Firma, która użyczy swojego potencjału wykonawcy składającemu ofertę, będzie wraz z nim ponosiła solidarną odpowiedzialność w razie kłopotów. Rząd poparł poselską propozycję
Firma, która użyczy swojego potencjału wykonawcy składającemu ofertę, będzie wraz z nim ponosiła solidarną odpowiedzialność w razie kłopotów. Rząd poparł poselską propozycję
Zamówienia publiczne powinny trafiać w ręce firm sprawdzonych i gwarantujących sprawną realizację inwestycji. Dlatego w przetargach stawiane są warunki dotyczące chociażby doświadczenia. Od końca 2009 r., kiedy weszła w życie jedna z nowelizacji ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 907 z późn. zm.), wykonawcy składający ofertę nie muszą ich jednak spełniać samodzielnie. Mogą się posiłkować zasobami podmiotów trzecich, o ile udowodnią, że będą nimi dysponować w trakcie realizacji zamówienia. W ten sposób firma, która nigdy w życiu nie wybudowała mostu, może wygrać przetarg na postawienie takiej przeprawy. Wystarczy, że pokaże oświadczenie przedsiębiorcy mającego doświadczenie w takich pracach, który potwierdzi użyczenie swoich zasobów.
Słuszny skądinąd pomysł w polskich realiach został wypaczony do granic patologii. Powszechnie mówi się o handlu referencjami. Firmy, nierzadko za pieniądze, na prawo i lewo rozdają zobowiązania, którymi następnie posługują się wykonawcy startujący w przetargu.
– Bardzo często zobowiązania te mają charakter pozorny, w tym znaczeniu, że są wykonawcom potrzebne tylko do spełnienia warunków granicznych organizatora przetargu. Podmiot trzeci, który je składa, niczym nie ryzykuje, gdyż nie ponosi żadnej odpowiedzialności na etapie realizacji zamówienia – wyjaśnia mechanizm, jakim posługują się przedsiębiorcy, Artur Wawryło, ekspert Centrum Obsługi Zamówień Publicznych.
Dochodziło już do sytuacji, że w jednym przetargu kilka firm podpierało się zobowiązaniami wystawionymi przez ten sam podmiot.
Teraz jednak ma się to zmienić. Zgodnie z rozwiązaniem przyjętym na posiedzeniu sejmowej podkomisji, która pracuje nad nowelizacją przepisów, firma użyczająca swoich zasobów będzie odpowiadać solidarnie za szkodę powstałą wskutek ich nieudostępnienia, chyba że nie będzie ponosić za to winy.
– Ograniczy to zjawisko handlu potencjałem i niewywiązywania się z zobowiązań, czego skutkiem są opóźnienia, niewykonanie zamówienia, większe koszty, a nawet konieczność ogłaszania nowych przetargów – tłumaczyła potrzebę zmian współautorka projektu, posłanka PO Maria Janyska.
Przyjęcie tego rozwiązania wydaje się przesądzone. Bowiem chociaż rząd sprzeciwia się sporej części poselskich propozycji, to tę zdecydowanie poparł.
Takie rozwiązanie popiera również większość organizacji reprezentujących przedsiębiorców.
– Na te zmiany środowisko czeka od lat. Gdyby wprowadzono je wcześniej, nie doszłoby do wielu patologicznych sytuacji. Wiele zła, które wydarzyło się przy realizacji inwestycji infrastrukturalnych, wynikało właśnie z tego, że kwitł handel referencjami – oceniła Barbara Dzieciuchowicz, p.o. prezes zarządu Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.
Jedynie Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji zgłosiła pewne zastrzeżenia, lecz dotyczące tylko wprowadzenia górnych limitów odpowiedzialności.
Co zmieni się po wejściu w życie nowych przepisów? Firma, która zadeklaruje np. użyczenie swoich pracowników, będzie musiała się liczyć z tym, że w razie problemów także ją zamawiający pociągnie do odpowiedzialności. Jeśli więc opóźnienia będą wynikać z tego, że mimo deklaracji nie skierowała swoich pracowników do pracy przy inwestycji, zarówno od niej, jak i od wykonawcy będzie można zażądać wypłaty odszkodowania.
– Mając świadomość takich konsekwencji, podmioty trzecie powinny z większą ostrożnością decydować się na udostępnienie swojego potencjału – ocenia Artur Wawryło.
Etap legislacyjny
Projekt po pierwszym czytaniu w sejmowej komisji gospodarki
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama