Sędzia Trybunału Konstytucyjnego czy Naczelnego Sądu Administracyjnego powinien być jak żona Cezara. Statystyki pokazują, że jesteśmy blisko ideału.
Choć przepisy przewidują złożenie sędziego każdej z tych instytucji z urzędu, to jednak jest to de facto regulacja martwa. Jeszcze nigdy ta kara nie została orzeczona.
– Nawet nie wszczęto przeciwko sędziemu TK żadnego postępowania dyscyplinarnego – mówi Grażyna Grzegorska-Wolin z biura prasowego TK.
– Takie sytuacje się nie zdarzają. Tu zasiadają najlepsi z najlepszych – podkreśla Stanisław Dąbrowski, I prezes SN.
Takim wynikiem jak w TK nie mogą się co prawda pochwalić Sąd Najwyższy oraz NSA, trudno jednak we wszczętych kilku sprawach, doszukać się poważniejszych potknięć. W ciągu ostatnich 10 lat w SN toczyły się postępowania w stosunku do dwóch sędziów. Jednemu zarzucono, że nie wyłączył się od prowadzenia sprawy, choć wcześniej brał udział w szkoleniach, w których uczestniczyli pracownicy spółdzielni, której sprawa trafiła pod jego osąd. Sędzia został uniewinniony. Cztery lata temu sędziowie SN ukarali jednego z kolegów (już w stanie spoczynku) upomnieniem (sygn. akt SND 1/09). Przejeżdżał przez przejście dla pieszych toyotą corollą i potrącił kobietę. Nie wysiadł z samochodu, a jedynie przez okno zapytał ją o stan zdrowia i odjechał. Poważnych czynów trudno też się szukać wśród sędziów NSA. W ciągu ostatniej dekady wszczęto sześć postępowań. Dwa razy orzeczono naganę, raz przeniesiono sędziego na inne miejsce służbowe. Ostatnie postępowanie wszczęto w tym roku. Sprawą nadal zajmuje się rzecznik dyscyplinarny. Na chwilę obecną trudno zatem ustalić, czy trafi ona przed sąd dyscyplinarny.
– W TK, SN czy NSA zasiada śmietanka sądownictwa. Taki sędzia nie ma prawa mieć postępowania dyscyplinarnego. Dziwi mnie więc jakakolwiek liczba tych spraw wyższa od zerowej – mówi adwokat Andrzej Michałowski.
Pierwszy prezes SN zaznacza jednak, że za jego kadencji w ciągu ostatnich trzech lat nie było nawet żadnego postępowania wyjaśniającego.
– To jest elita, nie tylko pod względem wiedzy, ale i standardów moralno-etycznych – podkreśla.
Nie dziwią go jednak sprawy dyscyplinarne na niższych szczeblach. A tych w ciągu ostatnich dwóch lat wszczęto 124. Z czego zapadło 109 wyroków wymierzających sędziom sądów powszechnych kary.
– Tam zdarzają się i złożenia z urzędu. Wynika to stąd, że na niższym poziomie sito jest mniej szczelne przy powoływaniu. Gdyby więc tu spraw nie było, to oznaczałoby, że pewne wyskoki sędziów zamiatane są pod dywan – zaznacza Stanisław Dąbrowski.
Grono sędziów jest jednak wąskie. I to właśnie z niego pochodzą sędziowie oceniający kolegów. Stanisław Dąbrowski przekonuje, że sędziowie w takich sytuacjach wcale nie kryją wzajemnie swoich ewentualnych przewinień.
– Przeciwnie. Patrząc na orzeczenia w stosunku do sędziów niższej instancji, wyraźnie widać, że nie grzeszą łagodnością. Ich orzeczenia są nawet nadmiernie surowe – podkreśla.
– Rzeczywiście ze względu na więzi koleżeńskie orzekanie w takich sprawach na pewno jest problematyczne. W zasadzie jednak innego wyjścia nie widzę. Zmiana tego trybu mogłaby wręcz zakrawać na zamach na władzę sądowniczą – wskazuje prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
– Model sądownictwa dyscyplinarnego w TK, SN czy NSA przypomina ten funkcjonujący w dawnym sądownictwie wojskowym. Zgodnie z tamtymi zasadami generałów powinni sądzić generałowie, a nie osoby niższe rangą – zwraca uwagę mec. Michałowski.
Paweł Dobrowolski z Instytutu Sobieskiego uważa jednak, że zmiany w sądownictwie są konieczne. Zwraca uwagę, że sędziowie powinni w o wiele większym stopniu być oceniani przez obywateli.