W sądach wciąż brakuje pokoi prokuratorskich. Oskarżyciele narzekają, że nie mają gdzie się podziać. W ten sposób wymiar sprawiedliwości przegrywa z prozaicznymi problemami lokalowymi.
Prokurator na sali sądowej nie dziwi. Powinien jednak wiedzieć, kiedy ją opuścić. Najlepiej w tym samym momencie, w którym robią to obrońca i jego klient. Oskarżyciele często pozostają jednak na sali rozpraw razem z sędzią. Utyskują, że tylko dlatego, że nie mają w sądzie gdzie się podziać. Nie przekonuje to adwokatów, którym przychodzi tłumaczyć klientom, dlaczego przeciwnicy mogą więcej.
– Dla oskarżonego nie jest sytuacją komfortową, gdy widzi, że on i jego obrońca nie są traktowani na równi z prokuratorem, który go oskarża. Rodzi to pokusę podejrzenia o dogadywanie się oskarżyciela z sądem. Tymczasem, jak sądzę, najczęściej jest to po prostu brak głębszej refleksji i wyczucia, czy może dobrych obyczajów procesowych – wskazuje adwokat Radosław Baszuk.
– Takie sytuacje są niedopuszczalne – przyznaje sędzia Wojciech Hajduk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Pismo a praktyka
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny starają się z tym nawykiem walczyć od ponad roku. „Stanisław Chmielewski, sekretarz stanu w MS, w piśmie z 19 lutego 2013 r. prosił o niezwłoczne wygospodarowanie w sądach pomieszczeń dla prokuratorów i wskazywał, że taki wymóg jest zawarty w założeniach »do projektowania budynków w sądach powszechnych i powszechnych jednostkach organizacyjnych prokuratury«” – informuje DGP resort sprawiedliwości. „Wyraził ponadto opinię, że przebywanie na salach rozpraw w czasie pomiędzy rozprawami i posiedzeniami sądu może wywoływać u obserwatorów zewnętrznych wątpliwości co do bezstronności sądu, a trudna sytuacja lokalowa nie zwalnia z obowiązku zagwarantowania prawidłowego przebiegu procesu. Możliwość korzystania przez prokuratorów z odrębnego pokoju w trakcie przerw jest tego warunkiem” – podkreśla MS.
Pisali i resort, i prokurator generalny. Wciąż jednak zdarzają się sytuacje, gdy prokuratorzy wchodzą na salę, jak tylko sędzia otworzy drzwi, i pozostają na niej przez całą wokandę. Choćby w ubiegłym miesiącu w jednym z podwarszawskich sądów rejonowych przez całą sesję – a więc kilka rozpraw – prokurator siedział na sali razem z sędzią. Taki widok zastawali adwokaci i ich klienci wchodzący na swoją rozprawę.
– Takie sytuacje się zdarzają, choć po piśmie prokuratora generalnego w tej sprawie już znacznie rzadziej – twierdzi prokurator Jacek Skała, przewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.
Zdaniem oskarżycieli wynika to stąd, że w wielu sądach dla adwokatów są wyodrębnione pokoje, a dla prokuratorów – nie.
– Tu tkwi nierówność – podkreśla prokurator Skała. I zwraca uwagę, że np. w Krakowie w większości sądów takich pokoi nie ma.
– Najpierw trzeba zapewnić prokuratorom równe warunki, a potem wymagać od nich konkretnego zachowania. Tym bardziej że adwokat przeważnie idzie do sądu na jedną sprawę, a prokurator na wokandę, która trwa cały dzień. Apelowałem do prokuratora okręgowego w Krakowie, by zwrócił się do prezesa sądu o pomieszczenia dla prokuratorów, ale sprawa nie została załatwiona – wskazuje prokurator Skała.
To może na ciastko
Wiceminister Hajduk uważa jednak, że do takich przypadków nie powinno dochodzić, i to bez względu na przyczynę, ponieważ mogą one budzić wątpliwości co do relacji łączących sędziego i prokuratora. I budzi: oskarżeni mają bowiem poczucie, że sędzia gra z prokuratorem do tej samej bramki. Zaś adwokat jest sam przeciwko machinie prokuratorsko-sądowej.
Prokuratorzy z tym nie polemizują, ale ponawiają pytanie: to gdzie się mamy podziać?
– Jeżeli względy lokalowe uniemożliwiają wyodrębnienie pokoju prokuratorskiego, to prokurator powinien, tak jak adwokat, wyjść na korytarz i tam poczekać, aż sąd ich wezwie – odpowiada wiceminister Hajduk.
– Staram się więc wczuć w sytuację i jeżeli miałoby to stwarzać dyskomfort dla strony lub sądu, to wychodzę na korytarz – przyznaje prokurator Skała.
Ale zaraz dodaje, że to też nie jest dobre rozwiązanie. Na korytarzu prokurator narażony jest na kontakt ze stronami, w tym oskarżonymi. – Miałem przypadki, gdy oskarżeni na korytarzu zachowywali się wobec mnie agresywnie – opowiada.
Ale i na to przedstawiciel resortu ma receptę. – W wielu sądach, które nie dysponują odrębnym pomieszczeniem, są za to bufety, i tam prokuratorzy mogą spokojnie poczekać – proponuje wiceminister Hajduk.
– Polska to nie Warszawa. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że w 70 proc. sądów w kraju bufetów nie ma – odpowiada jednak sędzia Rafał Puchalski z Sądu Rejonowego w Jarosławiu.
Sytuacja wydaje się patowa. I może mieć konsekwencje.
– Gdy prokurator pozostaje na sali z sędzią, adwokat ma prawo złożyć skargę do prezesa sądu na sędziego, który na to przyzwala – wskazuje wiceminister Hajduk.
Podkreśla, że strona powinna mieć przekonanie o niezależności sądu.
– Gdyby takie zachowanie sądu było nagminne, można też zastanawiać się, czy nie ma to charakteru przewinienia służbowego – przestrzega wiceminister.
Dr Łukasz Chojniak, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego i adwokat, ma jednak na to sposób. – Jeżeli prokurator wchodzi na salę przed wywołaniem sprawy, to i ja wchodzę razem z nim. Nie dlatego, że mam podejrzenia co do tego, co dzieje się na sali, ale staram się, aby mój klient miał poczucie, że strony procesu są równoprawne – wyjaśnia.
Przyjazne sąsiedztwo
Część oskarżycieli takiego problemu nie ma. W wielu bowiem sądach, jak np. w Sądzie Rejonowym w Wołominie czy Sądzie Rejonowym w Jarosławiu (gdzie orzeka sędzia Puchalski), wydział karny mieści się na jednym piętrze gmachu, a prokuratura piętro niżej lub wyżej. Prokurator może więc wrócić do swojego pokoju. Proste rozwiązanie, ale i tu nasuwa się wiele wątpliwości związanych z bliskością oskarżycieli z sędziami.
– Nie da się całkowicie odciąć prokuratorów od sędziów. Jeżeli pracują w jednym gmachu, to siłą rzeczy się znają. Lecz takie mijanie się na korytarzu czy w windzie jeszcze nie przesądza, że prokurator ma jakieś fory u sędziego. Jeżeli jednak są uzasadnione wątpliwości co do zbyt zażyłych relacji prokuratora i sędziego, to sędzia powinien się wyłączyć od orzekania w sprawie – uważa wiceminister Hajduk.
I od razu ucina spiskową teorię dziejów: nie ma w tym żadnego celu, aby umieszczać prokuraturę z sądem we wspólnym budynku. Decydują warunki lokalowe. Dawniej była to norma, w miarę jednak bogacenia się państwa i jego rozwoju rozdzielano te instytucje. Nie demonizujmy tego – apeluje.
Dodaje, że pierwszoplanowe jest w końcu sumienie sędziego. A ono nie jest zależne od tego, czy prokuratura jest piętro wyżej, czy na drugim końcu miasta.
– Jednak powinny być zachowane choćby pozory równości broni – mówi jeden z prokuratorów.
– Powinno się wyprowadzić prokuraturę z sądów. Sąd powinien się mieścić w odrębnym budynku – postuluje też sędzia Puchalski.
Tłumaczy, że to zadanie dla resortu sprawiedliwości. Zgodnie bowiem z art. 8 i 9 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. z 2001 r. nr 98, poz. 1070 ze zm.), to właśnie minister sprawiedliwości odpowiada za zapewnienie prawidłowego funkcjonowania sądów. Podobnie umiejscowienie prokuratur pozostaje, zgodnie z ustawą o prokuraturze (Dz.U. z 2011 r. nr 270, poz. 1599 ze zm.), w gestii ministra sprawiedliwości.
- Problem jest jednak bardziej skomplikowany, niż to, że w jednym gmachu mieszczą się sąd i prokuratura. Prawdziwym problemem są sitwy środowiskowe. Nie powinno być więc tak, że w każdej miejscowości, choćby nie istniała taka obiektywna potrzeba, muszą mieć siedzibę sąd i prokuratura – przestrzega mec. Baszuk.
Może więc jakaś nowelizacja byłaby lekarstwem na tę chorobę?
- To nie jest kwestia zmian w przepisach, a raczej dobrych praktyk. Sąd powinien sam chronić niezawisłość, pilnować podstawowych zasad i reagować w przypadku ich naruszenia - uważa poseł Witold Pahl (PO), przewodniczący komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach.