Należy wprowadzić mechanizm automatycznego pozbawienia wolności (na ściśle określony czas) osoby, która złamała sądowy zakaz/nakaz - pisze Wojciech Kwiatkowski.
Proponowałbym na wstępie zaczerpnąć nieco pomysłów z regulacji stanowych w USA i zmienić nasz art. 244 ustawy z 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny, który penalizuje niestosowanie się do orzeczonych przez sąd zakazów/nakazów. Spośród występujących tam zakazów/nakazów wymienić można np.: zakaz prowadzenia pojazdu, zakaz wstępu na imprezę masową, zakaz zbliżania się do określonych osób czy nakaz opuszczenia lokalu zajmowanego wspólnie z pokrzywdzonym. Jak wiadomo, zakazy te łamane są nagminnie, niejednokrotnie także przed pierwszą rozprawą za przestępstwo z art. 244. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych, jeżeli sąd orzeknie jakiś zakaz, jest on dla zobowiązanego niemalże święty i przestrzegany jest nie tyle dlatego, że panuje tam generalny szacunek jednostki do prawa, ile dlatego, że sankcja za naruszenie zakazu jest nieuchronna i dotkliwa.
Tymczasem w Polsce złamanie zakazu/nakazu sądowego – nawet przy oczywistości samego przestępstwa – powoduje wszczęcie standardowej procedury karnej. Po ujawnieniu przestępstwa złamania zakazu/nakazu sądowego praktycznie nie stosuje się instytucji tymczasowego aresztowania i choć sprawy tego typu są dość proste, to postępowanie (aż do wydania prawomocnego wyroku) toczy się jak to u nas – długo, a ewentualne wyroki zapadają w zawieszeniu i są symboliczne. Ze spraw tego typu wydają się też być zadowolone i sądy, i organy ścigania. Te pierwsze – bo sprawa jest dość oczywista, akt do czytania niewiele, a sprawę może przeciągnąć jedynie sam oskarżony przedstawiający kolejne zwolnienia lekarskie. Te drugie natomiast – bo materiał dowodowy nie jest zbyt skomplikowany i takimi sprawami mogą podciągnąć statystyki (podobnie jak do niedawna sprawami za jazdę rowerem pod wpływem alkoholu). Także sam sprawca nie czuje się za bardzo ukarany. Realna nieefektywność sądowych zakazów/nakazów może co najwyżej śmieszyć, faktycznie jednak na takim stanie rzeczy cierpi nie wymiar sprawiedliwości, ale my – społeczeństwo. Często bowiem to z rąk takich właśnie osób na naszych drogach giną niewinni ludzie, a rodzina – nękana przez osobę, wobec której orzeczono zakaz zbliżania się czy nakaz opuszczenia lokalu – nadal realnie obawia się wizyty oprawcy.
Z tego powodu moim zdaniem należy wprowadzić mechanizm automatycznego pozbawienia wolności (na ściśle określony czas) osoby, która takowy zakaz/nakaz złamała. Ważnym elementem tej konstrukcji musiałoby być wówczas to, że pozbawienie wolności z tego tytułu byłoby (co do zasady) nieodwołalne i natychmiastowe, sprawca niejako z automatu trafiałby do więzienia. Mechanizm ten byłby integralną częścią nie art. 244, ale orzeczonych już wcześniej zakazów/nakazów i to z nich wypływałaby dyspozycja dla sądu do kierowania sprawcy do zakładu karnego. Po zatrzymaniu przez policję za niezastosowanie się do orzeczonych zakazów/nakazów sąd jedynie stwierdzałby, czy zatrzymany jest osobą, wobec której został orzeczony sądowy zakaz/nakaz, a następnie osoba trafiałaby do zakładu karnego celem odbycia kary. Oczywiście w ramach prac legislacyjnych należałoby rozważyć szereg wątków pobocznych, jak choćby kontratypy przewidziane w art. 25 i 26 kodeksu karnego. Dość łatwo można sobie bowiem wyobrazić życiową sytuację, w której osoba z zakazem prowadzenia pojazdu łamie go, aby dowieźć do szpitala sąsiada, który jest w stanie zagrożenia życia. Są to jednak kwestie, z którymi można by sobie sprawnie poradzić – okoliczność taką mógłby np. wziąć pod uwagę wspomniany wcześniej sąd, który jednak nie miałby możliwości brania pod uwagę innych czynników niż wspomniane wyżej kontratypy, jak i skracania okresu kary. Samo automatyczne pozbawienie wolności nie musiałoby trwać długi okres – mogłoby to być np. 2 bądź 3 miesiące, ale siła tego mechanizmu tkwiłaby we wspomnianej nieodwołalności i natychmiastowości. Stąd też to łamiący zakaz/nakaz musiałby się liczyć z tym, że w żaden sposób nie pojedzie na zaplanowane „za tydzień” wakacje czy zawody sportowe i nie spędzi świąt w gronie rodzinnym. A ponieważ nie byłoby to tymczasowe aresztowanie znane z art. 66 kodeksu pracy – musiałby się dodatkowo liczyć także z tym, że jego pracodawca nabywa możliwość rozwiązania umowy o pracę bez zachowania okresu wypowiedzenia.
Oczywiście należałoby się też zastanowić, czy mechanizm ten zastosować do naruszeń wszystkich orzekanych przez sąd zakazów/nakazów, czy tylko niektórych, a w pozostałych sytuacjach utrzymać istniejącą obecnie procedurę karną. Jest to jednak kwestia wtórna i do dopracowania.
W Stanach Zjednoczonych, orzeczony przez sąd zakaz jest dla zobowiązanego niemalże święty. Przestrzegany jest nie tyle dlatego, że panuje generalny szacunek do prawa, ile dlatego, że sankcja za jego naruszenie jest nieuchronna i dotkliwa