Andrzej Seremet w czerwcu 2013 r. zaskarżył do TK rozporządzenie premiera Leszka Millera z 2003 r. w sprawie wysokości mandatów za wykroczenia, które mogą nakładać na obywateli funkcjonariusze piętnastu podmiotów, m.in. policjanci, straż gminna, straż pożarna, graniczna czy straż leśna.

Załącznikiem do rozporządzenia jest spis 377 wykroczeń z przypisaną im wysokością mandatów. Szef PG podkreśla, że sankcje za 318 z nich określono w sposób sztywny; funkcjonariusz wymierzający mandat „nie ma jakiejkolwiek możliwości zindywidualizowania kary”. Np. za picie alkoholu w miejscach objętych zakazem ustawa przewiduje mandat w wysokości od 20 do 500 zł; taryfikator zaś tylko jedną karę - l00 zł.

Wszyscy sprawcy danego wykroczenia otrzymują zatem takie same mandaty. Według szefa PG jest to sprzeczne z fundamentalnym ustawowym wymogiem, aby przy wymiarze kary brać pod uwagę stopień społecznej szkodliwości czynu, rozmiar szkody, stopień winy, niekaralność sprawcy, jego pobudki, warunki osobiste i majątkowe, stosunek do pokrzywdzonego itp. „Elementarne poczucie sprawiedliwości nakazuje karać surowiej za czyny cięższe, a łagodniej - za lżejsze” - napisał Seremet. Podkreślił, że niezachowanie tej zasady jest „absolutnie niedopuszczalne”.

„Taka regulacja prawna prowadzi do sytuacji, że wymierzenie kary przez uprawniony organ staje się fikcją, bowiem identyczną karę każdemu ze sprawców określonego wykroczenia wymierza, de facto, wydający rozporządzenie organ władzy wykonawczej (w analizowanym przypadku - prezes Rady Ministrów), który przecież nie jest organem uprawnionym do prowadzenia postępowania w sprawach o wykroczenia” - napisał Seremet.

Dodał, że według ustawy premier miał w rozporządzeniu określić „zróżnicowaną wysokość mandatów” za dane wykroczenie, uwzględniając rodzaj naruszonego dobra i stopień szkodliwości czynu.

Zarzucił on też rozporządzeniu, że zaostrza ustawową odpowiedzialność za część wykroczeń, podnosząc dolną granicę grzywien. Podkreślił, że Kodeks wykroczeń stanowi, iż najniższą grzywną jest 20 zł, a taryfikator za najniższą uznaje 50 zł. „Żaden organ władzy wykonawczej nie ma prawa, w drodze rozporządzenia, modyfikować tak określonego dolnego progu ustawowego zagrożenia karą” - dodał.

Seremet podkreślił także, że rozporządzenie nakazuje karanie mandatami sprawców czynów, których ustawa wprost nie zakazuje, co „w sposób niedopuszczalny poszerza zakres penalizacji”. Powołał się np. na karanie mandatem za „chodzenie lub przebywanie na wydmach”, choć Kodeks wykroczeń mówi tylko o ich „niszczeniu”.

Szef PG napisał, że rolą prawa karnego jest nie tylko ochrona państwa, społeczeństwa czy jednostek przed przestępstwami, ale także - ochrona jednostki przed samowolą państwa. "Prawo karne ma wyznaczyć wyraźne granice między tym, co jest dozwolone, a tym, co jest zabronione. Bariera, o której tu mowa, nie powinna być usuwana dla żadnych celów politycznych lub innych. Prawo karne nie jest bowiem instrumentem mającym służyć zachowaniu władzy, lecz jest właśnie tej władzy ograniczeniem" – dodał.

Tusk o mandatach

W styczniu br. premier Donald Tusk napisał do TK, że rozporządzenie jako całość jest zgodne z konstytucją. Przyznał niekonstytucyjność kilku zapisów załącznika, które jednak nie są "nierozerwalnie związane z całym rozporządzeniem”.

Tusk podkreślił, że specyfiką postępowania mandatowego jest, że sankcję nakłada nie sąd, lecz funkcjonariusz. Nie jest on zatem „organem orzekającym" w rozumieniu Kodeksu wykroczeń i dlatego nie ma obowiązku stosowania dyrektyw wymiaru kary określonych w kodeksie.

Przypomniał, że funkcjonariusz nakłada grzywnę bezpośrednio po wykroczeniu i nie może analizować pobudek działania sprawcy, warunków osobistych i majątkowych itp. Te zasady nie odnoszą się do mandatów, lecz do kar orzekanych przez sądy - uznał premier.

Jego zdaniem zasada „indywidualizacji kary" dotyczy tylko czynu popełnionego przez kilku sprawców i odnosi się tylko do sądu - nie ma zaś zastosowania do mandatów, gdyż można je nakładać „wyłącznie na jednego sprawcę”.

Tusk dodał, że w dużej części wykroczeń maksymalna kara, jaką można nałożyć mandatem, jest znacznie niższa od tej, którą może wymierzyć sąd. A sprawca wykroczenia może nie przyjąć mandatu - co oznacza, że sprawa trafia do sądu.

Zdaniem Tuska, ustawowy nakaz określenia przez premiera „zróżnicowanej wysokości mandatów” nie oznacza konieczności ich różnicowania dla każdego wykroczenia, lecz konieczność "zróżnicowania wysokości możliwej do nałożenia kary grzywny w zależności od wagi wykroczenia", dopuszczając jednocześnie - w przypadku poszczególnych wykroczeń - sztywną wysokość mandatów.

Tusk uznał, że obowiązek uwzględnienia naruszonego dobra i stopnia szkodliwości społecznej przy określaniu wysokości mandatu oznacza, że gdy różne wykroczenia mają różny stopień społecznej szkodliwości lub w różnym stopniu naruszają jakieś dobra, to należy przewidzieć różną stawkę grzywien za dwa lub więcej wykroczeń - co nie wyklucza możliwości ustalenia sztywnej stawki za konkretne wykroczenie.

„Trudno bowiem byłoby przyjąć, że wprowadzenie w rozporządzeniu bardzo wąskiego przedziału wysokości grzywien za dane wykroczenie, nakładanych w drodze mandatów, byłoby działaniem odpowiadającym wymogom zróżnicowania, a wskazanie sztywnej wysokości za taki czyn, już nie” - dodał.

Tusk uznał, że niszczenie wydm może powodować samo chodzenie po nich. Zarazem przyznał, że karalność na mocy rozporządzenia niszczenia tablic informacyjno-ostrzegawczych z wydm poszerza zakres penalizacji wykroczenia z ustawy.

Inne niekonstytucyjne według Tuska zapisy rozporządzenia to karalność m.in.: samowolnego umieszczania lub usuwania urządzeń kontrolnych na drogach; odmowy okazania nie tylko karty kierowcy, lecz również zapisów odręcznych i wydruków czy nieposiadania zezwolenia na wykonywanie zawodu przewoźnika drogowego.

Sprawę zbada troje sędziów TK. Przewodniczy Mirosław Granat, sprawozdawcą jest Leon Kieres. Urząd premiera mają reprezentować dwaj prawnicy z MSW.