Wiceminister sprawiedliwości, awans z pozycji 2.

Jeśli miarą sukcesu człowieka jest liczba jego wrogów, może śmiało triumfować. Przekuwa pomysły polityków na gotowe przepisy, ma więc na pieńku z sędziami, notariuszami czy feministkami. Jego stosunki z Prokuraturą Generalną też są – delikatnie mówiąc – chłodne. Ale nawet jego najgorliwsi oponenci przyznają, że jest wybitnym prawnikiem i niewiarygodnie skutecznym legislatorem. Umie przekonywać do swoich racji i szukać sojuszników, do tego jest bardzo pracowity (bez tego pewnie nie zostałby najmłodszym wiceministrem sprawiedliwości i jednym z młodszych profesorów Uniwersytetu Warszawskiego). Na tle zdystansowanego Marka Biernackiego stał się prawdziwą twarzą resortu sprawiedliwości. Odpowiada za najpoważniejsze reformy wymiaru sprawiedliwości (w tym prokuratury) i nadzoruje fundamentalne zmiany procedury karnej i kodeksu karnego. Podjął się także mission impossible, czyli przygotowania ustawy, która zapobiegnie wyjściu na wolność „bestii”. Ścigał się z czasem i wszedł w spór z niemal całym środowiskiem akademickim.

Niedawno wywołał burzę, wydając w formie książki wywiad z abp. Henrykiem Hoserem. Publikacja zbiegła się w czasie z doniesieniami o tym, że jako członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego podpisał się pod propozycjami zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Gdy pojawiły się głosy, że powinien odejść z rządu, Marek Biernacki stanął za nim murem.