Zaraz usłyszymy, że przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości w swojej pracy powinni, wzorem niektórych lekarzy, kierować się nakazami wiary, a nie samym prawem – o debacie światopoglądowej toczącej się w środowisku prawników pisze wicedziekan stołecznej OIRP Arkadiusz Koper.

Do tej pory profesjonalne środowiska prawnicze stały trochę na uboczu ideologicznych sporów. Ostatnio jednak próbuje się nas na siłę wmanewrować w dyskurs, na który wcale nie mamy ochoty. Rozpoczęto bowiem właśnie batalię o dodanie do roty ślubowania radcowskiego i adwokackiego słów „tak mi dopomóż Bóg”. Czy to powinno budzić kontrowersje? Moim zdaniem nie, bo jest to kwestia, której unormowanie nikomu z pewnością by nie zaszkodziło, jeśli ślubujący w tym zakresie mieliby swobodę. Podobnie przecież sprawa ma się również w przypadku innych ślubowań, przysiąg itd. Załatwienie tego - dla niektórych istotnego - problemu nie nastręczałaby wielu kłopotów, a sam proces legislacyjny wydaje się być raczej stosunkowo prosty.

Rzecz jednak nie w tym, czy jest to potrzebne, akceptowalne, czy też konieczne, również nie w tym, czy można takie rozwiązanie wprowadzić. Rzecz w tym, w jakiej otoczce się to podaje.

Otóż, cały kraj żyje kontrowersyjną deklaracją wiary lekarzy i na tym tle sprawą profesora Chazana oraz innymi podobnymi przypadkami, które – jak wynika z doniesień prasowych – zakrawają wręcz na wojnę religijną, etyczną i światopoglądową. I w tę niebezpieczną rozgrywkę ktoś stara się wprząc profesjonalnych prawników.
I tak z kwestii dość neutralnej zaczynamy mieć do czynienia z problemem „wiary i ducha”. Tylko patrzeć aż ktoś rzuci hasło „kto nie z nami, ten przeciw nam”. Zaraz usłyszymy (w zasadzie to już słyszymy), że przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości w swojej pracy powinni – wzorem niektórych lekarzy – kierować się nakazami wiary a nie samym prawem. Zaraz usłyszymy które prawo jest ważniejsze – stanowione czy naturalne… Przykłady można mnożyć, bo już nieraz je przerabialiśmy.
A przecież dotykamy sprawy delikatnej. Dla wielu osób szczególnie wrażliwej. Wzniecając tego typu dyskusję, jej siewcy muszą przecież wiedzieć co robią i „jaką zbiorą burzę”. Efekt ich działań spowodować może tylko niepotrzebną eskalację światopoglądowych konfliktów, które póki co nie istnieją.

Jesteśmy profesjonalistami, a więc załatwiajmy sprawy o takim znaczeniu profesjonalnie. Bez szyderstw, epitetów i zbędnych wycieczek. Problem jest bowiem typowym tematem zastępczym, który wpisuje się w polityczne kampanie ostatnich miesięcy. Nie dajmy się zwariować. Tak naprawdę nasze środowisko ma zupełnie inne, zdecydowanie bardziej pragmatyczne problemy niż ten - rynek, pieniądze, wynagrodzenia, nieuczciwa konkurencja, to o nich powinniśmy rozmawiać rzeczowo i profesjonalnie i bez różnic światopoglądowych. Jakoś niestety autorów tego zastępczego tematu i jemu podobnych nie dostrzegłem w tych zasadniczych dla nas debatach…

Do czego to prowadzi widać po ostatnich pomysłach artykułowanych na łamach Prawnika.pl przez np. profesorów prawa, którzy owładnięci misją – zupełnie serio (!!!) - proponują zmiany w klauzuli sumienia (czytaj TUTAJ). Teraz wierzący będą bronili wierzących, deiści deistów a ateiści ateistów… Brawo! Niezręczną debatę, jak zawsze w naszym kraju wieńczą – napiszę łagodnie – oderwane od rzeczywistości pomysły…

Arkadiusz Koper, radca prawny, wicedziekan OIRP w Warszawie