Ogromna wiedza, umiejętności organizacyjne, stanowczość i ujmujący sposób bycia – to cechy Teresy Flemming-Kuleszy, która od stycznia kieruje pracami Izby Pracy Sądu Najwyższego.
Teresa Flemming-Kulesza objęła stanowisko po tym, jak musiał je opuścić ze względu na wiek prof. Walerian Sanetra, jeden z najwybitniejszych sędziów Sądu Najwyższego. – Już sam fakt, że Stanisław Dąbrowski, ówczesny I prezes SN, rekomendował właśnie panią sędzię na prezesa SN, świadczy o tym, jak wybitnym jest ona prawnikiem – podkreśla Katarzyna Gonera, sędzia SN.
Znamienne jest również to, że to Teresa Flemming-Kulesza jako pierwsza w historii kobieta objęła stanowisko prezesa Sądu Najwyższego. – Mówi się, że jest to zawód sfeminizowany, ale prawda jest taka, że im wyżej w hierarchii, tym tych kobiet mniej. Tym bardziej więc cieszy, że to właśnie pani Flemming-Kulesza została wybrana na prezesa SN. Nadaje się ona bowiem do tej roli jak mało kto – mówi Barbara Godlewska-Michalak, sędzia Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Na wyróżnienie sędzia Flemming-Kulesza zasłużyła sobie ciężką pracą. Przeszła bowiem wszystkie ścieżki kariery sędziowskiej. – Sędzią SN została już w wieku 42 lat – zauważa Katarzyna Gonera, która zna prezes bardzo dobrze. – Nasza znajomość trwa już ponad 28 lat. Byłam jej aplikantką i to, jakim jestem dziś sędzią, zawdzięczam przede wszystkim pani prezes – deklaruje.
A sędzią Teresa Flamming-Kulesza jest wybitnym. – Nieraz miałam okazję przyglądać się pani prezes na sali sądowej. To czysta przyjemność. Jest osobą o wysokiej kulturze osobistej, szanującą wszystkich uczestników postępowania – zaznacza Katarzyna Gonera.
Sędzia Flemming-Kulesza przewodniczyła składowi, który w listopadzie 2011 r. stwierdził, że Dariusz Barski i Bogdan Święczkowski nie mogą sprawować mandatu posła, nie zrzekając się statusu prokuratorskiego. To orzeczenie wywołało duże zainteresowanie mediów. Jednak to nie na nie – pytana o kamienie milowe w karierze orzeczniczej – wskazuje prezes Flemming-Kulesza.
– Najbardziej utkwiło mi w pamięci rozpoznawanie protestów wyborczych, jakie do Sądu Najwyższego trafiły po wyborach prezydenckich w 1995 r. Było ich około 600 tys. i musiały zostać rozpoznane bardzo szybko, w ciągu 20 dni. Pamiętam, że to był okres wzmożonej pracy i dużego napięcia. Zainteresowanie społeczne było bowiem bardzo duże. Od tego, co powie Sąd Najwyższy, zależało bowiem, czy wybory prezydenckie są ważne, czy też należy je powtórzyć – wspomina prezes SN.
Teresa Flemming-Kulesza, zanim została prezesem SN, przez kilkanaście lat była przewodniczącą jednego z wydziałów Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych SN. Doświadczenie potrzebne do zajmowania tak wysokiej funkcji, jaką obecnie sprawuje, zdobywała jednak nie tylko w sądach. Wcześniej przez dwie kadencje zasiadała w Krajowej Radzie Sądownictwa.
– W mojej pracy w KRS, której członkiem byłam w latach 2002–2010, za najważniejsze uważam reprezentowanie rady przed Trybunałem Konstytucyjnym oraz uczestniczenie w pracach Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa (ENCJ). Pełniłam przez dwa lata funkcję członka zarządu tej sieci. To pozwoliło mi na wymianę doświadczeń z sędziami innych państw członkowskich Unii Europejskiej – mówi prezes Flemming-Kulesza.
Jej współpracownicy podkreślają, jak tytaniczną pracę wykonała w czasie tych ośmiu lat spędzonych w radzie. – Występowanie przed TK to duże wyzwanie. Sędziowie trybunału są bowiem bardzo wymagający w stosunku do uczestników postępowania. Trzeba więc być świetnie przygotowanym oraz mieć bardzo dużą wiedzę prawniczą – wskazuje sędzia Godlewska-Michalak.
Na konto sukcesów prezes Flemming-Kuleszy można zapisać również świetnie układającą się współpracę przedstawicieli KRS z ich odpowiednikami w krajach UE. – Teresa Flemming-Kulesza reprezentowała KRS w pracach Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa w czasie, kiedy ta instytucja tak naprawdę się formowała. Jej wkład w ten proces jest nie do przecenienia – zauważa sędzia Gonera. Działalność prezes Flemming-Kuleszy docenił sam lord John Thomas, ówczesny szef ENCJ.
– Oprócz tego, że pani prezes jest osobą niezwykle kompetentną, ma również niezwykle ujmujący sposób bycia, co sprawia, że szybko nawiązuje kontakty – podkreśla Katarzyna Gonera.
O umiejętności skracania dystansu mówią wszystkie osoby, z którymi rozmawialiśmy. – Oprócz ogromnej wiedzy, pani prezes ma niezwykle czarujący uśmiech. Jest osobą pogodną, jej optymizm jest zaraźliwy – zaznacza Waldemar Żurek, członek KRS.
Wszystkie te cechy w połączeniu z konsekwentnym dążeniem do celu oraz świetną organizacją pracy sprawiają, że prezes Flemming-Kulesza niejako z góry była skazana na sukces w sądownictwie. Nic więc dziwnego, że niemal od początku wiedziała, że prawo to kierunek studiów stworzony dla niej.
- Wybór kierunku studiów był po części związany z moimi zainteresowaniami z czasów szkoły średniej. Wówczas bowiem byłam zafascynowana historią, a na pierwszych latach prawa przedmiotów historycznych jest sporo. Chciałam jednak wybrać zawód, który pozwoli na zajmowanie się problemami ludzkimi. Ważne jest dla mnie stosowanie w praktyce zdobytej wiedzy – opowiada prezes SN.
Na to, jakim jest sędzią, wpływ miały przede wszystkim dwie osoby – Janusz Szlązkiewicz, patron z czasów aplikacji, a także Stanisław Dąbrowski.– Obserwując pracę sędziego Szlązkiewicza, nauczyłam się bardzo wiele. Jego postawa, poglądy sposób prowadzenia rozpraw, szacunek, jaki okazywał ludziom, wszystko to wywarło na mnie duże wrażenie i ukształtowało mnie jako sędziego – wspomina. Jak sama mówi o sobie, nie jest typem rewolucjonisty i nie zamierza wprowadzać znaczących zmian w organizacji pracy izby, którą kieruje.