Nic tak nie sprzyja przygotowaniu stron do rozprawy, jak kontradyktoryjność sądowego sporu . I nic tak stron nie demobilizuje, jak przeświadczenie o tym, że ich ignorancja i bierność zostaną usprawiedliwione i zastąpione aktywnością sądu - pisze Stanisław Zabłocki, sędzia Sądu Najwyższego.

Jest dla mnie oczywiste, że reforma tej skali będzie stanowiła dla przedstawicieli wszystkich zawodów prawniczych ambitne wyzwanie, że przyjdzie im zmierzyć się z nowymi, często niełatwymi problemami i zadaniami. Sądzę jednak, że do zadań tych nie można, wręcz nie wolno, podchodzić z korporacyjnym nastawieniem i ważyć tylko to, komu będzie „łatwiej”, a komu „trudniej”, co „zyskują”, a co „stracą” prokuratorzy, adwokaci, sędziowie. Jedyną bowiem miarą powinna być ta, która uwzględnia interesy takich podmiotów, jak pokrzywdzeni i oskarżeni, w aspekcie gwarancji ich praw do rzetelnego procesu, w którym obrońca będzie obrońcą, oskarżyciel oskarżycielem, sąd zaś sądem, a nie - na przemian w zależności od doraźnych potrzeb i stopnia nieznajomości sprawy lub braku zainteresowania nią przez pozostałych uczestników procesu - przysłowiową alfą i omegą. W tej sytuacji niebagatelne znaczenie ma nastawienie poszczególnych korporacji zawodowych wobec tych wyzwań .

Cały felieton czytaj w eDGP.