To jest co prawda zwrot nieostry, ale zgodny z ustawą zasadniczą. Orzecznictwo i doktryna wypełniają go bowiem treścią – orzekł Trybunał Konstytucyjny.
Chodziło o sprawę Bogdana R., studenta historii Uniwersytetu Warszawskiego, któremu promotor pracy magisterskiej zlecił analizę tekstów piosenek zespołów młodzieżowych prezentujących skrajne poglądy. Opracowanie to zostało opublikowane w prasie, a sprawą magistranta zajęła się prokuratura. Oskarżyła go o publiczne znieważanie grupy ludności z powodu przynależności narodowej do ras innych niż rasa biała, w szczególności żydowskiej, oraz nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych i rasowych poprzez publikacje na łamach prasy.
Co ustawodawca miał na myśli
Sprawa trafiła do sądu, który uznał magistranta za winnego i wymierzył karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. W trakcie postępowania sądowego promotor studenta zmarł, a sama praca nigdy nie została obroniona. Żaden inny wykładowca nie zdecydował się bowiem jej promować z uwagi na wyrok skazujący. Obrońca studenta wniósł apelację, ale sąd okręgowy co do podstawowych kwestii utrzymał wyrok w mocy. Sprawa ze skargi konstytucyjnej Bogdana R. trafiła więc do Trybunału Konstytucyjnego.
Mężczyzna podważył konstytucyjność art. 256 kodeksu karnego. Określa on, że za publiczne propagowanie faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa lub nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość trzeba się liczyć z wymierzeniem przez sąd grzywny, kary ograniczenia wolności albo jej pozbawienia do lat 2. Zdaniem Bogdana R. użyty w tym przepisie zwrot „nawoływanie do nienawiści” jest niejasny i trudno zrozumieć, co ustawodawca miał na myśli. Nie wiadomo więc, czy chodzi o nawoływanie do manifestowania nienawiści, czy również wywoływanie nienawiści poprzez propagowanie negatywnych wypowiedzi o pewnych grupach osób.
Trybunałowi został więc przedstawiony problem, czy ustawodawca miał prawo posłużyć się w tym przepisie zwrotem niedookreślonym i niejasnym.
Umiarkowana niedookreśloność
Trybunał Konstytucyjny orzekł wczoraj, że art. 256 k.k. w części zawierającej zwrot „nawołuje do nienawiści” jest zgodny z ustawą zasadniczą.
Profesor Andrzej Rzepliński, prezes TK występujący w tej sprawie w roli sprawozdawcy, przyznał na wstępie uzasadnienia, że sprawa była bardzo trudna, jak wszystkie dotyczące wolności słowa. Wskazał, że kodeks karny operuje licznymi zwrotami niedookreślonymi, jak choćby „oddziaływanie złośliwe” (art. 218) czy „przymusowe położenie” (art. 304). Znaczenie takich zwrotów jest ustalane poprzez analizę dorobku doktryny i orzecznictwa, które usuwają wątpliwości co do treści tych pojęć.
TK po zbadaniu pojęcia nawoływania do nienawiści uznał, że jego niedookreśloność i nieostrość nie osiąga takiego stopnia, który nakazywałby uznać przepis w tym zakresie za sprzeczny z konstytucją. Wskazał na gwarancje proceduralne, które służą nadaniu temu pojęciu treści zgodnej ze standardami konstytucyjnymi – w postaci kontroli instancyjnej i uchwał Sądu Najwyższego. Trybunał przytoczył też liczne komentarze karnistów, precyzujące, co właściwie oznacza nawoływanie do nienawiści. I stwierdził, że w nauce prawa karnego zwrot ten oznacza namawianie, podburzanie do silnej niechęci i wrogości wobec określonych grup osób.
TK wskazał też na bogate orzecznictwo Sądu Najwyższego np. sygn. akt V KK 98/11. Wynika z niego, że pod tym zwrotem nie można rozumieć wywoływania samej niechęci. Bo to jeszcze nie jest nienawiścią. Do tego potrzeba bowiem zamiaru oddziaływania sprawcy na psychikę innych osób. Publiczne ujawnienie własnych poglądów, nawet jeśli są one silnie kontrowersyjne, nie może być jeszcze uważane jako nawoływanie do nienawiści.
ORZECZNICTWO
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 25 lutego 2014 r., sygn. akt SK 65/12.www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia