Seremet kwestionował m.in. sztywną wysokość mandatów za ponad 300 wykroczeń - co nie pozwala np. na ich łagodzenie w zależności od okoliczności sprawy. Jak podkreślał, oznacza to, że wszyscy sprawcy danego wykroczenia otrzymują takie same mandaty, co jest sprzeczne z ustawowym wymogiem, aby przy wymiarze kary brać pod uwagę stopień społecznej szkodliwości czynu, rozmiar szkody, stopień winy, niekaralność sprawcy, jego pobudki itp. Premier Donald Tusk oceniał, że rozporządzenie jako całość jest zgodne z konstytucją, a ustawa nie wyklucza możliwości ustalenia sztywnej stawki za konkretne wykroczenie.
Troje sędziów TK uznało, że stawki mandatów z rozporządzenia mieszczą się w granicach kwot grzywien określonych w poszczególnych ustawach za dane wykroczenia.
W uzasadnieniu sędzia Leon Kieres podkreślił, że postępowania mandatowe rządzą się innymi zasadami niż sądowe. Dodał, że ich celem jest "szybka reakcja państwa na wykroczenie", a postępowanie jest maksymalnie skrócone i uproszczone. Przypomniał, że sprawca może odmówić przyjęcia mandatu; wtedy sprawa trafia do sądu, a ten kieruje się ogólnymi zasadami wymiaru kary.
Trybunał uchylił kilkanaście szczegółowych zapisów o karaniu za niektóre wykroczenia, m.in. co do czynów związanych z ruchem i transportem drogowym. TK podkreślił, że nadal będą one karane, a osoby wcześniej za nie ukarane nie mogą występować o wznowienie postępowań w celu uchylenia nałożonych mandatów.
Uchylone zapisy stracą moc obowiązującą po pół roku od ogłoszenia wyroku w Dzienniku Ustaw. MSW zapowiada, że zdąży doprecyzować zapisy w wyznaczonym terminie.