Radca prawny będzie mógł lege artis znacznie więcej niż adwokat. Włodzimierz Chróścik przyznaje to bez ogródek oraz z dozą pychy - pisze Michał Synoradzki, członek ORA w Katowicach.
Wypada właściwie wyrazić wdzięczność Włodzimierzowi Chróścikowi, dziekanowi rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie. Za to, że w felietonie „Adwokaci z gorącymi głowami” (Prawnik nr 207 z 24 października 2014 r.) zechciał upowszechnić szerszej publiczności fakt powzięcia przez Okręgową Radę Adwokacką w Katowicach uchwały dotyczącej potrzeby weryfikacji konstytucyjności art. 8 ustawy o radcach prawnych w brzmieniu zawartym w nowelizacji do k.p.k., która ma wejść w życie w lipcu 2015 r. Tekst Włodzimierza Chróścika pełen jest zwyczajowych uszczypliwości pod adresem adwokatury, które tu może pominę, gdyż za dużo ważniejszy mankament felietonu uważam usilne odwracanie uwagi czytelnika od właściwego zagadnienia.
Docenić trzeba szczególne zainteresowanie samego dziekana radców warszawskich uchwałą prowincjonalnej w końcu rady adwokatów śląskich, choć wcale nie dziwi, że nożyce odezwały się w okolicy Krajowej Rady Radców Prawnych. Sprawa jest bowiem poważna, o czym doskonale wiedzą zaprawieni w ponaddwudziestoletnich bojach o „równość” legislacyjni eksperci samorządu radcowskiego. Dyskusja wokół wszystkich nowelizacji art. 8 u.r.p. od 1997 r. toczyła się nieodmiennie wokół dodatkowych uprawnień przedmiotowych radców. Pomijano natomiast kwestię znacznie większej wagi: dopuszczalności łączenia form wykonywania zawodu. W omawianym przepisie wprowadzono w międzyczasie wiele pozornie drobnych, quasi-stylistycznych zmian, które w konsekwencji zatarły możliwość odpowiedzi na pytanie o rzeczywistą wolę ustawodawcy w tym zakresie. Zainteresowanym polecam analizę kolejnych nowelizacji tego przepisu i prześledzenie fascynujących wędrówek słówka „albo”, mającego też moc przeistoczenia się w „lub”, a na końcu w „oraz”. Konia z rzędem temu, kto odpowie na pytanie, przy okazji której to nowelizacji art. 8 u.r.p. ustawodawca jednoznacznie, jasno i czytelnie przesądził prawo łączenia przez radców prawnych przywilejów zawodu wolnego z przywilejami zawodu zależnego. Kiedy to uprawnienie radcowie zaczęli faktycznie wykonywać? I kiedy niby przeprowadzono rzetelną społeczną i środowiskową dyskusję na ten temat? Zasadne jest twierdzenie, że stosowana dziś powszechnie praktyka łączenia przez radców prawnych wykonywania zawodu w kancelarii i dodatkowo na etacie, choć niesprzeczna z aktualnym brzmieniem art. 8 u.r.p. w brzmieniu z 2010 r., wprowadzona została cichcem i bocznymi drzwiami.
Artykuł 8 u.r.p. w nowelizowanym brzmieniu k.p.k. postawi legislacyjną kropkę nad i. Wprowadzając rzekomo korzystny dla adwokatury „wyjątek”, czyli zakaz łączenia form wykonywania zawodu przez radcę prawnego – obrońcę, ustawodawca ostatecznie utrwali zasadę, zgodnie z którą we wszystkich pozostałych sprawach łączenie przez radców dowolnych form wykonywania zawodu jest przywilejem, niedostępnym adwokatom.
Śledząc historię subtelnych nowelizacji art. 8 u.r.p., nie należy mieć notabene żadnych złudzeń, że z czasem i ten wyjątek zostanie zniesiony. Zawód radcowski zdefiniowany zostanie ostatecznie jako hybrydowy, czyli jednocześnie wolny i zależny. Radca prawny będzie mógł lege artis znacznie więcej niż adwokat. Przyznaje to zresztą bez ogródek oraz z dozą pychy Włodzimierz Chróścik, pisząc: „Prawdą jest, że nasz zawód daje zdecydowanie większe możliwości rozwoju zawodowego niż adwokacki”. Wykonywanie zawodu adwokata pozostawi się niegroźnym pasjonatom.
Niewątpliwie zawód hybrydowy będzie atrakcyjniejszy nie tylko dla adeptów prawa walczących o przetrwanie na coraz trudniejszym rynku usług prawniczych. Zasada: kancelaria plus etat lub część etatu stanie się, jak można przewidywać, normą. Mechanizm rynkowy sprawi, że rzesza młodych ludzi, wykształconych przez adwokaturę, przejdzie do zawodu radcowskiego, gdzie po prostu będzie im „wolno więcej”.
W zapamiętałej walce o równość radcowie doszli do etapu, w którym dysponują bezwzględną przewagą broni nad adwokaturą, która stoi oparta plecami o ścianę, bo cofać się nie ma już dokąd. To dobry moment na zadanie pytania o sens dalszego istnienia w naszym społeczeństwie wolnego, samorządnego zawodu prawniczego, niezależnego od nacisków zewnętrznych, kierującego się specyficznym etosem i deontologią. Jego zaprzeczenie oznacza odebranie społeczeństwu jednego z podstawowych narzędzi demokracji.
Nie można kwestionować cnót, związanych z wykonywaniem zawodu prawnika zależnego, jest on po prostu społecznie potrzebny. Jednak hybrydowe połączenie cnót obu zawodów jest niewykonalne, czego samorządowi działacze radcowscy nie przyjmują do wiadomości w uporczywym dążeniu do stopniowej likwidacji adwokatury, postrzeganej jako rynkowy i prestiżowy konkurent. Urażone niegdyś ambicje nie pozwalają im dostrzec tego, że w ostatecznym rozrachunku na likwidacji niezależnej adwokatury stracą oni sami, jako obywatele. Ale zrozumieją to dopiero w dniu, kiedy staną sami oko w oko z potęgą aparatu przymusu państwowego bez niezależnego adwokata u boku.
Orzecznictwo sądów europejskich nie pozostawia wątpliwości, że zawód prawniczy definiowany jako „wolny” jest społecznie niezbędny i stąd wymaga szczególnej ochrony prawnej. Jego prerogatywy nie mogą też być dowolnie zawłaszczane przez grupę zawodową, która wolnego zawodu nie wykonuje i – co więcej – nie zamierza wykonywać. Przyznanie radcom prawnym takich prerogatyw nie jest słuszną realizacją zasady równego traktowania zawodów prawniczych, lecz przeciwnie – przejawem ich uprzywilejowanej pozycji prawnej wobec adwokatury, która jest z istoty zawodem wolnym i takim musi pozostać do samego końca. Tu nie ma miejsca na kompromisy i rozwiązania pośrednie.
Zasada równego traktowania zawarta w art. 32 Konstytucji RP ogranicza możliwość różnicowania sytuacji prawnej podmiotów podobnych. Sęk w tym, że definiując się jako hybryda zawodu wolnego i zależnego, zawód radcowski jednoznacznie odcina się od idei wolnego zawodu prawniczego. Jest zatem jedynie pozornie zawodem podobnym do adwokackiego. Z drugiej strony, jeśli uznać, że jest zawodem podobnym, przywileje, które nadaje mu ustawodawca w art. 8 u.r.p., rażąco naruszają porządek konstytucyjny, a w szczególności wspomnianą zasadę równego traktowania. Zdaje się, że zwycięska ofensywa radcowska dotarła o jeden most za daleko. Polecam morał z bajki o rybaku i złotej rybce.
Kwestię zgodności z podstawami porządku prawnego art. 8 u.r.p. rozstrzygnąć powinien Trybunał Konstytucyjny. Należy sprawdzić i przyjąć do wiadomości, czy Rzeczpospolita jest jeszcze zainteresowana instytucjonalnym bytem wolnego zawodu prawniczego. Jeśli nie, trzeba będzie też zweryfikować, jak odmowę ochrony zawodowi wolnemu postrzega sądownictwo europejskie. Adresatem uchwały ORA w Katowicach była NRA jako organ wyłącznie właściwy do reprezentowania całej adwokatury. Dobrze się jednak stało, że krytyczna odpowiedź nadeszła nie od adresata, lecz Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie. Bowiem jej treść utwierdza w przekonaniu, że skarga konstytucyjna w sprawie art. 8 u.r.p. jest absolutnie niezbędna dla ostatecznego wyjaśnienia sytuacji prawnej obu środowisk prawniczych.
Na koniec daję pod rozwagę Włodzimierzowi Chróścikowi, szacującemu korzyści dla „milionów Polaków”, że zjawisko „absurdalności tez głoszonych na Śląsku” jest tam być może rzadsze niż tez głoszonych w wielu innych miejscach. Jeśli zaś chodzi o temperaturę głowy, spieszę zapewnić, że głowy u nas chłodne, a serca gorące. Bo po temu najwyższa pora.