Sędziowie będą musieli odejść z resortu sprawiedliwości po 10 latach. Ta zasada nie obejmie jednak tych, którzy będą pełnić funkcję podsekretarza stanu
Dziennik Gazeta Prawna
Takie nowe przepisy przewiduje projekt zmian w prawie o ustroju sądów powszechnych (dalej: u.s.p.). Zgodnie z nim delegacja sędziego do resortu sprawiedliwości będzie trwała maksymalnie pięć lat, a w szczególnie uzasadnionych przypadkach będzie mogła zostać przedłużona o kolejne pięć. Obecnie ograniczeń nie ma, co powoduje, że sędziowie pracują w MS nawet po kilkanaście lat.
Sędziowie nie kryją oburzenia, bo w projekcie jest wyjątek od ogólnej zasady. Ich zdaniem przepisy te wprowadzą nieuzasadnioną nierówność. Nieoficjalnie mówią nawet, że ta zmiana została napisana specjalnie dla obecnego wiceministra, sędziego Wojciecha Hajduka.
– Nie widzę racjonalnych powodów, aby z ogólnych zasad wyłączać konkretne osoby. Sędzia tylko dlatego, że w resorcie pełni funkcję podsekretarza stanu, nie przestaje być sędzią – podkreśla Łukasz Piebiak, sędzia ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.

Oderwani od praktyki

– Ograniczenia czasowe w delegacjach sędziów do resortu miały przeciwdziałać takiemu urzędniczeniu. I powodować, że nie będą oni oderwani od praktyki sądowej – zauważa sędzia Piebiak.
Projektodawca uznał, że nowe przepisy nie obejmą tych sędziów, którzy pełnią bądź też będą pełnili w przyszłości funkcję podsekretarza stanu.
– Czyżby to oznaczało, że wiceminister, aby sprawować prawidłowo funkcję, nie musi mieć wiedzy na temat tego, co dzieje się w sądach? – pyta retorycznie sędzia Piebiak.
Z ust przedstawicieli MS wielokrotnie padały argumenty, że sędziowie są niezbędni w resorcie właśnie z tego powodu, że jak nikt inny wiedzą, co w sądach należy poprawić.
– A skąd będzie czerpał tę wiedzę, skoro miejscem jego pracy przez kilkanaście lat będzie resortowy gabinet, a nie sala sądowa – pyta retorycznie sędzia Piebiak.
Wyłączenie nie podoba się również Waldemarowi Żurkowi, rzecznikowi prasowemu Krajowej Rady Sądownictwa.
– Podsekretarz stanu to nie zwykły urzędnik w ministerstwie. Co więcej, posłowie zaproponowali poprawkę, która niemal zrównuje kompetencje wiceministrów z kompetencjami szefa resortu sprawiedliwości. A to spowoduje, że ich status będzie bardzo zbliżony do statusu ministra sprawiedliwości, który jest przecież politykiem – zauważa.
Chodzi o propozycję zmian w u.s.p., zgodnie z którą wiceministrowie będą mogli m.in. przenosić sędziów, żądać wszczęcia wobec nich postępowań dyscyplinarnych czy decydować o stanowiskach.
– Należy się zastanowić nad tym, czy nie powinniśmy raczej zaostrzać w stosunku do wiceministrów tych standardów, które mają przeciwdziałać nadmiernemu przenikaniu się władzy sądowniczej i wykonawczej – podnosi Waldemar Żurek.
Sędziowie wskazują, że brak ograniczenia czasowego w pełnieniu przez sędziego funkcji wiceministra może odbić się na funkcjonowaniu sądów.
– Łatwo wyobrazić sobie taką sytuację, że po zmianie ekipy rządzącej wiceminister, aby przypodobać się nowemu szefostwu, o 180 stopni zmienia swój dotychczasowy sposób postępowania. Wszystko po to, aby jak najdłużej utrzymać się na stanowisku – argumentuje sędzia Żurek.

Podwójne profity

Zajmowanie stanowiska podsekretarza stanu w resorcie jest bardzo atrakcyjne dla sędziów. W tym czasie otrzymują oni płacę zarówno ze swoich sądów macierzystych, jak i z resortu (patrz: grafika).
Wojciech Hajduk, podsekretarz stanu w MS, odpiera zarzuty.
– Ten przepis to efekt wyważenia dwóch interesów: państwa i sądownictwa. Uznaliśmy, że sądownictwo niewiele tutaj ucierpi, a dla państwa będzie korzystniej, jeżeli sprawny wiceminister nie będzie musiał odchodzić z resortu tylko dlatego, że minął jakiś określony czas – uzasadnia.

Etap legislacyjny

Projekt przed II czytaniem w Sejmie