Adwokat Magdalena Czernicka-Baszuk: Bądźmy poważni. Problemem jest wadliwa i prawdopodobnie niewykonalna uchwała finansowa, a nie obcięcie diet, jak starają się przekonywać teraz jej autorzy.

Prawnik.pl: 6 sierpnia złożyła pani rezygnację z członkostwa w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie. Dlaczego?

Magdalena Czernicka-Baszuk: Decyzja nie była łatwa, a przyczyn jest kilka. To, co stało się w trakcie Zgromadzenia Izby Adwokackiej w Warszawie w czerwcu br. świadczy o tym, że oczekiwania większości jego uczestników pozostają w sprzeczności z moimi wyobrażeniami dotyczącymi zakresu koniecznych działań samorządu adwokackiego w przestrzeni publicznej. Dla mnie oznacza to z jednej strony obowiązek uszanowania suwerennej decyzji Zgromadzenia, z drugiej zaś odpowiedzi na pytanie, czy realizowanie zamierzeń, jakie uważam za konieczne, jest w aktualnej sytuacji możliwe. Kolejną przyczyną jest pogłębiająca się różnica poglądów pomiędzy dziekanem Pawłem Rybińskim i mną dotycząca skutków wizerunkowych wielu jego działań i wypowiedzi publicznych.

Prawnik.pl: Jakie są Pani wyobrażenia dotyczące funkcjonowania samorządu?

MCB: Kandydowałam w 2013 r. do ORA z programem kreatywnego udziału adwokatury warszawskiej w debacie publicznej, aktywnego i profesjonalnego lobbingu oraz sprawnej polityki medialnej rady. Zwracałam też uwagę na konieczność zapewnienia organizacyjnych i finansowych warunków takiej działalności. Po wyborze, z zamiarem realizacji tego programu, przyjęłam funkcję przewodniczącej zespołu do spraw komunikacji społecznej, wizerunku i działalności pro bono oraz funkcję rzecznika prasowego ORA. W trakcie dziesięciu miesięcy działalności i siłami trzyosobowego zespołu udało nam się, de facto bez zaangażowania środków finansowych izby wypracować nowy model kontaktów z mediami, założyć i prowadzić fanpage na Facebook’u, stronę na Twitterze, zorganizować akcję pomocy obywatelom Ukrainy („Adwokaci Ukraińcom”), pomocy prawnej dla młodzieży opuszczającej placówki opiekuńczo-wychowawcze (Adwokaci na start) i cykl bezpłatnych, comiesięcznych porad prawnych a także przygotować i wydawać biuletyn. Dalsze rozwijanie działalności wizerunkowej, w szczególności zaplanowane już tematyczne spotkania z dziennikarzami czy włączenie się do zapoczątkowanej przez izbę łódzką akcji wizerunkowej, wymagają jednak finansowania z budżetu izby. Środków finansowych wymaga nawet reklama comiesięcznych akcji pro-bono, jak się bowiem okazuje, niewystarczające jest informowanie o nich w sposób bezkosztowy, na przykład poprzez rozsyłanie maili informacyjnych, rozwieszanie plakatów czy krótkie informacje w mediach. Dla przykładu, reklama akcji pro bono organizowanej przez Naczelną Radę Adwokacką z jej środków, na terenie Warszawy, kosztowała 7 tys. zł. Na tę kwotę składała się tylko reklama wyświetlana w środkach komunikacji miejskiej oraz umieszczona w bezpłatnej gazecie „Metro”. Poinformowani w ten sposób ludzie tłumnie odwiedzili warszawskie kancelarie. Obecnie na taką reklamę Izba nie ma środków. Wydatki na te i inne cele zostały przewidziane w preliminarzu budżetowym przygotowanym przez Radę. Podkreślam, że do czasu zgromadzenia, w oczekiwaniu na jego decyzję, środki przeznaczone na realizację akcji promocyjnych nie były wykorzystywane. Zgromadzenie zdecydowało o radykalnych cięciach w budżecie izby. Wątpliwym jest, czy uchwalony budżet pozwoli na realizację niezbędnych ustawowych zadań samorządu. O finansowaniu działań wizerunkowych nie może więc być mowy.

Prawnik.pl: Oponenci powiedzą zapewne, że rezygnuje pani z powodu utraconej diety, co pani na to?

MCB: Bądźmy poważni. Problemem jest wadliwa i prawdopodobnie niewykonalna uchwała finansowa, a nie obcięcie diet, jak starają się przekonywać teraz jej autorzy. Ja utrzymuję się z pracy zawodowej, z kancelarii, którą prowadzę. Aby móc godzić pracę zawodową z funkcjami w samorządzie, zrezygnowałam z prowadzenia zajęć z aplikantami adwokackimi, które przynosiły dochody porównywalne z dietą samorządową, a wyniki ankiet świadczyły o tym, że cieszyły się one dobrą opinią.

Prawnik.pl: A czego dotyczy różnica poglądów między panią a dziekanem?

MCB: Spór pomiędzy nami dotyczy oceny skutków wizerunkowych niektórych wypowiedzi publicznych dziekana. Dziekan, w moim przekonaniu w każdej sytuacji, zwłaszcza zaś w aktualnych realiach ostrego konfliktu dzielącego warszawską adwokaturę, powinien być osobą podejmującą działania na rzecz łączenia, nie zaś antagonizowania środowiska. Szanuję autonomię dziekana i jego poglądy, choć nie ze wszystkimi się zgadzam. Uważam jednak, że niektóre wypowiedzi dziekana postrzegane były negatywnie w przestrzeni środowiskowej i publicznej. Dzieliły nas także poglądy na temat polityki informacyjnej, w szczególności jej zgodności z przepisami ustawy o dostępie do informacji publicznej. Nie jest to tajemnicą. Świadczą o tym chociażby protokoły posiedzeń rady. W żadnym z tych wypadków nie udało mi się przekonać dziekana do moich argumentów. W takiej sytuacji stanęłam przed wyborem pomiędzy ponoszeniem odpowiedzialności za wypowiedzi i działania, z którymi się nie utożsamiam a wręcz uważam za błędne, a złożeniem rezygnacji. Wybrałam rezygnację. Przysłowiową kropką nad „i” było odwołanie posiedzenia rady wyznaczonego na dzień 6 sierpnia na kilka godzin przed jego planowanym rozpoczęciem, bez podania jakiegokolwiek istotnego powodu.

Prawnik.pl: Czy ta rezygnacja nie będzie postrzegana jako odwet za odwołanie posiedzenia rady w ostatniej chwili?

- Rozmawiamy o zbyt poważnych sprawach, by sprowadzać problem do emocji. To kwestia podejścia do konsekwencji i obowiązków wynikających z przyjęcia funkcji samorządowych. Uważam się za osobę poważną i tak chciałabym być traktowana. Odwołanie posiedzenia rady, które dotyczyć miało między innymi stanu przygotowań do nadzwyczajnego zgromadzenia, w sytuacji, w jakiej znajduje się aktualnie izba, było w moim przekonaniu nieodpowiedzialne.

Prawnik.pl: Czy rezygnacja oznacza wycofanie się przez panią z życia samorządowego, czy też ma pani jakieś plany na przyszłość?

MCB: Dziesięć miesięcy pracy w radzie to ważny czas w moim adwokackim życiu. Udało mi się, razem z moimi współpracownikami zrealizować kilka projektów, dzięki którym – mam taką nadzieję – samorząd adwokacki stał się bliższy jego członkom. W tym miejscu, korzystając z okazji, chcę podziękować moim najbliższym współpracownikom, członkom zespołu do spraw komunikacji społecznej, wizerunku i działalności pro bono – adwokat Joannie Parafianowicz i adwokat Katarzynie Ludwig oraz wspierającym nas adwokatom Michałowi Szpakowskiemu oraz Kamilowi Szmidowi za zaangażowanie w pracę i świetne pomysły. Panu dziekanowi oraz koleżankom i kolegom – członkom ORA dziękuję za 10 miesięcy wspólnej pracy na rzecz izby adwokackiej w Warszawie. To nie był stracony czas. W dalszym ciągu uważam pracę nad kształtowaniem pozytywnego wizerunku adwokatury w odbiorze społecznym za jedno z najważniejszych zadań samorządu. Sądzę też, że część planów związanych z budowaniem komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej, mogę realizować nie będąc członkiem rady. Mam taki zamiar. Na pytanie czy, w jakiej formule i kiedy będę aspirować do funkcji samorządowych, nie potrafię dziś odpowiedzieć.

Prawnik.pl: Jak widzi pani przyszłość warszawskiego samorządu w najbliższej perspektywie?

MCB: Mam nadzieję, że obecny kryzys zostanie zażegnany w najlepiej rozumianym interesie izby a zgromadzenie przywróci możliwość sprawnego i efektywnego działania samorządu. Wymaga to jednak przygotowania i przedstawienia przez radę czytelnej, spójnej i akceptowalnej przez większość adwokatów propozycji zmiany uchwały finansowej. Jeśli ten projekt nie spotka się z akceptacją zgromadzenia, scenariuszem alternatywnym i prawdopodobnym będą wybory nowych władz.