Przypadło mi do gustu zasłyszane ostatnio określenie prawnika jako wojownika Temidy. Zostało ono użyte nie tylko w odniesieniu do przedstawicieli wolnych zawodów prawniczych (radców prawnych czy też adwokatów), lecz na użytek niniejszego felietonu odnoszę go jedynie do tychże.
Na wszelki wypadek spieszę z zaczerpniętym z mitologii wyjaśnieniem. Temida to grecka bogini praworządności i sprawiedliwości. Waga i miecz, którymi się posługuje, to broń (gdyby rozpatrywać to boskie wyposażenie w kategoriach uzbrojenia, a przecież o wojownikach ma być mowa) do walki z niesprawiedliwością. Za wojowników – w tym metaforycznym wyłącznie rozumieniu – uznać należałoby tych, którzy pomagają w obronie sprawiedliwości. Szlachetni to więc wojownicy, gotowi jedynie bronić. Przed czym – już wspomniałem. Przed niesprawiedliwością. Kogo bronić i w czyim imieniu? Odpowiedź na to pytanie jest kluczowa we współczesnym, już nie mitycznym, ale realnym i demokratycznym – oby jak najbardziej – państwie prawnym.
Polski ustawodawca w ostatnim dziesięcioleciu postawił na zbudowanie bardzo silnej armii wojowników Temidy, ale procesu tej budowy nie dokończył. Pod szczytnych hasłem otwierania dostępu do zawodów prawniczych zaciąg pod względem liczebności powiódł się może nawet z nawiązką. Problem w tym, że nie udaje się jak na razie wykorzystać tej armii w boju przeciw ignorancji prawnej i wykluczeniu z tego powodu sporej części społeczeństwa. Wiele oddziałów pozostaje w koszarach, czekając na komendy, których jak dotąd brak.
Przechodzę z języka mitologii i metafor do języka opisującego rzeczywistość. Państwo nasze powinno wykorzystać kapitał społeczny, jakim niewątpliwie jest ponadczterdziestotysięczne dziś (dwukrotnie większe niż przed 2007 r.) środowisko radców prawnych i adwokatów (ze średnią wieku niewiele ponad czterdzieści lat) i prawie dwudziestotysięczna rzesza aplikantów tych zawodów. Leży to w jak najlepiej rozumianym jego interesie. Od państwa i w jego imieniu należy się pomoc prawna wspomnianej wcześniej części naszego społeczeństwa, której na taką pomoc nie stać, a przez to i nieświadomej swoich podstawowych praw. Ta ubogość i nieświadomość – idąc w parze – skutkują bezradnością np. wobec urzędniczej biurokracji i bezduszności czy też naiwnością i podatnością chociażby na coraz liczniejszych ostatnio nabieraczy, a często nawet dobrze zorganizowanych oszustów, oferujących różnego rodzaju promocyjne zakupy lub usługi. To z kolei rodzi poczucie wykluczenia i jest przyczyną negatywnego postrzegania panującego porządku prawnego, a więc i – zrozumiałej w tej sytuacji – negatywnej opinii o państwie oraz rządzących nim. Państwo zapewniające dostęp do usługi pomocy prawnej wszystkim, którzy jej potrzebują, ale zarazem wpierające tych, których na opłacenie tej usługi nie stać, to dopiero państwo bezpieczne i nowoczesne. Temu służyć powinny ustawowe i systemowe rozwiązania dotyczące świadczenia przedsądowej pomocy prawnej dla osób ubogich.
Samorządy zawodowe radców prawnych i adwokatów organizują corocznie dni bezpłatnych porad prawnych. Tegoroczne akcje zdecydował się objąć swoim patronatem prezydent Bronisław Komorowski. To zaszczytny patronat, satysfakcjonujący kilkusetosobową i stale rosnącą rzeszę wolontariuszy uczestniczących w tego rodzaju przedsięwzięciach.
To jest jednak kropla w oceanie potrzeb. Patronat pana prezydenta to więc również sygnał wysłany do pozostałych rządzących. Przebywających w koszarach wojowników Temidy trzeba skierować na front obrony wykluczonych. Państwo jak najszybciej powinno znaleźć środki na opłacenie ich trudu. Wówczas potrzebujący nie będą bezbronni, a uzbrojeni w zawodowe odpowiedniki wagi i miecza wojownicy Temidy – bezczynni.
Na koniec znów wróciłem do metafor. Jakoś nie mogę się ich pozbyć, może uda się to w następnym felietonie.

Dariusz Sałajewski prezes Krajowej Rady Radców Prawnych