Obrońca Oscara Pistoriusa to poważany weteran południowoafrykańskiej palestry, który już pierwszego dnia procesu rozsadził strategię prokuratury i pokazał, że jego klient może nie jest w tak beznadziejnej sytuacji jak się wszystkim wydawało.
Na długo zanim ruszył proces złotego medalisty paraolimpiady oskarżonego o zabójstwo swojej dziewczyny Reevy Steenkamp, media okrzyknęły wydarzenie południowoafrykańskim odpowiednikiem sprawy O.J. Simpsona. Wprawdzie obrońca Pistoriusa Barry Roux nie ma uroku Johnniego Cochrana ani zuchwałości Alana Dershowitza, jednak już na pierwszej rozprawie udowodnił, że jego klient nie będzie jedyną gwiazdą na sali sądowej. Blisko sześćdziesięcioletni prawnik z Mafikeng położonego na północy kraju ma jeszcze większą widownię niż dwaj pozostali, gdyż proces sławnego sprintera jest na żywo transmitowany na specjalnym kanale w internecie.
- To mężczyzna, który w sekundę przeistacza się z niesfornego pudla w warczącego rottweilera, budząc w świadkach lęk swoimi uporczywymi, drobiazgowymi pytaniami - napisała w swojej relacji z Pretorii dziennikarka „Daily Mirror” Lucy Thornton.
W ciągu trwających zaledwie cztery dni przesłuchań Rouxowi udało się nie tylko wytknąć luki w argumentacji prokuratury i nadszarpnąć wiarygodność kilku kluczowych świadków, ale też rozsierdzić obserwatorów na całym świecie swoim protekcjonalnym tonem oraz bezpardonowymi uwagami.
- Jak pani mogła szybko zasnąć po tak traumatycznym doświadczeniu? – dopytywał Michelle Burger, pierwszego świadka oskarżenia. Kobieta mieszkająca 177 metrów od domu Pistoriusa zeznała na rozprawie, że 14 lutego 2013 roku nad ranem obudziły ją przeszywające kobiece i męskie wrzaski oraz seria wystrzałów z pistoletu. Po tym, jak jej mąż wezwał lokalną ochronę wróciła jednak do łóżka. Na prowokacyjne pytanie adwokata Burger odpowiedziała, że zasnęła także po tym, gdy zmarło dziecko jej siostry, gdyż ma skłonność do zasypiania po traumatycznych wydarzeniach.
Przesłuchując rozedrganą kobietę, Roux momentami sprawiał wrażenie niezdecydowanego i niepewnego zasadności stawianych pytań. Jednak chwilę po tym, jak widz mógł już zacząć podejrzewać, że adwokat zupełnie pogubił się w argumentacji, ten nagle przechodził do ofensywy i niewinnie przepraszał, gdy sędzia ganiła go w końcu za sarkazm.
Roux, postawny mężczyzna o wysokim głosie, okazał się mistrzem w bezlitosnym wykorzystywaniu słabości świadków oskarżenia. Burger zupełnie rozsypała się, kiedy usiłował przekonać ją, że tak naprawdę nie wie co i kogo słyszała, bo przyjęła już jedyną prawdziwą wersję wydarzeń i nie liczy się z tym, że może ona być błędna. Adwokat zawzięcie dowodził przed sądem, iż 177 metrów dzielące mieszkanie Burger od łazienki, gdzie doszło do morderstwa, to zbyt duża odległość, żeby przyjąć, iż dramatyczne odgłosy na pewno pochodziły z domu lekkoatlety. Następnie zaś zasugerował, że strzały mogły paść jeszcze zanim kobieta się obudziła, a tym, co faktycznie usłyszała były gwałtowne uderzenia kijem od krykieta, po który sięgnął Pistorius, żeby uwolnić swoją dziewczynę z łazienki.
Jednak najbardziej kontrowersyjna hipoteza Rouxa dotyczyła tego, czyje krzyki usłyszała świadek oskarżenia po wystrzeleniu broni. Zdaniem prawnika pociski, które trafiły Steenkamp w bok, ramię i głowę spowodowały tak rozległe i poważne obrażenia, iż jest wykluczone, aby kobieta w takim stanie mogła wydać z siebie jakiekolwiek odgłosy. Dla Rouxa rozwiązanie problemu było jednak oczywiste: to roztrzęsiony Pistorius krzyczał tak rozpaczliwie, nie zaś Steenkamp. - Powołamy na świadka eksperta, który zaświadczy, że w sytuacjach dużego stresu wrzaski Oscara brzmią tak samo piskliwie jak krzyki kobiety – zapewniał prawnik. Na te słowa część widowni zebranej na sali sądowej po raz pierwszy od początku procesu zareagowała śmiechem.
Adwokatowi udało się też podać w wątpliwość niektóre zeznania trzeciego świadka, męża Michelle Burger Charla Johnsona. Chociaż para zarzekała się, że nie uzgadniała oświadczeń złożonych w zeszłym roku na policji, Roux insynuował, że Johnson kilkakrotnie zmieniał wtedy swoje zeznania właśnie po to, aby upodobnić je do zeznań żony i obwinić oskarżonego. – Równie dobrze moglibyście teraz stać tu razem i odpowiadać jako jeden świadek – ironizował adwokat.
Wypunktowanie luk i niejasności w zeznaniach pary to już kolejny duży sukces na koncie obrońcy Pistoriusa. Rok temu Roux niemal z dnia na dzień stał się prawniczą sensacją, po tym, jak podczas przesłuchania w sprawie o zwolnienie za kaucją, upokorzył oficera śledczego i kompletnie podważył jego zeznania. W swoim metodycznym ataku na pracę policji wykazał, że ekipa Hiltona Bothy, detektywa z 24-letnim stażem, działa jak amatorska komórka, która nie umie prawidłowo przeprowadzić prawie żadnych czynności zabezpieczających i śledczych na miejscu zbrodni. – Nie mamy żadnych faktów! – krzyknął w pewnej chwili doprowadzony do ostateczności policjant. Na koniec musiał też przyznać, że akt oskarżenia nie opiera się na twardych dowodach i żaden element wersji wydarzeń przedstawionej przez Pistoriusa w tamtym czasie nie mógł być wykluczony. Pomimo zarzutów o morderstwo z premedytacją, lekkoatleta został więc zwolniony za kaucją. - Czuję się, jakbym oglądała strzelanie do pustej bramki – napisała na Twitterze południowoafrykańska dziennikarka telewizji informacyjnej eNCA w reakcji na spektakl urządzony przez adwokata.
Zanim został celebrytą w międzynarodowym światku prawniczym i mediach społecznościowych, Roux cieszył się już dużym uznaniem południowoafrykańskiej palestry i lokalną sławą. W ciągu ponad 30 lat praktyki adwokackiej wygrał w RPA wiele głośnych i kontrowersyjnych spraw karnych.
To właśnie on był obrońcą Dave’a Kinga, urodzonego w Szkocji znanego miliardera i byłego prezesa klubu piłkarskiego Rangers F.C., któremu groziło wiele lat więzienia za uchylanie się od zapłacenia podatków w wysokości ponad 3 miliardów randów (ok. 230 milionów funtów). Po trwającej 13 lat batalii sąd nakazał biznesmenowi zapłacić „zaledwie” 700 milionów randów kary.
Innym kontrowersyjnym klientem, którego reprezentował Roux był szef policji z czasów apartheidu Lothar Neethling. Generał pozwał gazetę „Die Vrye Weekblad” o naruszenie dóbr osobistych w związku z zarzutami, że dostarczał oficerom policji toksyczną substancję, spryskiwaną następnie na uczestników anty-apartheidowskich demonstracji. Odszkodowanie przyznane Neethlingowi przez sąd oraz koszty pięcioletniego sporu sądowego ostatecznie doprowadziły gazetę do plajty.
Spekuluje się, że Pistorius sprzedał już jedną ze swoich posiadłości, konia wyścigowego i udziały w torze wyścigów konnych, aby zdobyć fundusze na pokrycie kosztów procesu, który prawdopodobnie będzie się ciągnął miesiącami, jeśli nie latami. Roux podobno zarabia dziennie aż 50 tys. randów (ok. 6 600 funtów), ale dla jego usług było warto zrezygnować z paru luksusów.