiero po jego wyraźnym potwierdzeniu, że rachunek zostanie uregulowany przez komitet wyborczy. Na taką decyzję miało wpływ zachowanie oskarżonego: posiadał baner polityczny, był elegancko ubrany, oświadczył, że wraca z pikiety wyborczej. Świadomie wprowadził tym w błąd pracownika hotelu.

Bez pozytywnej prognozy

Sąd wskazał, że ustalenie zamiaru sprawcy oszustwa, który nie przyznaje się do winy jest utrudnione, ale nie jest niemożliwe. Powszechnie przyjmuje się, że odtworzenie takiego zamiaru może nastąpić na podstawie samych tylko okoliczności popełnienia przestępstwa. Mianowicie w sytuacji, gdy takie okoliczności jednoznacznie świadczą, że oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim kierunkowym osiągnięcia korzyści majątkowej za pomocą wprowadzenia innej osoby w błąd i doprowadzenia w ten sposób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem pokrzywdzonego.

Sąd Najwyższy w wyroku z 3 kwietnia 1980 r., (sygn. akt II KR 73/80) wyraził wciąż aktualny i w pełni podzielany przez sąd orzekający w tej sprawie pogląd, że: przy ustalaniu zamiaru sprawcy oszustwa, w zasadzie nieprzyznającego się do winy, należy brać pod uwagę wszystkie okoliczności, na podstawie których można byłoby wyprowadzić wnioski co do realności wypełniania złożonych obietnic przez sprawcę osobie rozporządzającej mieniem.

Co do kary pozbawienia wolności, sąd wytłumaczył, że tylko kara bezwzględna jest w stanie odnieść w stosunku do tego oskarżonego swoje cele. Dobrodziejstwo warunkowego zawieszenia wykonania kary pozbawienia wolności stosuje się bowiem wobec osób, co do których istnieje tzw. pozytywna prognoza kryminologiczno-społeczna, wyrażająca się w przekonaniu, że mimo niewykonania kary zostaną osiągnięte jej cele, a w szczególności, że sprawca nie powróci ponownie na drogę przestępstwa. W tym przypadku nie może być o tym mowy.

Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia z 18 marca 2014 r., sygn. akt: II K 179/12